Turecki łącznik
Młode społeczeństwo, dynamiczna gospodarka, ścisłe związki z Bliskim Wschodem i dążenie do zachodnich standardów - Turcja ma szansę stać się ważnym ogniwem europejskiej gospodarki. Komentarz na temat bieżącej sytuacji ekonomicznej i gospodarczej oraz szansach rozwoju przedstawia Piotr Szulec, Dyrektor ds. Komunikacji Inwestycyjnej Pioneer Pekao Investment Management.
Europejskie firmy, jeśli chcą handlować z krajami Bilskiego Wschodu, nie mogą zapominać o Turcji. Choćby ze względu na położenie geograficzne: Turcja od południa i wschodu graniczy m.in. z Syrią, Irakiem i Iranem. Od północnego zachodu zaś z Grecją i Bułgarią, a więc Unią Europejską. W tym układzie jej rola jako kraju tranzytowego jest więc nie do przecenienia.
Logistyczny potencjał
Nie tylko geografia ma znaczenie. Turcy doskonale zdają sobie sprawę ze swojej pozycji. Minister gospodarki Nihat Zeybekci mówił przed kilkoma tygodniami na dorocznej konferencji tureckich eksporterów w Stambule, że jego kraj ma bardzo duży logistyczny potencjał. Dla firm zainteresowanych handlem z Bliskim Wschodem to realna szansa na ograniczenie kosztów. Turcja rocznie wysyła na Bliski i Środkowy Wschód towary warte 35,4 mld dol. To dla niej drugi co do wielkości (po krajach Unii Europejskiej) rynek zbytu. Jak wynika z danych TurkStat, drugie miejsce w zestawieniu głównych odbiorców tureckiego eksportu zajmuje Irak (w 2014 roku wartość tureckiego eksportu do tego kraju wyniosła niemal 11 mld dol.), dziewiąte – Zjednoczone Emiraty Arabskie (sprzedaż za 4,7 mld dol.),dziesiąte – Iran (3,9 mld dol.).Największym odbiorcą towarów i usług z Turcji są Niemcy (eksport na ten rynek wart był prawie 14 mld dol.). Trzecie miejsce przypada Wielkiej Brytanii (9,1 mld dol.), czwarte – Włochom (6,6 mld dol.).W pierwszej dziesiątce Unię reprezentują jeszcze Francja (5,9 mld dol.) i Hiszpania (4,4 mld dol.).
Mocni słabości ą innych?
Minister Zeybekci jest przekonany, że Turcja może wręcz wykorzystać zawirowania na globalnych rynkach, by – dzięki elastycznemu podejściu do rynków zbytu – wzmocnić swoją pozycję. Przykładem niech będzie handel z Rosją. To dla Turcji bardzo ważny partner – numer jeden w zestawieniu głównych dostawców towarów z zagranicy i numer siedem wśród rynków eksportowych.- Turcja ma znaczne przewagi w obliczu niepokojów i napięcia wokół Rosji – mówił eksporterom, cytowany przez portal Istanbul Financial Center, Zeybekci.
Chodziło mu prawdopodobnie o skutki unijnych sankcji nałożonych na Rosję. Skończyło się to retorsjami ze strony Moskwy wobec wybranych krajów unijnych. Tymczasem Zeybekci określa stosunki Turcji z Rosją jako dobre.
Uniezależnić się od „gorącego” kapitału
Turecki rząd nie bez powodu troszczy się o eksport: to najlepszy sposób walki z „hydrą”, która dusi turecką gospodarkę. Jest nią wysoki deficyt na rachunku obrotów bieżących. Turcja ma już pierwsze sukcesy w tej walce, deficyt udało się ograniczyć z około 8% PKB w IV kwartale 2013 roku do 5,9% PKB w III kwartale 2014 roku. To niezwykle ważne, gdyż duży deficyt obrotów bieżących oznacza zapotrzebowanie gospodarki na zagraniczny kapitał. Najgorszym wariantem finansowania niedoboru jest sięgnięcie po krótkoterminowy kapitał portfelowy. To właśnie jego ruchy odpowiadają za kłopoty tureckiej liry w 2013 roku. Im deficyt niższy, tym mniejsze ryzyko takich problemów.
Wzrost napędzany ropą
Cytowany wcześniej minister Zeybekci nie ma jednak wątpliwości, że w tym roku deficyt obrotów bieżących spadnie o kolejny punkt procentowy. Turcja ma to zawdzięczać taniejącej ropie. Jej cena na światowych rynkach spada od połowy 2014 roku. Wtedy za baryłkę płacono około 110 dol. Teraz – ponad dwukrotnie mniej. Turcy mają powody do radości, bo ściągają z zagranicy wyjątkowo dużo nośników energii, to około jedna czwarta importu ogółem. TurkStat podaje, że rocznie Turcja kupuje około 18-19 mln ton ropy. Rząd w Ankarze w ostatnich latach starał się zresztą ograniczyć zapotrzebowanie na ropę, jeszcze w połowie poprzedniej dekady kraj kupował 23-24 mln ton ropy. Spadek cen ropy może mieć korzystny wpływ na turecką gospodarkę – będzie wsparciem dla walki z inflacją. Turcja ma z nią problem. Pod koniec ubiegłego roku wskaźnik wzrostu cen sięgał 8,8% (dane za IV kwartał 2014). Turcy liczą, że tania ropa zredukuje inflację w okolice 5% w 2015 roku. Byłby to jeden z najniższych odczytów w tureckiej historii.
Reformy odpowiedzią na kryzys
To właśnie walka z inflacją zmusiła tureckich polityków do podjęcia pierwszych reform pod koniec lat 90. Nabrały one tempa po kryzysie z lat 2000-2001, który obnażył instytucjonalną słabość tamtejszego sektora finansowego. Główny pomysł tureckiego rządu na przełamanie ówczesnego kryzysu polegał na uzdrowieniu instytucji i uporządkowaniu systemu finansowego. Wprowadzono m.in. program dokapitalizowania najmniejszych banków i restrukturyzację banków państwowych. Przestały one pełnić funkcję rządowych agend służących do finansowania wybranych przedsięwzięć i zaczęły działać na komercyjnych, rynkowych zasadach. Rządowi udało się również przekonać Międzynarodowy Fundusz Walutowy (MFW) do kontynuowania programu wsparcia tureckiej gospodarki. Deklaracja MFW, że Turcja otrzyma pomoc finansową, ustabilizowała sytuację na rynku. Rząd zdecydował się również na uwolnienie kursu liry. W maju 2001 roku ogłoszono trzyletni program gospodarczy, który miał wyprowadzić Turcję na prostą. Oprócz płynnego kursu waluty zakładał on utworzenie niezależnego banku centralnego, wprowadzenie reform strukturalnych oraz odpolitycznienie banków państwowych wraz z ich dokapitalizowaniem. MFW w zamian udzielił Turcji kredytu stabilizacyjnego (10 mld dol.).
Bliżej Unii
Reformy nabrały tempa pod rządami Partii Sprawiedliwości i Rozwoju (AK P), która przejęła władzę w 2002 roku i sprawuje ją do dziś. Kontynuowano zmiany w bankach, ale jednocześnie ograniczono rolę państwa w gospodarce, m.in. wprowadzając program prywatyzacji nierentownych państwowych firm, co zapewniło Turcji napływ bezpośrednich inwestycji zagranicznych. Jednocześnie zniesiono ograniczenia dla napływu kapitału z zewnątrz. Ukoronowaniem całego procesu było rozpoczęcie w 2005 roku rozmów na temat wejścia Turcji do Unii Europejskiej. Zresztą samo rozpoczęcie procesu akcesyjnego miało pozytywne skutki i dla tureckiej gospodarki, i dla tureckich instytucji. W naturalny sposób wymuszało bowiem dostosowanie instytucjonalne do standardów unijnych. A wizja wstąpienia kraju do europejskiej wspólnoty poprawiała notowania Turcji u zagranicznych inwestorów.
Efekty już widać
Zainicjowane na początku poprzedniej dekady reformy przyniosły imponujący wzrost gospodarczy. Jeszcze w 2001 roku Turcja zmagała się z recesją – według danych zebranych przez Bank Światowy jej PKB spadał wówczas o 5,7%- a już w następnym roku turecka gospodarka rosła w ponad 6-procentowym tempie. Podobną dynamikę udało się utrzymać w kolejnych latach – aż do 2008 roku, kiedy to wybuchł światowy kryzys finansowy. Drugim widocznym skutkiem reform było okiełznanie inflacji, która jeszcze w 2000 roku sięgała 60-70% rocznie. Dzięki wprowadzonym reformom strukturalnym kraj bez większych problemów poradził sobie z kryzysem w 2008 roku. Gospodarka tąpnęła w 2009 roku (według danych Banku Światowego PKB spadł o 4,8%), ale szybko się pozbierała i już w 2010 roku i notowała wzrost o 9,2%. Dziś turecka gospodarka w dużej mierze opiera się na usługach, przede wszystkim turystyce. TurkStat podaje, że w 2013 roku usługi miały prawie 58% udziału w PKB. Na drugim miejscu znalazł się przemysł (23,6%), na trzecim – rolnictwo (około 7,4%).
Giełda znów na szczytach
Odzwierciedleniem dynamiki zmian w gospodarce jest zachowanie XU100, głównego indeksu giełdy w Stambule. Na początku 2009 roku, gdy kryzys dopiero się zaczynał, miał on niespełna 28,7 tys. pkt. Od tamtej pory giełda niemal nieprzerwanie rośnie. Apogeum nastąpiło w maju 2013 roku, gdy indeks pobił swój historyczny rekord, osiągając pułap 93,2 tys. pkt. Korektę wcześniejszych wzrostów pogłębił kryzys polityczny, który wybuchł 17 grudnia 2013 roku. Wtedy to doszło do wielu aresztowań kilkudziesięciu polityków rządzącej partii AKP oskarżonych o korupcję. Kryzys wstrząsnął sceną polityczną i rynkiem finansowym, bo oznaczał coś więcej niż tylko zamykanie w więzieniach polityków przyjmujących łapówki. Same aresztowania były głównym akordem walki o wpływy, jaką toczył premier Recep Tayyip Erdoğan z ruchem Fethullaha Gulena, który formalnie wspierał AKP.
Giełda nie najlepiej znosiła to zamieszanie. W ciągu ostatnich dni grudnia jej główny indeks spadł aż o 15%. Jednak spadki trwały relatywnie krótko, bo do końca marca 2014 roku. Od tamtej pory indeks znów piął się w gorę, by pod koniec stycznia 2015 roku osiągnąć poziom 91,15 tys. pkt. Tym samym zbliżył się do swoich rekordowych odczytów.
Siła w młodości
Największą szansą Turcji jest jej… młodość. W poprzedniej dekadzie przybyło 10 mln Turków, obecnie populacja zbliża się do poziomu 77 mln osób. Prognozy tureckiego urzędu statystycznego wskazują, że liczba mieszkańców Turcji będzie stopniowo wzrastać – w 2020 roku ma być ich już 82 mln, w 2030 – około 88 mln. Struktury wiekowej tureckiego społeczeństwa zazdrościć mogą starzejące się kraje Europy. Dziś połowę ludności Turcji stanowią osoby, które nie ukończyły 30. roku życia. Według prognoz w najbliższej dekadzie liczba osób w wieku produkcyjnym będzie rosła szybciej niż ogólna liczba mieszkańców Turcji. Demografia, idealne położenie geograficzne, które czyni z kraju łącznik między Zachodem i Wschodem, prorynkowy, nieuciekający od reform rząd – to wszystko sprawia, że rynek nad Bosforem ma przed sobą dobre perspektywy mimo zawirowań z ostatnich lat. Turcja aspiruje do czołówki rynków wschodzących. I ma duże szanse, by się w niej znaleźć.
Piotr Szulec
Dyrektor ds. Komunikacji Inwestycyjnej
Pioneer Pekao Investment Management.