Słaby raport z rynku pracy oddala groźbę zmniejszenia QE3
Dane opublikowane przez Departament Pracy w USA zmieniły obraz rynku w krótkim terminie. Nastąpiło korekcyjne odbicie kursu EUR/USD, wyraźnie zyskał na wartości złoty. Aprecjacja polskiej waluty to efekt napływu kapitału na rynek obligacji. Polskie papiery skarbowe są najdroższe w historii.
Raport z amerykańskiego rynku pracy tym razem negatywnie zaskoczył rynek. Liczba etatów stworzonych poza rolnictwem w USA w marcu okazała się najniższa od 9 miesięcy. Zanotowano trzeci najgorszy wynik w ostatnich dwóch latach. Niewielkim pocieszeniem jest pozytywna rewizja danych za poprzedni miesiąc, kiedy liczba miejsc pracy wzrosła o 268 tys. zamiast 236 tys. pierwotnie szacowanych przez Departament Pracy.
Ani tym bardziej spadek stopy bezrobocia do 7,6 proc., czyli najniższego poziomu od ponad 4 lat, dokładnie grudnia 2008 r., kiedy wynosiła 7,3 proc. Jej obniżenie wynikało bowiem z wypadnięcia ze statystyk rynku pracy nieprzeciętnie dużej liczby osób. Łącznie, siła robocza, czyli liczba zdolnych do pracy Amerykanów, zmniejszyła się w marcu o prawie 500 tys. i wyniosła niewiele ponad 155 mln. Liczba osób zdolnych do pracy w odniesieniu do całej populacji Stanów Zjednoczonych spadła do 63,3 proc. – najniższego poziomu od maja 1979 r. Stąd, choć wzrost liczby etatów był znacząco niższy niż oczekiwano, możliwy był spadek stopy bezrobocia. Paradoksalnie, ze względu na specyfikę statystyki Departamentu Pracy, w okresie trwałej i realnej poprawy sytuacji na rynku pracy w Stanach Zjednoczonych, bardzo często, szczególnie w początkowej fazie procesu, dochodzi do wzrostu bezrobocia wywołanego powrotem dużej liczby osób na rynek z uwagi na poprawiające się perspektywy znalezienia zatrudnienia. W marcu miała miejsce sytuacja zgoła odwrotna. Wiele osób zrezygnowało z poszukiwań. Zwiększył się również średni czas pozostawania na bezrobociu.
W tej sytuacji nie zmienia wymowy danych fakt, że pozostałe składowe raportu wskazywałyby na poprawę sytuacji w zatrudnieniu. Średnia liczba godzin przepracowanych w tygodniu zwiększyła się o 0,3 proc. do 34,6 godz./tydz.), a przeciętne wynagrodzenie wzrosło o 0,3 proc. m/m. Słaby wynik w marcu to w największym stopniu efekt niewielkiego przyrostu miejsc pracy w sektorze prywatnym (95 tys. wobec oczekiwanych 200 tys.). Po raz pierwszy od września spadła liczba pracujących w przemyśle (o 3 tys.). W marcu stworzono najmniej etatów w sektorze usług od lipca 2011 r. Mocno spadło zatrudnienie w transporcie oraz w handlu detalicznym.
Z punktu widzenia Rezerwy Federalnej, piątkowe dane wskazują na brak konieczności ograniczenia programu ilościowego łagodzenia polityki pieniężnej QE3. Tym bardziej, wcześniejszego niż się oczekuje jego zakończenia i rozpoczęcia cyklu podwyżek stóp procentowych. Choć nastąpił spadek bezrobocia, wcześniej czy później osoby nie zaliczane obecnie do siły roboczej, na rynek pracy powrócą. Wydźwięk raportu Departamentu Pracy jest wyjątkowo niekorzystny. Wskazuje na wyhamowanie pozytywnych tendencji obserwowanych na przełomie roku. Szacunki liczby etatów stworzonych w marcu zostaną zapewne ostatecznie skorygowane w górę. Jednak by członkowie Fed uznali, że sytuacja na rynku pracy ulega trwałej poprawie konieczne jest kilka miesięcy ze wzrostem zatrudnienia o ok. 200 tys. Dlatego nie dziwi reakcja rynku EUR/USD, który bezpośrednio po publikacji mocno wystrzelił w górę. Raport jest czynnikiem sprzyjającym deprecjacji dolara w krótkim terminie.
Piątkowe, dynamiczne umocnienie złotego wobec euro to efekt napływu kapitału na polski rynek obligacji. W piątek rentowność 10-letniech papierów rządu RP spadły do najniższego w historii poziomu 3,65 proc., 5-latek wyniosły 3,15 proc., a 2-latek, które już wcześniej osiągnęły historyczne dołki, zbliżyły do poziomu 3,0 proc. Ze względu na jednoczynnikową przyczyną aprecjacji złotego w piątek, spodziewam się, że w ciągu najbliższych kilku sesji dojdzie do odreagowania spadków kursów. W szerszym horyzoncie ciągle da się zauważyć trudności z kontynuowaniem wzrostów notowań, kiedy rynek zbliża się do górnego ograniczenia trendu bocznego na parze EUR/PLN (4,20).
Damian Rosiński
Dom Maklerski AFS