Złoty słabnie pomimo lepszych danych dot. polskiej gospodarki
Wtorek na krajowym rynku walutowym upływał pod dyktando danych z Chin. Choć pojedyncze raporty nie wyglądały źle (powyżej oczekiwań rynkowych znalazły się zarówno wyniki w produkcji przemysłowej, sprzedaży detalicznie jak i dynamice PKB), to patrząc na cały ubiegły rok, sytuacja gospodarcza Państwa Środka nie przedstawiała się już tak optymistycznie.
Jak pokazuje statystyka, ta druga pod względem wielkości gospodarka świata rosła w 2014 roku najwolniej od 24 lat. Jest to skutek przede wszystkim schłodzenia rynku nieruchomości oraz zmniejszania wysokiego zadłużenia spółek i samorządów, co z kolei zwiększało presję na władze, aby te podjęły zdecydowane działania, by zapobiec dalszemu wyhamowaniu wzrostu. Dzięki temu gospodarka chińska rosnąc w 2014 roku o ok. 7,3-7,4% tylko nieznacznie minęła się z celem wyznaczonym przez rząd na poziomie 7,5% (po raz pierwszy od 16 lat), ale jednocześnie wyraźnie odsunęła się od 7,7% wzrostu odnotowanego w 2013 roku (nie mówiąc już o 10% z ostatnich trzech dekad). Dodatkowo, poważnym problemem pozostaje rekordowo wysokie zadłużenie Chin.
To „miękkie lądowanie” gospodarki chińskiej znalazło negatywne przełożenie na wtorkowe notowania złotego. Pomimo rosnącego euro wobec dolara waluta nasza taniała, podnosząc kurs EURPLN w okolice 4,335. Spowalnianie chińskiego smoka wpływa bowiem na całą światową gospodarkę. Po ubiegłotygodniowej rewizji prognoz PKB przez Bank Światowy, teraz w dół poszły oczekiwania MFW. Wg wyliczeń funduszu w tym roku światowe PKB ma wzrosnąć o 3,5% a w przyszłym o 3,7%. W obu przypadkach są to prognozy o 0,3 p.p. niższe od prezentowanych w październiku ub. roku.
Dane dot. krajowego rynku pracy nie znalazły odzwierciedlenia we wtorkowych notowaniach PLN, tak jak tego oczekiwaliśmy. Niemniej warto podkreślić, że w tym sektorze gospodarki nadal widać kontynuację ożywienia (w grudniu zatrudnienie w przedsiębiorstwach zwiększyło się o 1,1% r/r – najsilniejszy wzrost od grudnia 2011 r.) i wzrost tempa płac w przedsiębiorstwach (w grudniu o 3,7% r/r).
Tymczasem, na rynku głównej pary walutowej euro umacniało się od pierwszych godzin wczorajszej sesji, podnosząc kurs EURUSD do 1,165. Impulsem do umocnienia wspólnej waluty stała się publikacja indeksu ZEW dla Niemiec. Wzrost powyżej oczekiwań zarówno indeksu nastrojów gospodarczych (o 8,4 p.p.) jak i indeksu bieżących warunków gospodarczych (o 7,6 p.p.) wprowadził nieco optymizmu na rynek. Nasiliły się bowiem oczekiwania, że również indeks Ifo (najlepszy miernik sytuacji w niemieckiej gospodarce) zaskoczy pozytywnie, tym bardziej, że ponownie poprawiła się sytuacja sektorów przemysłowego i eksportowego. Co więcej, również dla całej strefy euro odczyt indeksu ZEW okazał się lepszy niż konsensus rynkowego.
Próba wygenerowania korekty wzrostowej na eurodolarze jednak nie powiodła się. Jeszcze podczas wtorkowej sesji europejskiej euro zawróciło, oddając zdobyte przed południem punkty i w kolejnych godzinach handlu wyznaczając minimum dnia na poziomie 1,1539 USD. Przed czwartkowym posiedzeniem EBC wspólna waluta znajduje się pod silną presją oczekiwań na wprowadzenie QE. Ponadto nad rynkiem „wiszą” niedzielne wybory w Grecji. Wiele wskazuje na to, że władzę przejmie Syriza, ale wciąż nie wiadomo, czy rzeczywiście będzie ona chciała wcielać w życie swoje wyborcze postulaty. Po południu poznaliśmy jeszcze styczniowy indeks cen nieruchomości w USA (NAHB), ale nie zmienił on już sytuacji na rynku eurodolara.
W środę GUS zaprezentuje kolejne raporty dot. polskiej gospodarki, ale i one nie powinny zmienić układu sił na parach zlotowych. Dzisiaj poznamy dane z sektora przemysłowego. Rynek oczekuje znacznego odbicia produkcji i obniżenia wskaźnika PPI (głównie dzięki spadającym cenom ropy).
Joanna Bachert
Biuro Strategii Rynkowych
PKO Bank Polski