Sekretarz Wydawnictwa: Po pierwsze: szczęście (po drugie też)
Tak się bowiem we współczesnym świecie pokiełbasiło, że tak charakterystyczne dla każdego homo sapiens pragnienie szczęścia „zostało wyparte przez dążenie do sukcesu. Chcemy osiągnąć w życiu sukces, dążymy do rozmaitych drobnych sukcesów, żyjemy pod presją konieczności ich osiągnięcia. Za sukces uznajemy ukończenie dobrych i prestiżowych studiów, zdobycie intratnej i dobrze płatnej pracy, realizację kariery zawodowej” – zauważa prof. Tadeusz Gadacz („O ulotności życia„). „Sukcesem jest zbudowanie domu i narodziny zdrowego dziecka. Dążymy do szczęścia pod postacią sukcesu. Tymczasem sukces i szczęście nie są tym samym, a życie według logiki sukcesu rozmija się z życiem według logiki szczęścia„.
Oj tak, rozmija. Bo szczęśliwym można być jedynie wtedy, gdy sami określimy cel i miarę naszego życia, a nie będziemy wciskać się w ubranko wybrane nam przez najbardziej nawet uwielbianego guru. A może bezpieczniej będzie skupić się na sukcesie, niż dążyć do szczęścia? Nic z tych rzeczy. Przecież Karol Wojtyła (św. Jan Paweł II) stwierdził: „Dążenie do szczęścia jest czymś naturalnym i dlatego koniecznym: człowiek nie może szczęścia nie chcieć„.
Skoro warto być szczęśliwym, to dlaczego? „Gdyż żyjemy po to, aby być szczęśliwi” – wyjaśnia Tadeusz Gadacz. „Mamy tylko jedno krótkie życie (vita brevis), którego nie warto poświęcać dla rozmaitych spraw i rzeczy, pozornie niezmiernie ważnych, a z czasem w jednej chwili pękających jak bańka mydlana. Czy nie warto zatem starać się o życiowe sukcesy? Warto, pod warunkiem, że miarą jest nasze własne szczęście. Jedynym bowiem sukcesem, jaki możemy w życiu osiągnąć, jest życie szczęśliwe”.