Taksówka za 33 grosze, sposób na likwidację wykluczenia komunikacyjnego w Polsce
Przemyślenie u nas takiego rozwiązania sugerowałem już kiedyś „na piśmie” ale, że jakaś nasza władza się nad tym przynajmniej zastanowi nie miałem, rzecz jasna, nadziei. Jednak kropla drąży skałę, więc wywód powtórzę zwłaszcza, że przykładu z taksówkami po 33 grosze za kurs wówczas nie znałem.
Regularny transport publiczny poległ w starciu z kosztami i wielką gamą innych pilnych potrzeb finansowanych z lokalnych budżetów
Tym bardzo dziś bogatym państwem, w którym żyją jednak w miarę liczni niezamożni ludzie, jest Korea Południowa. Poza nawiasem wibrującego nowoczesnością i dynamizmem społeczeństwa znaleźli się tam ludzie starsi, mieszkający na wsi.
Kraj jest górzysty, więc droga do najbliższego miasteczka po zakupy, do lekarza czy w sprawie urzędowej może być uciążliwa. Regularny transport publiczny poległ w starciu z kosztami i wielką gamą innych pilnych potrzeb finansowanych z lokalnych budżetów. Wiejscy emeryci w Korei Południowej byli zatem, jak zesłańcy na Syberii, których nie trzeba było pilnować, bo z powodu wielkich odległości i braku dróg ‒ nie było jak uciec z katorgi.
Proces był stopniowy, lecz nieubłagany. W jego efekcie mnóstwo wsi i osad z „zapadłych” rejonów Korei Południowej nagle zostało pozbawionych komunikacji. Młodzi i mieszkańcy w sile wieku mieli samochody, motocykle, a w ostateczności rowery. Ludzie starsi i zarazem biedni, z dziećmi w mieście, zostali na lodzie.
Czytaj także: XV Kongres Gospodarki Elektronicznej, jak zmniejszyć wykluczenie społeczne osób niepełnosprawnych?
Projekt „Taksówka za 100 wonów”
Siedem lat temu władze powiatu Seocheon na zachodnim wybrzeżu uznały, że zamiast łożyć na niezwykle drogą sieć autobusową ułatwią ludziom życie i dofinansują bardzo hojnie podróże taksówkami.
Rozwiązanie nazwano „Taksówką nadziei”, ale od momentu, gdy chwyciło ‒ mówi się o „Taksówce za 100 wonów”. 100 wonów to opłata uiszczana przez pojedynczego pasażera, reszta czyli lwia część rzeczywistego kosztu, pokrywana jest ze środków publicznych. Po dzisiejszym kursie 100 wonów to właśnie 33 grosze.
Kilka lat później przykład z powiatu Seocheon wzięło całe państwo. W grudniu 2017 roku serwis Korea Bizwire zapowiadał, że już za kilka tygodni groszowy serwis taksówkowy obejmie społeczności wiejskie wszystkich 82 powiatów państwa.
Władze (…) uznały, że zamiast łożyć na niezwykle drogą sieć autobusową ułatwią ludziom życie i dofinansują bardzo hojnie podróże taksówkami
Taksówki za 33 grosze pomyślane zostały z myślą o osobach starszych, ale z rozwiązania mogą też korzystać ludzie biedni oraz ci wszyscy, którzy mieszkają dalej niż 700 metrów od najbliższego przystanku transportu publicznego. W niektórych powiatach objęto nim także kobiety w ciąży.
Wysoka dyscyplina i świadomość wysokich kosztów pokrywanych przecież z podatków sprawia, że seniorzy podróżują w większych grupach. Koszty dopłat dzielone są pół na pół przez budżet centralny i dany lokalny. Pomoc nie ogranicza się do zapewnienia transportu. W okolicach miejscowych targowisk i centrów handlowych widać młodych ludzi w żółtych kamizelkach pomagających np. w przenoszeniu i ładowaniu zakupów do taksówek.
Ponieważ nierzadkie są potrzeby wyjazdów na dalsze odległości, ustalona została również stawka 1500 wonów (ok. 5 zł) za dłuższe kursy w granicach powiatu. Wg licznika, jazdy wykonywane w ramach „taksówek za 33 grosze” kosztują mniej więcej od 10 000 do 25 000 wonów, tj. od 33 do ponad 80 zł.
Czytaj także: Niełatwa droga do transportu publicznego bez emisji
Jak zlikwidować wykluczenie komunikacyjne w Polsce?
Poza korzyściami finansowymi program ma zalety społeczne, wydobywa z zamknięcia w malutkim lokalnym otoczeniu, umożliwia osobiste relacje ze światem i innymi niż sąsiedzi ludźmi.
The New York Times podaje, że w 2020 roku z subsydiowanych taksówek skorzystało prawie 40 tys. mieszkańców 40 wsi powiatu Seocheon, a władze lokalne wydały na to równowartość 147 tys. dolarów.
W skali całego kraju liczba pasażerów wyniosła 2,7 mln. Skala nie oszałamia, ale to lepsze niż poprzestanie na narzekaniu, jak u nas.
Sądzę, że warto wydać kilkadziesiąt milionów złotych na paroletnią próbę-eksperyment z polskim „wiejskim Uberem” na wzór taksówki za 33 grosze
Polska nie Korea, więc kopiowanie jeden do jeden nie ma sensu, ale coś trzeba robić z wykluczeniem komunikacyjnym na terenach wiejskich. Odbudowa sieci połączeń na wzór PKS z PRL nie wchodzi w rachubę z powodu kosztów i braku racjonalności.
Nikt już nie pamięta, że sieć PKS została zbudowana pod potrzeby wielkich fabryk, które zatrudniały ludzi skąd tylko popadło. Inne cele niż codzienny dowóz i odwóz siły roboczej były kwiatkiem do kożucha.
Prywatne linie autobusowe i minibusowe bazują na przynajmniej minimalnie dochodowych trasach dowozu ludzi z mniejszych miast do pracy, szkół i uczelni w pobliskiej metropolii.
Sądzę, że warto wydać kilkadziesiąt milionów złotych na paroletnią próbę-eksperyment z polskim „wiejskim Uberem” na wzór taksówki za 33 grosze, dostosowanym do naszych potrzeb, możliwości i warunków.
Jan Cipiur