Spokojniej, ale piłka ciągle w grze.
Po okresie podwyższonych emocji w nowy tydzień weszliśmy bardzo spokojnie z kursami walut z piątkowego zamknięcia. Poniedziałek pozbawiony był publikacji makroekonomicznych ważnych w punktu widzenia Fed, stąd zapewne ta niewielka zaobserwowana zmienność. Przed południem poznaliśmy jedynie dane dotyczące niemieckiej gospodarki.
Czerwiec nie przyniósł znaczącej zmiany nastrojów tamtejszych przedsiębiorców. Obrazujący je indeks klimatu gospodarczego instytutu Ifo (Ifo Business Climate) wzrósł do 105,9 pkt. z 105,7 pkt. w maju, co było zgodne z oczekiwaniami. Słabiej od prognoz zaprezentował się subindeks oceny bieżącej sytuacji gospodarczej, lekko silniejszy od przewidywań był zaś subindeks oceny koniunktury w okresie najbliższych sześciu miesięcy. Publikacja ta nie miała jednak przełożenia na nastroje inwestorów, choć dane potwierdziły, że sytuacja gospodarcza w Niemczech poprawia się, a tamtejsza gospodarka najgorsze prawdopodobnie ma już za sobą. Inwestorzy wciąż pozostają bowiem pełni obaw o skutki zapowiedzianej normalizacji polityki monetarnej w USA i to determinuje ich zachowanie. Efekt jest taki, że amerykańska waluta jest coraz mocniejsza do euro, zaś waluty
emerging markets tracą.
A jak to zazwyczaj ma miejsce po posiedzeniu amerykańskiej Rezerwy Federalne uwagę naszą przyciągać będzie teraz seria publicznych wystąpień członków Komitetu. Być może dzięki ich interpretacjom komunikatu FOMC i słów prezesa B.Bernanke wypowiedzianych na konferencji prasowej po czerwcowym posiedzeniu będzie można dokładniej określić termin rozpoczęcia zapowiadanego procesu ograniczania polityki płynnościowej FOMC. Wczoraj jako pierwszy głos zabrał R.Fisher, szef oddziału Fed z Dallas, z prawem głosu od 2014 roku. Jako jastrzębi przedstawiciel Komitetu wyraził swe poparcie dla zapowiedzianych zmian, zwracając jednocześnie uwagę, że polityka akomodacyjna nadal będzie prowadzona.
Z kolei N.Kocherlakota, szef oddziału Fed w Minneapolis (gołąb), opublikował w poniedziałek niezapowiadane wcześniej oświadczenie, w którym to powtórzył, iż QE jest uzależnione
od publikowanych danych, jednocześnie zaznaczając, że Fed powinien skupować obligacje tak długo, aż bezrobocie nie spadnie poniżej 7%. Niemniej może się jednak okazać, że właściwe będzie skupowanie aktywów nawet po tym okresie i utrzymywanie stóp procentowych blisko zera nawet przy stopie bezrobocia poniżej 5,5%. By wskaźnik ten
obniżył się z 6,5% do 5,5% w ocenie N.Kocherlakota potrzebne będą co najmniej dwa lata. W kolejnych dniach tygodnia poznamy jeszcze opinie innych członków Komitetu. Prawdopodobnie, tak jak wcześniej sugerowaliśmy, z wszystkich wypowiedzi będzie można wysunąć jeden wniosek: działania Fed nie zmniejszą z dnia na dzień płynności
na rynku.
Ani dane z Niemiec, ani wypowiedzi członków Fed nie dały nowych impulsów, co spowodowało, że notowania głównej pary walutowej przez całą poniedziałkową sesję walutową pozostawały w okolicach 1,31 USD za euro. Dolar umacniał się jednak względem koszyka głównych walut. Indeks DXY rósł w poniedziałek, jeszcze przed południem przełamując opór na 82,8 – poziom ostatni raz widziany prawie miesiąc temu. Perspektywy dla waluty amerykańskiej są obecnie bardzo dobre. W przeciągu najbliższych trzech miesięcy nie wykluczamy testu wsparcia na 1,25 USD za euro. Niepokój inwestorów dodatkowo rozbudza sytuacja w Azji w związku z oznakami nasilających się problemów z płynnością na chińskim rynku międzybankowym. W ostatnich dniach krótkoterminowe stopy rynkowe otarły się o poziom 13%, mimo iż oficjalna stopa pożyczkowa wynosi jedynie 6,15%. Wywołało to falę spekulacji na temat dyskretnego zaostrzania przez chiński bank centralny polityki monetarnej. Bank Chin jednak uspokaja, że aktualny poziom płynności w chińskim systemie bankowym nie jest alarmujący, a wzrost stawek to przede wszystkim efekt podniesionych stawek przez banki komercyjne w związku ze zwiększoną zmiennością na światowych rynkach finansowych. Niemniej, taka sytuacja może szybko przerodzić się w lawinę niewypłacalności, skutecznie wywołując to, czego chińskie władze chcą uniknąć, a czego obawia się świat, czyli twardego lądowania.
W poniedziałek złoty ustabilizował się w okolicach 4,33-4,35 wobec euro. Dzisiaj od rana waluta nasza lekko odreagowuje, kurs EUR/USD spadł jeszcze przed rozpoczęciem handlu poniżej 4,30 (chwilowo). Niemniej przy utrzymującej się wysokiej awersji do ryzyka (Tokijski indeks Nikkei zakończył wtorkową sesję poniżej poziomu 13 tys.) i w oczekiwaniu na lipcowe posiedzenie RPP (2-3 lipca) sytuacja techniczna na krajowym rynku walutowym nie zmieni się znacząco w najbliższych dniach. W kraju GUS opublikuje dzisiaj dane dot. sprzedaży detalicznej w maju. Trudno oczekiwać istotnej poprawy kondycji polskiej gospodarki. Najprawdopodobniej publikacja ta, podobnie jak wcześniej produkcja przemysłowa i inflacja, nasili oczekiwania na obniżkę stóp.
Cięcie rzędu 25 pb jest już zdyskontowane, niemniej do posiedzenia RPP złoty pozostanie podatny na osłabienie. Dopiero jeśli z komunikatu RPP jasno będzie wynikało, że to koniec obniżek pojawi się szansa na silniejsze odreagowanie, szczególnie jeśli core markets dojrzałyby do krótkiej korekty ostatnich zmian. Perspektywy dla PLN na 3Q13 nie są jednak dobre. Tak jak już wspominaliśmy w naszych wcześniejszych komentarzach, nie wykluczamy wzrostu notowań euro/złotego powyżej 4,40. Jedynie co może stabilizować PLN i bronić go przed niekontrolowaną wyprzedażą, to „wejście” na rynek NBP. Choć prezes M.Belka zaznaczył, że bank centralny nie broni określonego kursu, to przecena złotego z ostatnich dni wydaje się wystarczającym powodem do przeprowadzenia kolejnej interwencyjnej sprzedaży walut.
Joanna Bachert
BIURO STRATEGII RYNKOWYCH
PKO Bank Polski S.A.