Rynki wschodzące a zwycięstwo Trumpa w wyborach prezydenckich: nie ma powodów do paniki
Choć wzmożona zmienność na rynkach światowych może utrzymać się jeszcze przez pewien czas w związku z niepewnością co do możliwej polityki Stanów Zjednoczonych pod wodzą prezydenta Trumpa, uważam, że należy nieco powstrzymać emocje i uświadomić sobie, że duża część przedwyborczych zapowiedzi może nie przełożyć się na konkretne działania. Wiele osób przyjmuje wypowiedzi Trumpa z kampanii wyborczej bez żadnej rezerwy, sądząc, że wkrótce możemy być świadkami pewnych skrajnych działań politycznych. Mam jednak wrażenie, że niektórzy wykazują dziś zbyt duży pesymizm i przesadne obawy, co może nie być uzasadnione, biorąc pod uwagę naturę gospodarki Stanów Zjednoczonych i systemu politycznego opartego na wzajemnej kontroli władz państwowych. Jeżeli natomiast Trumpowi uda się osiągnąć potężny wzrost gospodarczy, jaki obiecał Stanom Zjednoczonym, sądzimy, że inne kraje, w tym Meksyk i inne rynki wschodzące, prawdopodobnie jeszcze na tym skorzystają.
Zwycięstwo Trumpa w wyborach nie było dla mnie zbyt dużym zaskoczeniem. Podobne rozczarowanie elektoratu, jakie ujawniło się w Stanach Zjednoczonych, widzieliśmy już w Europie i kilku innych częściach świata. Przede wszystkim liczne przedwyborcze sondaże nie odzwierciedlały w pełni niezadowolenia Amerykanów zamieszkujących pogrążone w ekonomicznej depresji wiejskie obszary kraju. Mam nadzieję, że Trump, jako biznesmen, który, jak sam twierdzi, z każdym potrafi dobić targu, będzie umiał wypracowywać pozytywne rozwiązania i zawierać umowy handlowe, które jednak będą prawdopodobnie częściej dwustronne niż wielostronne (jak, na przykład, porozumienie NAFTA). Jako człowiek biznesu, Trump prawdopodobnie będzie dobrze się czuł podczas negocjacji z przedstawicielami innych krajów i powinien wykazać się umiejętnością zawierania umów handlowych i inwestycyjnych, które będą satysfakcjonowały obydwie strony. Można liczyć, na przykład, na nowe stosunki i porozumienie handlowe z Rosją, która także była jednym z najważniejszych tematów kampanii wyborczej Trumpa. Można także spodziewać się korzystnych konsekwencji dla kilku krajów zaliczanych do rynków wschodzących, które nie były zadowolone ze zbyt ogólnych i sztywnych ram umów wielostronnych. Co więcej, potencjalne obniżenie podatków oraz bardziej przyjazne dla biznesu warunki w Stanach Zjednoczonych mogą przełożyć się na bardziej aktywne działania amerykańskich przedsiębiorstw na rzecz rozwoju nie tylko krajowego, ale także międzynarodowego, w szczególności na dynamicznie rosnących rynkach wschodzących. Gdybym miał przekazać jakąś wiadomość nowemu prezydentowi Stanów Zjednoczonych, zachęciłbym go do przyspieszenia prac nad umowami o swobodzie handlowej i inwestycyjnej z różnymi krajami na całym świecie.
W każdych wyborach są zwycięzcy i przegrani. W warunkach szoku naszym zadaniem, jako zarządzających inwestycjami, jest analiza poszczególnych krajów i spółek oraz ustalanie, które z nich są w stanie przetrwać bieżące trudności i wyjść z nich silniejszymi. Musimy oczywiście zachować przy tym selektywne podejście. Zasadniczo wciąż dostrzegamy liczne argumenty przemawiające za inwestycjami na rynkach wschodzących takie jak wysokie stopy wzrostu, rozsądna polityka budżetowa czy trendy demograficzne. Jak pokazały wybory w Stanach Zjednoczonych, niespodzianki mogą zdarzyć się wszędzie. W zespole Templeton Emerging Markets Group sądzimy, że w czasach wzmożonej zmienności rynkowej inwestorzy powinni przyjąć długoterminową perspektywę i wykazać się odpornością na wpływ bieżących wahań, których nadal możemy się spodziewać na rynkach wschodzących.
dr Mark Mobius