Sytuacja na rynkach finansowych – 12.11.2012
Za nami tydzień zdominowany wyborami prezydenckimi w Stanach Zjednoczonych. Dosyć powszechna w ostatnich miesiącach była opinia inwestorów, że przed elekcją nie dojdzie do żadnych poważnych spadków na amerykańskich giełdach. W tym duchu również oceniane były działania zarządu FED-u o uruchomieniu programu QE3, jako pomoc dla rynków aktywów ryzykownych, a przez to pośrednia pomoc urzędującemu prezydentowi w reelekcji.
Trudno ocenić w jak dużym stopniu dobre nastroje na rynkach pomogły prezydentowi Obamie w zwycięstwie, ale faktem jest, że pomimo dosyć wyrównanych sondaży tuż przed głosowaniem, jego wygrana była wyraźna. Na, mimo wszystko, spodziewane rozstrzygnięcie wyborcze inwestorzy zareagowali jednak wyprzedażą akcji. Można to chyba tłumaczyć zakończeniem gry pod wybory i powrotu do obaw o zbliżanie się tzw. fiskalnego klifu, czyli momentu wejścia w życie drastycznych podwyżek podatków i automatycznych cięć budżetowych.
Przed nami zapewne okres wielotygodniowych negocjacji pomiędzy republikanami a demokratami, podobny do tego, co widzieliśmy latem ubiegłego roku w sprawie podwyższenia limitu długu publicznego. Wówczas długotrwały brak porozumienia wpłynął bardzo negatywnie na rynek, co zapewne inwestorzy maja w pamięci. Nadal też widać zniecierpliwienie brakiem pozytywnego wpływu na rynki aktywów ryzykownych programu QE3. Ma to odbicie na rynku surowcowym, gdzie notowania miedzi, złota, srebra czy ropy naftowej są w wyraźnych trendach spadkowych od momentu decyzji FED-u. Po raz pierwszy też od wielu kwartałów duża grupa spółek amerykańskich zaprezentowała wyniki gorsze od oczekiwań analityków. Splot tych czynników spowodował, że byki nie mają siły utrzymywać indeksów blisko rocznych maksimów. Apetyt na ryzykowne aktywa jest dużo mniejszy niż we wrześniu, a krótkoterminowa przewaga sprzedających jest coraz wyraźniejsza.
Patrząc na zachowanie warszawskiego parkietu w minionym tygodniu, po raz drugi z rzędu możemy powiedzieć, że byliśmy silniejsi od głównych rynków. Ponownie głównymi rozgrywającymi byli inwestorzy zagraniczni i ich popyt skierowany przede wszystkim na akcje KGHM i PZU sprawił, że indeks WIG20 nie poddał się spadkom jakie widzieliśmy za oceanem. Nieco słabsze tym razem było zachowanie szerokiego rynku. Jak na razie jednak wszystko to, co się dzieje na indeksach mWIG40 i sWIG80 możemy zakwalifikować jako korektę ostatnich wzrostów, w ramach której jeszcze nie zostały zanegowane sygnały kupna wygenerowane w wrześniu (przebicie linii trendu spadkowego przez mWIG40 i pokonanie lokalnych szczytów z czerwca przez sWIG80).
Ostatni tydzień to już nie dobry, ale fantastyczny okres na rynku polskich obligacji. Przez ostatnie tygodnie rentowność papierów dziesięcioletnich oscylowała wokół poziomu 4,5%. Zejście poniżej tej wartości spowodowało kolejną falę niemal euforycznych zakupów polskich obligacji, czego efektem jest spadek dochodowości „dziesięciolatek” poniżej 4,20%. Są to najniższe poziomy w historii, a ich osiągnięcie zawdzięczamy kolejnym zakupom naszych papierów przez inwestorów zagranicznych. Pomogła w tym długo oczekiwana przez rynek obniżka stóp procentowych, dokonana na ostatnim posiedzeniu Rady Polityki Pieniężnej. Rozpoczął się więc w końcu cykl luzowania polityki monetarnej. Na rynku walutowym zanotowaliśmy osłabienie złotego na bazie zmniejszenia globalnego apetytu na ryzyko i spadku notowań pary EUR/USD.
Miniony tydzień nie wprowadził istotnych zmian do obrazu technicznego naszych indeksów. Nadal możemy stwierdzić, że po przełomie, jakim było we wrześniu rozbicie oporu na 42.500 pkt. na WIG-u, mamy aktualne długoterminowe sygnały kupna. Z drugiej strony nie zostały zanegowane sygnały osłabienia, o których wspominaliśmy w ubiegłych tygodniach. Przede wszystkim byki po utracie wsparcia na 2.350 pkt. na indeksie WIG20 nie zdołały powrócić powyżej tego poziomu, co jest poważnym sygnałem ostrzegawczym.
Na szczęście lepiej wyglądają jeszcze indeksy szerokiego rynku (mWIG40 i sWIG80). Należy pamiętać, że jeżeli mamy traktować wrześniowy sygnał za obowiązujący, to WIG nie powinien już wracać poniżej 42.500 pkt. i tam bezwzględnie powinien być umieszczony stop loss. Podczas obecnej korekty ten poziom jeszcze nie był zagrożony. Krytyczne wsparcia, które powinniśmy traktować jako ostateczne linie obrony dla posiadaczy akcji możemy pozostawić na poziomie lipcowych dołków (38.800 pkt. dla WIG-u i 2.100 pkt. dla WIG20).
Na najważniejszych giełdach zagranicznych, czyli w USA i w Niemczech sytuacja techniczna indeksów DAX i S&P500 uległa dalszemu pogorszeniu i nie jest łatwa dla byków. Przebite zostały poziomy, które wskazywaliśmy jako pierwsze ważne linie obrony (7.200 pkt na DAX-ie i 1.420 pkt. na S&P500), a więc mamy potwierdzenie krótkoterminowych sygnałów sprzedaży wygenerowanych dwa tygodnie temu. Dodatkowym sygnałem ostrzegawczym jest naruszenie, po raz pierwszy od czerwca, średniej 200-sesyjnej przez S&P500. Nadal najsłabiej wygląda wykres indeksu NASDAQ, gdzie minione sesje przyniosły przyspieszenie przeceny po rozbiciu analogicznych wsparć, co najbardziej aktywnym inwestorom nakazało ewakuację z tego rynku już na początku października.
Marek Mikuć
prezes zarządu i dyrektor inwestycyjny
Open Finance TFI SA