5 zmian, na które najbardziej czekają małe i średnie firmy w 2019 r.
Część z obiecywanych już od pewnego czasu regulacji prawnych właśnie weszło w życie. O innych mówi się od dawna, ale szczegółów na horyzoncie wciąż nie widać. Oto nowe przepisy, na które czekają polscy przedsiębiorcy. Dotyczą przede wszystkim tych najmniejszych, często jedno- lub kilkuosobowych firm. Takich jest w Polsce najwięcej, bo aż 2 mln. Z czego się cieszą, co im doskwiera?
Mały ZUS, dużo chętnych
Jeśli przychody firmy nie przekroczyły w 2018 roku 63 tys. zł (czyli 30-krotności minimalnego wynagrodzenia za pracę), właściciel może skorzystać z zupełnie nowej ulgi – tzw. małego ZUS. Dzięki temu rozwiązaniu najmniejsi przedsiębiorcy od 1 stycznia mogą odprowadzać składki na ubezpieczenie społeczne adekwatne do swoich przychodów, a nie w dotychczasowej wysokości ponad 1200 zł miesięcznie.
Problem w tym, że przed 8 stycznia musieli wyrejestrować się w ZUS z dotychczasowego ubezpieczenia i zgłosić z nowymi kodami. – Ostatecznie zrobiło to 127 tys. osób, choć dużo przedsiębiorców narzekało, że dostało na to za mało czasu. Liczbę uprawnionych szacowano wcześniej na 200 tys. – mówi Michał Pawlik, prezes firmy faktoringowej SMEO. Co ciekawe, po ogłoszeniu liczby osób, które skorzystały z ulgi, rzecznik MŚP Adam Abramowicz podziękował… mediom, które nagłośniły sprawę.
Czytaj także: Mały ZUS: ok. 130 tys. przedsiębiorców chce skorzystać z nowej ulgi >>>
Większa dostępność Rzecznika MŚP
W zeszłym roku rząd powołał wspomniany urząd Rzecznika Małych i Średnich Przedsiębiorstw. Jednak mało widać jeszcze efektów tej decyzji. Prawie pół roku zajęło uruchomienie dwóch pierwszych biur – w Warszawie i Krakowie. W 2019 roku według zapowiedzi przyjdzie czas na Białystok, Gdańsk i Poznań. Właśnie na większą dostępność rzecznika liczą przedsiębiorcy: – Kuriozalnym jest fakt, że Śląsk, jako najbardziej zurbanizowany region kraju, o największej liczbie mieszkańców i przedsiębiorców na km2, ma tak utrudniony dostęp do rzecznika. Siatka jego przedstawicieli powinna zostać zagęszczona – mówi Dariusz Ćwik, prezes Stowarzyszenie Poszkodowanych Przedsiębiorców RP.
Czego jeszcze oczekują przedsiębiorcy? – Potrzebują codziennej pomocy obejmującej ustalenie zasadności roszczeń urzędnika wobec przedsiębiorcy czy lobbingu na prawodawców – mówi Pawlik ze SMEO.
RODO. Korporacje dadzą radę. A Kowalski?
Zwiększenie zakresu ochrony naszych danych osobowych przypadło do gustu Polakom. Według zeszłorocznego badania KPMG aż 9 na 10 Polaków pozytywnie oceniło te zmiany. Budziły one natomiast popłoch w wielu firmach – musiały mianować administratorów ochrony danych, uaktualniać bazy, pozbywać się posiadanych kontaktów (nawet, jeśli w czasie ich zdobywania robiły to zgodnie z prawem)… Choć wynikająca z tego liczba skarg do organu nadzorującego nieznacznie wzrosła, to nie słychać o większych zaniedbaniach po stronie największych firm. Pamiętajmy, że kary mogą wynieść do 20 mln euro lub 4 proc. obrotu.
Jednak według analizy ekspertów firmy doradczej PwC około połowa polskich przedsiębiorców nie dała rady w pełni wdrożyć przepisów wynikających z RODO. O ile korporacje mogą sobie poradzić ze skomplikowanymi procedurami, przysłowiowy Kowalski posiadający jednoosobową działalność gospodarczą ma mocno pod górkę – nie dysponuje własnym działem prawnym, nie starcza mu czasu na zajęcie się wypełnianiem dodatkowych obowiązków. Politykom najłatwiej powiedzieć: “to prawo narzucone przez UE”. Z tym, że to polski prawodawca ustalał szczegóły rozporządzeń.
Duży może za dużo. Mija 9 miesięcy od opublikowania “Zielonej Księgi”
Mikrofirmy często wykonują pracę dla największych polskich i zagranicznych firm. W ten sposób często się od nich uzależniają i na poczet “dobrej” dalszej współpracy nie egzekwują unijnych i polskich przepisów o płatności do 60 dni za wykonanie danej usługi. W ten sposób tracą płynność finansową. Z opublikowanego właśnie badania firmy faktoringowej SMEO wynika, że w ciągu ostatnich dwóch lat aż 63 proc. firm nie uzyskało należności za wykonaną usługę. W ogóle nie otrzymało jej 27 proc. respondentów, a w przypadku 36 proc. przedsiębiorstw klient zapłacił tylko część należności.
Problem jest powszechnie znany i w kwietniu zeszłego roku Ministerstwo Przedsiębiorczości i Technologii opublikowało dobrze przyjętą przez właścicieli firm “Zieloną Księgę”. – To dowód, że rząd dostrzega „błędne koło”, z którego wyjściem miałoby być stworzenie stosownych regulacji – komentował wtedy Michał Pawlik, prezes spółki SMEO. Autorzy publikacji pochylili się nad pomysłem skrócenie terminu zapłaty dłuższego niż 60 dni we wspomnianych transakcjach „asymetrycznych” B2B, obowiązek publikowania rozliczeń (by łatwiej wyłapać niepłacących na czas) czy podniesienie rekompensaty za opóźnienia. Do dzisiaj nie udało się jednak realnie zaproponować przepisów, które zmniejszyłoby występowanie zatorów finansowych.
Potrzebne nowe regulacje? Nie, jest ich za dużo
“Konstytucja dla Biznesu”, “Pakiet MŚP”, “Rzecznik MŚP”, “Mały ZUS”, “Zielona Księga” – wszystkie omawiane pomysły lub nowe przepisy mają pomóc przedsiębiorcy. Jednak często nawet dobre z założenia projekty tylko utrudniają działalność, jeśli różnych inicjatyw jest po prostu za dużo. – Mamy do czynienia z nadprodukcją prawa. Gdyby polski przedsiębiorca chciał poznać wszystkie przepisy, musiałby spędzać na samym ich czytaniu 3,5 godz. dziennie. We wszystkich badaniach wychodzi, że dla przedsiębiorców barierą numer 1 jest zmienność przepisów – powiedział podczas debaty “MŚP kręgosłupem polskiej gospodarki” Cezary Kaźmierczak, prezes Związku Przedsiębiorców i Pracodawców. Zwrócił uwagę na to, że trudno wymagać tego samego od 3-osobowego zakładu fryzjerskiego i fabryki zatrudniającej kilka tys. pracowników.
Otwarte pozostaje pytanie, czy przedsiębiorcy zdążą pozyskać informacje o nowych przepisach, a następnie zdążą się do nich zastosować, zanim… w życie wejdą nowe.
Źródło: SMEO