Wykluczenie finansowe niespodziewanym skutkiem e-bankowości
Z jednej strony 31 procent klientów indywidualnych włoskich banków, którzy mają dostęp do rachunku za pośrednictwem Internetu, z drugiej ci, którzy tradycyjnie załatwiają wszystkie sprawy w filii swego banku osobiście. Jest jeszcze trzecia grupa: ci, którzy nawet z tym zaczynają mieć trudności.
Powodem jest spadek liczby oddziałów, głównie na prowincji. Przypomina o tym rzymski dziennik „La Repubblica” w reportażu z miejscowości Cottanello koło Rieti w stołecznym regionie Lacjum. Leży ona na wysokości 500 metrów nad poziomem morza i liczy pół tysiąca mieszkańców, a w sezonie letnim około tysiąca. Lokalna filia banku Intesa-San Paolo czynna jest dwa razy w tygodniu, w poniedziałki i piątki, do tego wyłącznie w godzinach przedpołudniowych.
– Musimy im i za to być wdzięczni, bo planowano całkowitą likwidację oddziału – mówi burmistrz miasteczka Franco Piersanti. Dodaje, że w końcu uciekł się do obniżenia czynszu za lokal dla banku, którego zaś koronnym argumentem była możliwość korzystania z jego usług w sieci. – Wytłumaczcie osiemdziesięcioletniej kobiecie, jak zrobić tam przelew albo zapłacić rachunek. Nie mówiąc o tym, że komputer nie wypłaci klientowi gotówki – stwierdza burmistrz Cottanello, gdzie nie ma też ani jednego bankomatu, bo się to bankowi nie opłaca. Najbliższa miejscowość, gdzie znajduje się normalna filia banku, położona jest w odległości piętnastu kilometrów. A teren jest górzysty.
Gazeta przypomina, że we Włoszech personel banków maleje każdego roku o cztery i pół tysiąca osób; w ciągu ostatnich lat liczba pracowników spadła z 340 do 290 tysięcy. Liczba banków działających na terenie Włoch zmalała w ostatnich dwóch latach z 644 do 600.
Zdaniem sekretarza autonomicznego związku bankowców Lando Sileoniego, „to dopiero początek”, a „zamykanie filii oznacza koniec historycznych więzi z terenem”. Polemizuje on przy okazji z samym Financial Times’em, którzy jakiś czas temu żartował, że we Włoszech jest więcej oddziałów banków niż lokali, gdzie podaje się pizzę. „Na początku 2016 roku w naszym kraju na sto tysięcy mieszkańców przypadało pięćdziesiąt oddziałów, podczas gdy we Francji było ich 57, a w Hiszpanii aż 69”.
Jednym z następstw tej tendencji, zauważa „La Repubblica”, jest powrót do trzymania pieniędzy w domu, w przysłowiowym materacu. Tak robi na przykład pani Laura Salvati, właścicielka jedynego sklepu spożywczego w Cottanello. Utarg przechowuje ona w domu, czekając na poniedziałek lub piątek, gdy otwarty będzie oddział banku w tej miejscowości, która żeby było śmieszniej znajduje się w geograficznym centrum Italii.
Rzymska gazeta informuje, że podobne kłopoty ma wiele małych gmin w całym kraju, od Alp po Sycylię. Jest wśród nich także Lorenzago di Cadore w Dolomitach, gdzie latem często odpoczywał papież Jan Paweł II, a kilka razy także jego następca Benedykt XVI. Papieże jednak nigdy nie uskarżali się na brak bankomatów.