Zakaz handlu w niedziele – kto zyska, kto straci?
Ciekawe, jaka będzie reakcja Polaków? Na Węgrzech z powodu niezadowolenia obywateli z podobnego zakazu szybko się wycofano. Mam wrażenie, że ten pomysł jest wprowadzany u nas na zasadzie – „a co się stanie jak włożę palec między drzwi i je zatrzasnę – mama mówi, że może boleć, ale to mój palec i mogę robić z nim co zechcę”.
Na pewno zakaz odczują boleśnie osoby, przyzwyczajone do zakupów w weekendy, czyli wszyscy ci, którzy w ciągu tygodnia z powodu pracy od rana do wieczora nie mają czasu na zakupy. Oczywiście skutki odczują właściciele sklepów zatrudniający pracowników. Czyli także polski mały i średni biznes zaangażowany w ten czy w inny sposób w handel.
Studenci i inne osoby, które z różnych względów mogą pracować tylko w weekendy – także będą niezadowoleni. Ciekawa sytuacja może być z handlem przygranicznym. Przecież Niemcy, Słowacy, Litwini, Rosjanie czy Białorusini nie przyjeżdżają po nas po ser i bułki, ale po sprzęt RTV, alkohol, ubrania. To wszystko można było do tej pory kupić w niedziele w sklepach przy polskiej granicy.
Szczególnie cennymi klientami są Niemcy, u których istnieje zakaz handlu w niedziele, – więc dla nich zakupy w Polsce w taki dzień to podwójna korzyść – nie dość, że jest taniej – to jeszcze można wydawać pieniądze w niedziele – i to nie tylko w polskim sklepie, ale w polskiej restauracji, u polskiego fryzjera czy polskiej kosmetyczki. A fiskus na tym dobrze wychodził. Ciekawe ile zakaz handlu w niedziele będzie kosztował polskiego fiskusa we wpływach z CIT, PIT i VAT? Podobnie zakaz handlu odbije się na budżetach samorządów, szczególnie tych przy granicy Polski.
To są przykładowi przegrani: klienci, polscy przedsiębiorcy, część pracowników, budżet państwa, budżety samorządowe. Tu nawet nie trzeba robić żadnej symulacji biznesowo-finansowej, wystarczy tylko logika. Jak w tym przykładzie z palcem i drzwiami.
A wygrani? Już słyszymy o koncernach paliwowych, które mają zamiar rozbudować swoje stacje benzynowe i dołożyć im nowe specjalności handlowe. Bo stacje paliw są wolne od zakazu pracy w niedziele.
Drugi wielki wygrany to mogą być firmy internetowe. Życie nie lubi próżni i część handlu ze sklepów „w realu” trafi do cyberprzestrzeni. Ale tu, podobnie jak w przypadku stacji paliw trzeba sporo zainwestować, aby móc wykorzystać szansę biznesową, jaką stwarza wprowadzany zakaz handlu w niedziele.
Problem w tym, że końcu drzwi się zatrzasną, a paluszek zaboli.
Co dalej? Palec trzeba będzie wyjąć, drzwi otworzyć, znieść zakaz handlu w niedziele, a poniesione wydatki na modernizację stacji benzynowych czy rozszerzenie handlu internetowego spisać na straty.
Chociaż nie, może się okazać, że część klientów nie wróci już do galerii handlowych i sklepów „w realu”.
I dopiero teraz do mnie dotarło, że zakaz handlu w niedziele to po prostu głęboko przemyślany i chytry pomysł na budowę w Polsce innowacyjnej e-gospodarki.