Strefa euro może zwiększyć siłę nabywczą funduszy ratunkowych
Środki, jakie zostaną zebrane, by w kluczowych momentach ratować rentowności obligacji krajów peryferyjnych w Europejskim Mechanizmie Stabilności (ESM), mogą działać podobnie, jak poprzedni fundusz ratunkowy EFSF. Instrument, jaki został wykorzystany w tym drugim przypadku, może wzmocnić siłę ESM przez udział sektora prywatnego. Oczekuje się, że nowy fundusz ratunkowy zacznie funkcjonować od 8 października, a jego wielkość określona została wstępnie na kwotę 500 miliardów euro. Jeśli zostanie użyty mechanizm dźwigni, jak w przypadku jego poprzednika, szacuje się, że siła funduszu może wzrosnąć do 2 bilionów euro.
By taki scenariusz został zrealizowany, kraje Unii muszą zaakceptować warunki lewarowania funduszy. Finlandia jest przeciwna i do tej pory nie wyraziła zgody, by zwiększać siłę funduszu, zgodnie z przedstawionymi warunkami. Dla przypomnienia, lewar funduszy ESM mógłby być osiągnięty podobnie, jak wcześniej, czyli przez ubezpieczenie nowego długu krajów członkowskich. W tym przypadku ESM pokrywałby część strat w sytuacji, w której dane państwo ogłosiłoby bankructwo. Drugi sposób to utworzenie specjalnego wehikułu inwestycyjnego w połączeniu z Międzynarodowym Funduszem Walutowym, czyli fundusze inwestycyjne prywatne. Fundusz, inwestując w dług krajów zagrożonych niewypłacalnością, podnosiłby teoretycznie swój kapitał. ESM w przypadku zdarzenia kredytowego, czyli niewypłacalności ponosiłby straty w pierwszej kolejności.
Warto pamiętać, że zgodnie z ustaleniami Niemcy, będące największym udziałowcem funduszu, posiadają ekspozycję wartą 190 miliardów euro. Dźwignia użyta wobec środków pomocowych może zwiększyć zaufanie na rynku, tak jak stało się to w poprzednim przypadku. Ewentualne zmiany wielkości pomocy ze strony Niemiec mogą być podejmowane przez niższą izbę parlamentu niemieckiego.
Głównym, potencjalnym beneficjentem mechanizmu stabilizującego będzie prawdopodobnie Hiszpania. Znów ożywiła się dyskusja na temat potrzeb nie tylko hiszpańskiego rządu, ale również tamtejszego sektora bankowego, który może stanąć przed potrzebą uzyskania kolejnej pomocy o wartości 60 miliardów euro. Mariano Rajoy do tej pory oficjalnie nie zwrócił się o pomoc, mimo wielu ofert składanych przez uczestników funduszu ratunkowego. Zdanie są podzielone. Jedni uważają, że im szybciej ewentualna pomoc będzie udzielona, tym słabsze będzie przełożenie się perturbacji w Hiszpanii na rynku długu w całej Europie. Z drugiej strony, przyjęcie pomocy będzie wiązało się z wieloma warunkami, które będą musiały zostać spełnione w przyszłości. Na przykładzie Grecji widać, że droga z ostrymi cięciami wydatków i głęboką recesją są dużym ciosem dla suwerenności i wiarygodności państwa. Pod koniec tygodnia rząd Hiszpanii ma przedstawić program kolejnych cięć budżetowych. Sektor bankowy przejdzie serię testów, które mają sprawdzić jego odporność na ewentualne perturbacje oraz ocenić wielkość ewentualnej pomocy.
Rynki mogą reagować nerwowo na doniesienia z Hiszpanii, a szczególnie wrażliwe mogą być notowania banków pod koniec tygodnia. Aktualnie na rynku trwa korekta silnego trendu wzrostowego. Można stwierdzić, że jeśli sytuacja fiskalna w Hiszpanii wymknie się spod kontroli, a testy wykażą większe potrzeby pożyczkowe niż sądzono, korekta może przerodzić się w nową tendencję. Z drugiej strony, silne wsparcie ze strony Europejskiego Banku Centralnego i polityczna wola Mariano Rajoya mogą uspokoić rynki i zwiększyć apetyt na ryzyko.
Marcin Niedźwiecki
specjalista rynku CFD i Forex
City Index