Temat numeru: Trzeba zapomnieć o myśleniu, że jest się pępkiem świata
Z prezydentem Sopotu Jackiem Karnowskim rozmawia Maciej Małek Jacek
Spotykamy się w momencie szczególnym, przed paroma dniami IAFF ogłosiła, że Sopot będzie areną halowych lekkoatletycznych Mistrzostw Świata 2014.
Traktujemy to jako wyzwanie. By mu sprostać, trzeba zgromadzić budżet gwarantujący przeprowadzenie imprezy na poziomie odpowiadającym jej randze. Przypomnę, że po wojnie Polska nie gościła światowego championatu. Samo miasto wygeneruje na ten cel maksymalnie 7,5 miliona złotych. Przenośną bieżnię – wydatek rzędu 5,5 miliona złotych – sfinansuje resort sportu, resztę zamierzamy pozyskać od sponsorów.
W czym tkwi tajemnica Waszych i Pana osobiście sukcesów?
Z Sopotem jestem życiowo i zawodowo związany od zawsze. Dla mnie to miejsce magiczne. Mottem moich działań jest „Łączy nas Sopot, łączą nas jego mieszkańcy”. To nie puste frazesy, lecz drogowskaz i kryterium oceny projektów. Kluczem do sukcesu jest także niezbędna dawka pokory. Jeżdżąc po świecie, poznałem wiele wyjątkowych miejsc i ludzi. To pozwala zapomnieć o myśleniu, że jest się pępkiem świata. Że nasza lokalizacja czy projekt są jedyne i wyjątkowe.
Oczy świata były jednak zwrócone na Sopot, kiedy premierzy Putin i Tusk przechadzali się sopockim molo, mając za plecami Nowy Dom Zdrojowy i Centrum Konferencyjne…
To powód do satysfakcji i dumy. Wspomniane przez pana spotkanie obu przywódców pozwoliło rozpropagować naszą sztandarową inwestycję. Centrum Sopotu to wyjątkowy co do skali inwestycji – jej wartość to ponad 90 milionów euro – dodajmy, że udany, gdy idzie o efekty, przykład partnerstwa publiczno-prywatnego. Nowe Centrum to projekt realizowany przez powołaną w tym celu Spółkę Centrum Haffnera. Jej udziałowcami są: Sopot, który wniósł aportem grunty należące do miasta, NDI S.A. – generalny wykonawca oraz bank PKO BP zapewniający finansowanie całej inwestycji.
Jak udało się zapewnić zgodne współdziałanie partnerów?
Nie była to droga usłana różami. Rozliczne donosy, kryzys światowych finansów, recenzje domorosłych specjalistów, przekonanych, że oni zrobiliby to lepiej, że o podchodach rozmaitych służb wspierających IV RP nie wspomnę. Czynnikiem sukcesu, bo dziś już wiemy, że Centrum Haffnera się w Sopocie udało, było określenie na samym wstępie rejestru korzyści partnerów. Miasto otrzymało nową przestrzeń publiczną, nowoczesną, wielofunkcyjną i estetyczną. Nieprzypadkowo sercem inwestycji jest Dom Zdrojowy. Pijalnia wody solankowej z sopockiego Zdroju św. Wojciecha nawiązuje do przedwojennej tradycji kurortu, podczas gdy Państwowa Galeria Sztuki o pow. 2840 mkw., największa i najnowocześniejsza w Polsce północnej, symbolizuje czas, który nadchodzi. Obok wystaw i wernisaży aranżuje performance i prezentacje multimedialne. Nowoczesna infrastruktura pozwala organizować spotkania biznesowe, których oprawę stanowi widok, jaki z panoramicznej windy roztacza się na molo, pobliskie plaże i wody Zatoki Gdańskiej. Integralna część Domu Zdrojowego to centrum kongresowe, połączone z Sheraton Sopot Conference Center & Spa, które stanowiło miejsce licznych spotkań organizowanych w ramach polskiej prezydencji. To źródło dodatkowej satysfakcji i promocji miasta, którego oferta turystyczna spełnia dzisiaj oczekiwania najbardziej wymagających gości.
Mówi Pan o korzyściach, a co z podziałem ryzyka?
To również istota rozwiązania, które przyjęliśmy wraz z partnerami. Pozwoliło to uwolnić miasto nie tylko od kosztów realizacji projektu, ale także uniknąć ryzyka kredytowego, jak i wynikającego ze wzrostu kosztów. Wróćmy jednak do rejestru korzyści. Oddanie w ramach inwestycji tunelu pod ulicą Grunwaldzką, który miał licznych przeciwników, sprawiło, że wprost z popularnego „monciaka”(ul. Boh. Monte Cassino) przechodzimy na molo. Nowe przestrzenie wokół placu Przyjaciół Sopotu zyskały nowy wyraz dzięki małej architekturze z licznymi kawiarenkami i ogródkami, uzupełniającymi ofertę nowoczesnego Multikina z sześcioma salami projekcyjnymi, salonem EMPIK-u i gastronomią.
To wszystko, jeśli chodzi o Centrum?
Inwestycję uzupełnia budynek biurowo-parkingowy opodal hotelu Sofitel Grand, mały zespół mieszkalny, niezbędna infrastruktura techniczna oraz drogowa wraz z nowymi (ponad 400) miejscami parkingowymi.
Czy nie ucierpią na tym inne, mniej reprezentacyjne i oddalone od centrum kwartały w mieście?
Przeciwnie. Zachęceni efektami i bogatsi o doświadczenia zgromadzone podczas projektu prowadzonego przez spółkę Centrum Haffnera, podjęliśmy wraz z PKP S.A. współpracę w zakresie rewitalizacji sopockiego dworca, wraz z terenami przyległymi o łącznej powierzchni 17 tys. mkw. Projekt obejmuje budowę sześciu obiektów handlowych, dwupoziomowe parkingi podziemne wraz parkingiem naziemnym przy ul. Kolejowej oraz modernizację węzła komunikacyjnego wokół ulicy Kościuszki, w tym budowę dwóch rond.
Co zachęca partnerów prywatnych?
Jesteśmy transparentni i wiarygodni. Szanujemy partnera, któremu jako inwestorowi projekt musi zapewniać nie tylko obsługę zaciągniętego na jego realizację kredytu, ale również długofalowe zyski. Dbając o zabezpieczenie interesów miasta i jego mieszkańców, nie wystarczy mieć power i szczęście, choć są one nieodzowne. Właściwe konstruowanie umów, podział zadań i ryzyk zgodnie z kompetencjami partnerów pozwalają na zabezpieczenie stron, w tym nieczystych zagrań, również z obszaru relacji innych niż biznesowe. Dobra atmosfera, komunikacja z mieszkańcami, którzy udzielają wsparcia i z życzliwym zainteresowaniem witają kolejnych inwestorów dopełniają reszty.
Nie obawia się Pan, że gwałtowny rozwój grozi utratą dotychczasowego oblicza i charakteru miasta?
Po raz kolejny muszę zaprzeczyć. Nie wiem, czy jest pan świadom, że przez Sopot, konkretnie aleją Niepodległości, każdego dnia przejeżdża 40 tys. pojazdów głównie w ruchu tranzytowym pomiędzy Gdańskiem i Gdynią. Emisja hałasu i spalin stąd wynikających, to dopiero wyzwanie. Budowa kolejnej arterii naziemnej naruszyłaby tkankę miasta, jego kuracyjny charakter, że o zagrożeniu wyburzeniami naszej dumy, jaką stanowi zabytkowa sopocka zabudowa nie wspomnę. Dlatego od kilku już lat pracujemy nad wyprowadzeniem ruchu tranzytowego, a dokładnie rzecz biorąc, ulokowaniem go pod ziemią.
A konkretnie?
Po rozważeniu wszystkich wariantów doszliśmy do przekonania, że jedyny sposób na odkorkowanie Sopotu, zmniejszenie zanieczyszczenia powietrza oraz obniżenie poziomu hałasu stanowi budowa tunelu o długości 3,5 km, wyposażonego w dwa pasy ruchu w każdym z kierunków (rozgraniczone pasem technicznym), którego wjazd umieścimy w pobliżu torów kolejowych na terenie hipodromu, ok. 100 metrów od granic miasta. Wylot, pomiędzy aleją Niepodległości i torami kolejowymi zlokalizujemy u zbiegu wspomnianej alei i Haffnera. Po dokonaniu wstępnych odwiertów i prac geodezyjnych na terenie hipodromu analizujemy modele finansowania tak dużej inwestycji.
Miasto to nie tylko infrastruktura…
Bez wątpienia. Lecz to ona właśnie determinuje możliwości rozwoju miasta, przyciąga inwestorów, wreszcie decyduje o jakości życia mieszkańców i atrakcyjności oferty dla turystów i kuracjuszy, coraz liczniej odwiedzających nasze miasto również poza tradycyjnym sezonem letnim.
Skąd zatem czerpać środki niezbędne dla realizacji ambitnych planów inwestycyjnych?
O zaletach PPP już wspominałem. Jako partner nie jesteśmy łatwi, ale wiarygodni i atrakcyjni. Budowa właściwych relacji z inwestorami i biznesem sprawia, że kolejne duże firmy lokują swą działalność w naszym mieście. Dotyczy to również sektora finansowego, instytucji ubezpieczeniowych i doradczych. To daje efekt synergii, ułatwia kontakty, podnosi prestiż i wzajemne zaufanie. Rozszerza również bazę podatkową, bowiem stosując system zachęt w obszarze podatków lokalnych, pozyskujemy kolejnych partnerów, a wraz z nimi dochody i atrakcyjne miejsca pracy dla mieszkańców.
Co z projektem mariny wyspowej, który od początku wzbudzał emocje?
Zanim odpowiem na to pytanie, przypomnę, że Sopot to znany w Europie ośrodek windsurfingu, a miejscowi wychowankowie, że wymienię tylko Przemysława Miarczyńskiego, zdobywają laury dla Sopockiego Klubu Żeglarskiego na największych światowych regatach, a w Londynie będą walczyć o olimpijskie laury. Marina przy molo, otwarta w lipcu br. okazała się wielką atrakcją nie tylko dla żeglarzy, ale także dla spacerujących tam licznie mieszkańców i gości. Rozszerza także możliwości organizacji w Sopocie prestiżowych regat oraz prowadzenia szerokiego szkolenia żeglarskiego dzieci i młodzieży. Ideę wychowania morskiego i promocji żeglarstwa realizujemy praktycznie od 2009 r., obejmując lekcjami żeglarstwa sopockich gimnazjalistów. Ten pionierski w Polsce program finansuje miasto, a obok rejsu dużym jachtem po Zatoce Gdańskiej obejmuje on teorię nawigacji, żeglarstwa, bezpieczeństwa na wodzie, praktyczne zajęcia z ratownictwa, szkolenie windsurfingowe i na katamaranach.
Inicjatywa budowy wyspowego portu jachtowego w Sopocie, poza mariną przy molo zrodziła się z potrzeby poszukiwania nowych impulsów rozwoju miasta. W wyniku konkursu wybraliśmy projekt zakładający lokalizację mariny na sztucznej wyspie. Ostatnia aktualizacja projektu autorstwa arch. Tomasza Bosiackiego miała miejsce w 2006 r. i stanowiła efekt badań modelowych, jakie miasto zleciło w rejonie planowanej inwestycji pod kątem wiatrów, falowania, zachowań dna morskiego i ruchów w obrębie linii brzegowej. Nieprzerwanie promujemy projekt podczas międzynarodowych targów inwestycyjnych.
Coraz częściej słyszymy, że w nowej perspektywie finansowej Unii Europejskiej 2014-2020, o środki będzie trudniej niż dotąd…
Nie obawiam się tego. Inna alokacja środków, oznacza, że zmianie ulegnie rola instrumentów finansowych. Dotacje zastąpi konkurs ofert i programów, a zwrotny charakter wsparcia finansowego wymusi efektywność nie tylko w zakresie prowadzenia inwestycji, lecz długofalowych efektów mierzonych ekonomicznie, społecznie, wreszcie w kontekście skutków środowiskowych. Nasza strategia rozwoju od dawna zakładała taki rozwój wydarzeń. Stąd właśnie dążenie do zrównoważonego rozwoju, gdzie edukacja, dbałość o środowisko, ochrona dziedzictwa kulturowego i zabytków kultury materialnej, obok rozwoju turystyki, usług, zaawansowanych technologii, w tym w zakresie źródeł energii odnawialnej, sprawnej infrastruktury technicznej i kształtowania ładu przestrzennego stanowią filary rozwoju.
Kończąc, powrócę do bariery rozwoju, bo tak traktuję relacje na linii przewodniczący Rady Miasta Wojciech Fułek a prezydent.
Pan przewodniczący stoi na czele organu, który z mocy demokratycznego mandatu nadzoruje pracę Zarządu Miasta. Szanuję to i sankcjonuję w codziennej pracy. Osobiste relacje nie mają tu żadnego znaczenia. Inna sprawa to efekty podejmowanych działań. Jeśli bowiem po roku prac na projektem nowego statutu miasta, które pilotował pan przewodniczący, wojewoda uchyla 22 punkty, to mnie pozostaje tylko zacytować biblijne „po owocach ich poznacie”. Na marginesie, kontestowanie wszystkiego, czego dokonano w Sopocie w ostatniej dekadzie, to również kwestionowanie własnych dokonań, bowiem Wojciech Fułek przez trzy kadencje był moim zastępcą i bliskim współpracownikiem. Hasło, które podnosi, „teraz mieszkańcy”, zdaje się sugerować, że dotąd było inaczej. Szczęśliwie większość wyborców, za co z tego miejsca jeszcze raz dziękuję, zdaje się być innego zdania.
Dziękuję za rozmowę.