Ta ziemia do Polski należy
Epopeja Monte Cassino, przez moje pokolenie widziana oczami Melchiora Wańkowicza, który równie plastycznie, co przejmująco opisał zmagania o wzgórze, z którego Niemcy uczynili niezdobytą zdawało się twierdzę, odżyła na nowo w 70 rocznicę zmagań żołnierzy II korpusu, które otworzyły drogę na Rzym zachodnim aliantom.
Wzorem premiera Donalda Tuska, który zacytował we wczorajszym przemówieniu słowa piosenki, tak nieśmiertelnej jak sława poległych u stóp odbudowanego pięknie opactwa, przywołuję w tytule tę frazę z Czerwonych maków, bo w lapidarnej formie oddają one przyczynę i najgłębszy sens determinacji naszych żołnierzy, którzy swą krwią zraszali skaliste wzgórze, porosłe tym symbolicznym już kwieciem. Otóż otwierając drogę na Rzym, podkomendni generała Andersa wierzyli, ze otwierają drogę do wolnej Ojczyzny.
Tak się nie stało, a Ci z bohaterów, którym udało się przeżyć te i następne zmagania doznało potem wielu upokorzeń i zawodów, jedni na obczyźnie inni w kraju, do którego pomimo wszystko zdecydowali się wrócić. Tu jednak zamiast zasłużonej sławy i podziwu rodaków, musieli zdawać sprawę ze swoich kontaktów, przyczyn powrotu i często bezskutecznie poszukiwać jakiejkolwiek pracy, o ile właśnie nie przebywali w więzieniu.
Po latach, gdy pokolenie dzieci i wnuków wywalczyło wolność, tym większa satysfakcja tych, którzy doczekali i mogli, jak wczoraj, podzielić się swoją radością, z tymi, których krew pomimo, że wsiąkła we włoską ziemię, nie okazała się ofiarą daremną, a plon wydała na ojczystej ziemi.
Licznie przybyłe na tę jakże ważną polską nekropolię grono harcerek i harcerzy pozwala wierzyć, ze nie tylko pamięć o bohaterskich czynach zdobywców Monte Cassino przetrwa. Niech również słuszna duma z dokonań współczesności, wytycza szlaki naszego przyszłego rozwoju, a słowo Ojczyzna niech nigdy nie będzie pustym dźwiękiem.