Vox populi…
...vox Dei. Tę starą prawdę zdaje się rozumieć premier Donald Tusk, który zapowiedział "zawieszenie procedury ratyfikacyjnej ACTA". Mniejsza o uzasadnienie, skoro "słowo stało się ciałem". Gorzej, że wyobraźni i zdolności komunikowania się zabrakło wcześniej ministrom, którzy nie tylko z urzędu za sprawę byli odpowiedzialni.
Ministrowie Zdrojewski i Boni, odpowiednio; kultury i cyfryzacji, uchodzili bowiem, w każdym razie dotąd, za światlejszych członków obecnej i przeszłej „drużyny Tuska”, przy czym brak zaplecza politycznego i osobistych ambicji rozumianych jako zaspokajanie własnych dążeń i potrzeb swojej klienteli, czynił ich wiarygodnymi profesjonalistami w oczach opinii. To się, być może bezpowrotnie zmieniło i na nic „zaklinanie rzeczywistości” banalnym stwierdzeniem, że niedawne wypadki „stanowiły ważną lekcję”.
Seria debat, które przed nami nie przyniesie przecież poprawy nastrojów, w każdym razie do czasu uporządkowania krajowego ustawodawstwa w obszarze ochrony własności intelektualnej, dostępu do informacji i dóbr szeroko pojętej kultury, ochrony prywatności wreszcie. Żadne, najlepsze regulacje nie zastąpią jednak dobrego obyczaju, który oznacza także i to, że władza szanując demokratyczny mandat nie unika odpowiedzialności, zaś konsultacje prowadzi przed, a nie po fakcie.
Fasadowe i zastępcze działania w tej sferze należały do praktyk słusznie minionego ustroju. Tym co pozostało niezmienne, jest zdolność ludu do upominania się o swoje, bez względu na to co mówi władza. Warto o tym pamiętać…