Test dopiero przed rynkami

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

gielda.33.250x167Nie można jeszcze przesądzać, że po piątkowym odbiciu wszystko wróciło do normy, bo indeksy muszą jeszcze pokonać ostatnie szczyty. W poniedziałek dokonał już tego Nikkei.

Piątek przyniósł odbicie po trwającej nieco ponad jedną sesję gwałtownej korekcie spadkowej w Europie. Przyczyna korekty, czy też raczej jej pretekst, to odtajniony protokół z ostatniego posiedzenia FOMC (amerykański odpowiednik naszej RPP), na którym pojawiły się głosy wzywające do ograniczenia programu skupu aktywów przez Fed, który wydaje na to 85 mld USD miesięcznie. W piątek właściwie nie pojawiły się żadne nowe czynniki przemawiające za zmianą nastrojów, jednak odwróciły się one samoistnie – po korekcie kosztującej indeksy utratę ok. 2 proc. wartości błyskawicznie znaleźli się chętnych do zakupu przecenionych akcji i to dzięki nim Europa zanotowała udaną końcówkę tygodnia.

Mniej więcej to samo można powiedzieć o Wall Street, gdzie S&P wzrósł o 0,9 proc. i brakuje mu jeszcze 15 pkt (1 proc.) do osiągnięcia tegorocznego szczytu trendu (ustanowionego zaledwie w ostatni wtorek). Niekoniecznie będzie to jednak prosta droga – podobnie jak w przypadku giełd europejskich – zakupy akcji po ich gwałtownej przecenie to na rynku byka niemal odruchowa reakcja inwestorów. Jednak prosta rezerwa rynkowa wynikająca z zakupu przecenionych akcji została wyczerpana i trzeba teraz zdecydować, czy kupować dalej. Ponieważ ostatni rajd trwa już długo (S&P zakończył pierwszy w tym roku tydzień na minusie) kwestia poważniejszej niż dzień czy dwa korekty jest wciąż otwarta.

Tego poglądu kompletnie nie podzielają inwestorzy w Japonii, gdzie Nikkei zyskał dziś 2,4 proc. i minął już ostatni szczyt hossy tworząc nowy. To reakcja inwestorów na pogłoski o zamiarze nominowania Haruhiko Kurody na szefa banku centralnego. W ocenie lokalnych ekspertów Kuroda zrobi wszystko czego zażąda premier Shinzo Abe, a to oznacza także możliwość dalszego luzowania polityki pieniężnej. Reakcja rynkowa na perspektywę utraty niezależności banku centralnego jest jak widać entuzjastyczna. Indeks w Szanghaju wzrósł o 0,5 proc., mimo że wstępny odczyt PMI dla sektora produkcji w lutym wskazał na jego spadek do 50,4 wobec 52,3 w styczniu. Kospi stracił natomiast 0,5 proc., lecz w Azji traktowanej jako całość, przeważały dziś zwyżki.

Tak też będzie w Europie dziś rano. Na ile ta tendencja zostanie utrzymana nie potrafię przesądzić. Brakuje dziś istotnych publikacji makro, co sprzyja rynkowi. Poznamy zapewne wstępne wyniki wyborów we Włoszech, ale rynek nie wydaje się przesadnie zainteresowany tymi rozstrzygnięciami.

W Polsce poznamy dane dotyczące stopy bezrobocia i sprzedaży detalicznej. Trudno oczekiwać optymistycznego sygnału. Warszawski parkiet pozostaje słaby na tle nie tylko rynków globalnych, ale także Europy i regionu. Nie ma powodu, by akurat dziś miała nastąpić odmiana.

Emil Szweda
Open Finance