Taśmy mogą namieszać na Książęcej
Dziś będziemy mieć okazję sprawdzić wpływ polityki na giełdę. Niespodziewany ciąg dalszy afery taśmowej wysadził z siodła część rządu i marszałka Sejmu, a nie można wykluczyć, że na tym się nie skończy. W tej odsłonie wątki gospodarcze zdają się przeważać nad obyczajowymi, czego dowodem są dymisje w kierownictwie resortu skarbu, które mogą zaniepokoić inwestorów.
Do końca środowego handlu wydawało się, że dziś będziemy się zastanawiać jedynie nad tym, jak wysoko zajść mogą indeksy na warszawskim parkiecie. Już wczoraj radziły sobie one doskonale. WIG20 szedł niemal równo z najlepszymi. Prawie 2 proc. zwyżka zdołała wymazać znaczną część negatywnych sygnałów, jakie pojawiły się na początku tygodnia. Stwarzała też bykom dogodną sytuację do, wydawało się, dość łatwego ataku na poziom 2400 punktów, do którego pokonania wystarczałoby zaledwie kilkanaście punktów.
Wieczorne wydarzenia na scenie politycznej, będące nieoczekiwaną konsekwencją kolejnej odsłony afery taśmowej, powodują, że taki scenariusz nie jest już wcale przesądzony. Doskonałe nastroje, panujące zarówno w Warszawie, jak i na większości znaczących parkietów, mogą nie wystarczyć, by zniwelować niepokój związany nie tylko z trzęsieniem stołków w ministerstwach skarbu oraz gospodarki, wskazującym na to, że sprawa dotyczyć może istotnych kwestii gospodarczych, dotyczących być może i spółek i całych branż. Pojawiły się bowiem również spekulacje, że może dojść do dymisji całego rządu i ogłoszenia przedterminowych wyborów parlamentarnych. Choć przyspieszone byłyby one pewnie niewiele, ale w warunkach mocno skomplikowanej sytuacji po wyborach prezydenckich, każdy tydzień może mieć znaczenie. Wydaje się, że to czy do przyspieszenia dojdzie, będzie zależeć od tego, jaki wariant politycy Platformy uznają za bardziej dla siebie korzystny. Trudno tu cokolwiek prognozować, każdy scenariusz jest możliwy, zarówno w perspektywie doraźnej, jak i docelowej, czyli układu sił po wyborach.
W kwestiach rynkowych, wiele zależeć będzie prawdopodobnie nie tylko i nie tyle od nastrojów naszych inwestorów, ale przede wszystkim od ocen graczy z zagranicy. Jakkolwiek kontrowersyjnie by to nie brzmiało, można się obawiać, że wyczulony ostatnio na polityczne ryzyko globalny kapitał skojarzy Polskę nie z liderem gospodarczego wzrostu, ale wrzuci nas do tego samego koszyka, w którym znajdują się lub znajdowały choćby Turcja, czy Węgry. Reakcje po zaskakujących wynikach wyborów prezydenckich były spokojne, lecz sentyment może zmienić się bardzo szybko, a powody do tego są wystarczająco poważne.
Nocne i poranne lekkie umacnianie się kursu złotego do głównych walut wskazuje na razie na brak nerwowości i reakcji, ale to nie dowód, że zagranica uznaje, że nic się nie stało. Traderom nie brakuje przecież innych ciekawych tematów, szczególnie że w Nowej Zelandii niespodziewanie doszło do obniżki stóp procentowych. Nami mogą zająć się później.
Na innych rynkach trudno znaleźć jednoznaczne wskazówki. Widać lekką korektę w notowaniach miedzi, Nikkei idzie w górę o 1,5 proc., a w Szanghaju lekkie zniżki.
Symbolicznie w dół idą notowania kontraktów na indeksy amerykańskie i europejskie, co może sugerować chęć skorygowania wczorajszych silnych wzrostów na głównych giełdach.
Dane z Chin o produkcji przemysłowej i sprzedaży detalicznej okazały się zbliżone do oczekiwań, lekko słabiej wypadła dynamika inwestycji w największych aglomeracjach. Po południu czekają nas ważne informacje ze Stanów Zjednoczonych o sprzedaży detalicznej, liczbie wniosków o zasiłek dla bezrobotnych oraz zapasach towarów. Wciąż toczą się przepychanki w sprawie Grecji, choć znów wygląda na to, ze wszystko jest na dobrej drodze, ale nocne rozmowy doprowadziły jedynie do konkluzji o konieczności zintensyfikowania prac przez Greków.
Roman Przasnyski,
analityk niezależny