Wycena S&P 500 jest atrakcyjna. Czy przekona to „byki” do ataku?
Po wyborach prezydenckich wygranych przez Baracka Obamę wartość amerykańskich akcji spadła o 806 miliardów dolarów. Dało to największy spadek indeksów giełdowych w USA od równie pokaźnego spadku w maju tego roku. Kombinacja spadających wycen spółek oraz rosnących zysków podawanych w raportach kwartalnych sprawiło, że aktualnie jesteśmy świadkami najniżej wycenianego "rynkiem byka" od 1962 roku.
Niektórzy inwestorzy obstawiający spadki indeksu S&P 500 są zdania, że spadek o 4,8% to wynik braku wiary w to, że Kongres i prezydent Obama dojdą do szybkiego kompromisu w sprawie reformy budżetowej i kwestii podatkowych. Inwestorzy nastawieni na wzrosty, w tym stratedzy sześciu największych firm prowadzących działalność na Wall Street, są zdania, że spadek wartości indeksu jest dobrym momentem, by znów wyruszyć na zakupy i skorzystać z okazji.
Powodem do optymizmu w sprawie klifu fiskalnego mogą być pozytywne komentarze przedstawicieli Kongresu, którzy stwierdzili, że wstępne rozmowy negocjacyjne są konstruktywne. Z tego powodu koniec poprzedniego tygodnia na giełdach w Stanach Zjednoczonych był optymistyczny. Mamy więc do czynienia z dwoma scenariuszami. Ten wzrostowy mówi o potencjalnej okazji do zajęcia długich pozycji na S&P 500. Ten spadkowy sugeruje, że w perspektywie kolejnych tygodni lub nawet miesięcy, przy braku decyzji w sprawie klifu fiskalnego, zmienność może się zwiększyć, co może oznaczać kontynuację spadków rozpoczętych na przełomie września i października.
Patrząc na niektóre prognozy długoterminowe, rzeczywiście aktualna sytuacja zdaje się być dobrym momentem na podjęcie decyzji, czy wejść na rynek. Jeden z funduszy wchodzących w skład grupy Wells Fargo prognozuje, że indeks S&P 500 może wzrosnąć do poziomu 2000 pkt. w roku 2014, co daje wzrost o przeszło 47% od aktualnej ceny. Głównym powodem, jaki podaje się na poparcie tej tezy są zbyt niskie oczekiwania w stosunku do wzrostu, przy całkiem niezłych danych fundamentalnych. W mojej opinii taki scenariusz jest możliwy, jeżeli założymy, że obecne problemy gospodarki USA zostaną rozwiązane pomyślne, a przyszły rok stanie pod znakiem znacznej ekspansji gospodarczej w ujęciu globalnym. Mimo spadających w ostatnim czasie cen akcji, stratedzy są optymistycznie nastawieni w stosunku do przyszłego roku. Nawet jeżeli hurra-optymistyczny scenariusz Wells Fargo jest przesadzony, to i tak wielu analityków wskazuje na przynajmniej 17% wzrosty w 2013 roku, co da wyrównanie szczytów hossy przy poziomie 1585 pkt. Takiemu scenariuszowi na razie nie pomaga obecna sytuacja ekonomiczna USA, gdzie odbicie w gospodarce po recesji jest według wskaźników najsłabsze od czasów drugiej wojny światowej, a bezrobocie nadal oscyluje w okolicach 8%.
Z drugiej strony, patrząc na wykres indeksu zmienności implikowanej VIX, nazywanego również indeksem strachu, można stwierdzić pewne niezdecydowanie. Nadal pozostajemy pod barierą 19 pkt., która w mojej opinii będzie odgraniczać silne spadki od ewentualnych wzrostów. Wzrost VIX powyżej tej bariery może nasilić spadki związane z brakiem kompromisu w sprawach podatkowych. Patrząc poniżej, mamy poziom 16 pkt., którego przełamanie w dół przez VIX może zbiec się z osiągnięciem lokalnych szczytów na S&P 500, czyli okolic 1400 – 1410 pkt. w krótkim terminie.
Istnieje duża szansa, że decyzja w sprawie „klifu fiskalnego” zostanie podjęta w ostatniej chwili, co dodatkowo będzie zwiększać napięcie na rynku i wzrost zmienności cen akcji. Perspektywa „rajdu Św. Mikołaja” stoi zatem pod znakiem zapytania. Tak czy inaczej, koniec roku na rynkach akcyjnych zapowiada się gorący mimo, iż za oknem panują temperatury bliskie zeru.
Marcin Niedźwiecki
specjalista rynku CFD i Forex
City Index