Akcje największych producentów samochodów spadają od dłuższego czasu. Spadki zaczęły się znacznie wcześniej niż miał początek bieżącej bessy na rynkach indeksów. Średnia wycena globalnego sektora samochodowego osiągnęła szczyty w pierwszym kwartale 2011 r. Inwestorzy, już od dłuższego czasu nie ufają sile konsumentów i ich apetytom.
Lata 2009-2010 to okres wprowadzania przez instytucje rządowe programów motywujących konsumentów do zwiększenia zakupów, takich jak programy dopłat, wymian samochodów używanych oraz niskie stopy procentowe, wspierające zdolność kredytową. Poza niskimi stopami procentowymi preferencje przy zakupie samochodów to już historia. Dzisiaj pozostał realny popyt, a to, że będzie słaby, inwestorzy z łatwością przewidzieli.
Spośród dużych graczy, takich jak Ford, Toyota, Honda lub VW, cena akcji każdego z nich wskazuje na pesymistyczne oczekiwania inwestorów, co do tendencji globalnej sprzedaży samochodów, jak również słabszej sprzedaży samochodów na lokalnych rynkach (Ford – USA, Toyota – rynki rozwijające się, Honda – Japonia, VW – Europa).
Dzisiaj kurs Toyoty na giełdzie w Tokyo walczy o utrzymanie poziomu wsparcia z 2008 roku. Ceny Forda od szczyty spadły o około 45%, aczkolwiek wycena akcji jest kilkakrotnie większa niż podczas obaw inwestorów z 2008 o bankructwo spółki. Akcje Hondy bronią wsparcia – minimum z 2010 roku. Relatywnie najwyżej są akcje Volkswagena, które straciły od szczytu w lipcu około 35%.
Od dłuższego czasu inwestorzy obawiają się więc o nastroje konsumentów. Warto zwrócić uwagę na jutrzejsze dane z USA dotyczące Sprzedaży detalicznej oraz Sprzedaży detalicznej bez sektora samochodowego. W obydwu przypadkach przewiduje się wzrostu o 0,2% (poprzedni odczyt to 0,5%). Podstępna logika wielu obserwatorów rynków mówi, że im gorzej tym lepiej, ponieważ złe dane będą katalizatorem do działania FEDu i wywołają wzrosty akcji.
Osobiście obawiałbym się bardzo słabego odczytu danych już teraz. Inwestorzy oczekują znacznego osłabienia się gospodarki dopiero w styczniu-lutym. Obecna korekta na indeksie S&P500 przybrała niebezpieczną formę wzrostowego kanału, a kursy bronią jego dolnego ograniczenia. Istnieje duże ryzyko, iż w przypadku zaskakująco słabych danych, np. 0% lub mniej, inwestorzy przestraszą się, iż, rozpoczynając przecenę akcji w lipcu, niedoszacowali dynamicznego osłabienia gospodarki i wrócą do szalonego wyprzedawania akcji.
Łukasz Wardyn, Dyrektor Zarządzający City Index, Europa Środkowa
i Wschodnia