Zmienne nastroje

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

Radość i satysfakcja jednych, to rozczarowanie, lub robienie przysłowiowej dobrej miny do złej gry dla drugich. W polityce i w życiu motywacje bywają różne a nawet sprzeczne, by nie rzec konfliktogenne. Podobnie jak intencje, które jakże często niewiele mają wspólnego z deklarowanymi oficjalnie.

Kiedy jednak po zakończeniu brukselskiego szczytu Prawo i Sprawiedliwość podjęło wielokroć odkładaną inicjatywę konstruktywnego votum nieufności wydawało się, że polityczny kabaret osiągnął swoje apogeum. Nic bardziej mylnego. Oto bowiem Krzysztof Rybiński było nie było profesor ekonomii, w roli eksperta, tym razem u boku innego profesora – socjologa Piotra Glińskiego, dla odmiany w roli kandydata na technicznego premiera proponuje pomysł tak piramidalny – comiesięczne stypendium dla każdego nowonarodzonego aż do osiągnięcia pełnoletniości w kwocie tysiąca złotych, że niemożliwy do racjonalnego skomentowania.

Podobnie jak wyniki ostatnich sondaży, które wskazują na brak korelacji pomiędzy efektami działań rządu, lub ich brakiem, a stanem społecznych nastrojów. Chyba, ze cała klasa polityczna potraktuje je jak żółtą kartkę. Lecz na to się nie zanosi.

Bezpartyjna wicemarszałek, premier, który mimochodem na zakończenie konferencji poświęconej innym kwestiom zapowiada rekonstrukcję rządu. Koalicyjny wicepremier, który na wieść o tej zapowiedzi publicznie mówi, że zmiany nie dotyczą Jego partii, podczas, gdy cichcem sam zawnioskował o odwołanie sekretarz stanu w Kancelarii Premiera Ewy Kierzkowskiej. Wreszcie Leszek Miller, który po spotkaniu z Aleksandrem Kwaśniewskim wypowiada się z właściwą sobie ironią o dobrej formie byłego prezydenta. Cóż jeszcze czeka nas w tym teatrze absurdu?

Łzawa atmosfera ostatnich spotkań i audiencji w Watykanie, przed zapowiedzianym na 28 lutego ustąpieniem z urzędu Benedykta XVI zdaje się dostrajać do nastrojów rodem z opery mydlanej, albo bollywoodzkich filmów, podczas kiedy katalog wyzwań i fundamentalnych pytań o przyszłość jest tak długi jak lista niespełnionych obietnic polityków.