Rynki będą dalej rosnąć? Lejce byka wybierają rzeczywiste liczby
Rynki akcyjne od pęknięcia hipotecznej bańki nieustannie rosną. Sił dodają im bankierzy centralni, którzy zdecydowali dosłownie "napompować“ gospodarkę pieniędzmi. Dziś drukarnie banków centralnych stygną. O tym, czy rynek dalej będzie wzrastał, zadecyduje PKB oraz wyniki przedsiębiorstw.
Obecny rynek byka, który trwa od 2009 roku, jest jednym z najdłużej trwających rynków w ostatnich kilku dziesięcioleciach. Jesteśmy na progu kolejnego sezonu wyników, w którym oczekuje się od przedsiębiorstw pozytywnego zaskoczenia, dotyczącego nie tylko dochodów i zysków, ale również perspektyw. Co wpływa na rynek byka?
Nadmierna płynność i brak sprzedaży przymusowej
Głównymi przyczynami rotacji trendu w roku 2009 były dwie okoliczności. Z jednej strony odeszło wielu spekulantów, którzy handlowali na kredyt. Ogromny spadek cen akcji zmusił do zamknięcia pozycji, aby umożliwić spłacenie pożyczonych pieniędzy. To znacznie zmniejszyło liczbę sprzedawców, którzy zostali zmuszeni do sprzedaży za jakąkolwiek cenę.
Jednocześnie banki centralne zaczęły w ogromnych ilościach dostarczać płynność systemowi finansowemu, zwiększając tym samym liczbę kupujących, dzięki czemu rynek byka mógł wystartować. Rozluźniona polityka pieniężna wytrzymała aż do dziś. Jednak obecne dostawy płynności są już uwzględnione w cenach akcji a dodatkowa nadwyżka pieniędzy w systemie nie spełniałaby już funkcji jak w latach 2009 -2011.
Gdy w roku 2011 amerykański bank centralny na jedenaście tygodniu zaprzestał dostarczać płynności, wskaźniki akcyjne spadły o dwadzieścia procent. Następnie przypływ płynności został odnowiony a rynki znów zaczęły rosnąć. Obecnie, gdy amerykański bank centralny obniża dostawy nadmiernej płynności, a w październiku zakończy je całkowicie, akcje nie reagują zbytnio na tę wiadomość, dlatego że lejce wybierają wzrost PKB oraz wyniki przedsiębiorstw.
Wycena
Nadmierna płynność może wyeliminować negatywne nastroje jak w roku 2009, ale długoterminowo nie może utrzymać rynku byka w modzie. Do tego potrzebne są również dane fundamentalne. W roku 2009 doszło do ożywienia zysków przedsiębiorstw a spółkom udało się utrzymać stosunkowo długi okres wydatków na bardzo niskim poziomie. Były to głównie wydatki kapitałowe oraz koszty płac. Gdy gospodarki globalne rosły ślimaczym tempem, zyski co prawda powoli, ale rosły. A dzięki temu wzrostowi rolę motoru napędowego rynków akcji przejęła analiza fundamentalna (ocena przedsiębiorstw) a płynność dodawana przez banki centralne straciła na sile.
To było w roku 2012. Rynki rosły szybszym tempem niż zyski i dochody przedsiębiorstw, ale dopiero doganiały długoterminową średnią. W roku 2012 amerykańskie rynki akcyjne nadal poruszały się trzydzieści procent poniżej długoterminowej mediany – mierzonej przez stosunek ceny akcji do zysków. Dlatego też, gdy byliśmy świadkami znacznego wzrostu akcji w roku 2013, rynek powrócił do długoterminowej średniej.
Wzrost gospodarczy
Według analizy fundamentalnej znajdujemy się obecnie delikatnie ponad długoterminową średnią. Mianowicie inwestorzy oczekują silniejszego ożywienia przede wszystkim gospodarki amerykańskiej, dlatego też akcje nadal kontynuują byczy trend. Wzrost gospodarczy jest kolejnym oraz przede wszystkim głównym wyznacznikiem możliwego długoterminowego wzrostu rynku akcji. Jeśli nie nastąpi wzrost gospodarczy, który znajdzie odzwierciedlenie w zyskach przedsiębiorstw, rynki akcyjne nie będą dalej rosnąć (w przypadku, że nie powstanie oszacowana bańka).
W ostatnich pięciu latach przedsiębiorstwa były w stanie radzić sobie z wydatkami kapitałowymi oraz kosztami płac. Jednak nie zawsze tak jest. Przede wszystkim z wydatkami kapitałowymi. Maszyny po prostu się starzeją i potrzebują czasami odnowy. A teraz może nadejść czas, gdy firmy będą mogły sobie pozwolić na dużo więcej, ponieważ mają oszczędności z poprzednich lat.
W ten sposób rzeczywiście doszłoby do znacznego wzrostu gospodarczego. Z danych z rynku pracy wynika, że przedsiębiorstwa amerykańskie oraz ich rzeczywiste płace rosną. Kiedy firmy powoli odkręcają kurki z punktu widzenia kosztów i jednocześnie utrzymują rentowność, część kosztów musi mieć odzwierciedlenie w cenach produktów, czyli musi być przeniesiona na klientów. Jest to możliwe w przypadku, jeśli wzrosną rzeczywiste płace pracowników, co ma miejsce teraz. Wyższe ceny produktów zwiększają wskaźniki cen konsumpcyjnych. Oznacza to, ze inflacja nieznacznie wzrasta. Tak się dzieje w USA. Obecna inflacja osiąga 2,1%, a amerykański bank centralny jest spokojny, choć jego cel inflacyjny to jedynie 2 procent. Bank centralny jest spokojny, dlatego że popiera kredytobiorców. Największym dłużnikiem jest rząd, który cieszy się z zerowego oprocentowania i lekko podwyższonej inflacji.To dewaluuje dług.
Wniosek
W ciągu najbliższych kilku kwartałów bardzo ważne będzie monitorowanie wyników przedsiębiorstw, a przede wszystkim ich perspektyw. Będzie to kluczowe w drugiej połowie roku. Wzrost rynków akcyjnych nie nastąpi bez znacznego wzrostu gospodarczego a nadchodzące właśnie sezony wyników mogą nam wiele podpowiedzieć. Ogólna retoryka o tym, że rynek akcyjny jest wysoko, ale że w porównaniu z obligacjami nadal jest tani, to zwykłe bezpodstawne gadanie. To co jest widoczne na rynku i jest powszechnie znanym faktem, nie ma wpływu na rynek.
Michal Valentík
Główny strateg inwestycyjny
Generali PPF Invest