Rynek finansowy: Zrównoważony wzrost to cel główny
Z prof. Andrzejem Sławińskim, dyrektorem Instytutu Ekonomicznego NBP, członkiem Rady Polityki Pieniężnej poprzedniej kadencji, rozmawiał Grzegorz Brudziński
Panie Profesorze. Jeśli się patrzy na polską gospodarkę na początku roku i na prognozy dla niej sprzed kliku miesięcy, to czy można powiedzieć, że idzie ona ścieżką, którą rysował wtedy konsensus rynkowy? Przypomnę – wzrost gospodarczy i mocniejsza druga połowa roku?
– Ja nieco inaczej rozkładam akcenty. Dla mnie najważniejsze jest to, że polska gospodarka wciąż znajduje się na ścieżce zrównoważonego wzrostu, co napawa optymizmem, pomimo przejściowych, miejmy nadzieję, problemów z polityką fiskalną. Nie zawsze pamiętamy, że to właśnie zrównoważony charakter naszego wzrostu wyróżnia nas z większości pozostałych krajów naszego regionu.
Nie ma w naszej gospodarce nierównowagi, która nie pozwoliłaby jej rosnąć w tempie zbliżonym do potencjału PKB. I tak właśnie było od dłuższego już czasu. Proszę zauważyć, że w naszym regionie prawie wszystkie gospodarki przeszły przez trudne chwile. Nawet Czechy i Słowację dotknął w 1997 r. kryzys walutowy, a u nas to się nie zdarzyło. Węgry przeżyły kilka poważnych ataków spekulacyjnych, a problemy gospodarki węgierskiej nie ograniczają się do ostatnich lat. Kraje nadbałtyckie przeżyły niestabilne boomy kredytowe zakończone załamaniem i bardzo głęboką recesją. W ostatnich latach pożyczki MFW uratowały przed kryzysem walutowym Węgry, Rumunię i inne kraje regionu, w których banki udzielały masowo kredytów walutowych
A jak ocenia Pan najbliższe perspektywy wzrostu w Polsce?
– Jak powiedziałem, sądzę, że nasza gospodarka powinna rosnąć w tempie zbliżonym do tempa potencjalnego. Zapewne nadal będzie sprzyjać temu stabilne tempo wzrostu konsumpcji. Inwestycje wzrosną, ale prawdopodobnie w tempie umiarkowanym, ponieważ perspektywy wzrostu gospodarczego na świecie – w tym zwłaszcza w strefie euro, będącej naszym głównym partnerem handlowym – są wciąż niepewne. Przedsiębiorstwa zaczną inwestować na większą skalę dopiero wtedy, gdy umocnią się w przekonaniu, że ożywienie koniunktury na świecie jest trwałe.
Sprecyzujmy. Mówimy o potencjalnym wzroście między 4 a 5 proc. PKB?
– W przypadku polskiej gospodarki to jest około 4 proc.
Szacunki sprzed paru lat wskazywały, że potencjalny wzrost naszej gospodarki można plasować w przedziale właśnie między 4 a 5 proc. Czy należy zatem rozumieć, że wraz z dojrzewaniem naszej gospodarki ten potencjalny wzrost się obniżył?
– Potencjalne tempo wzrostu PKB zależy w decydującej mierze od tempa wzrostu wydajności pracy. Po kilku latach spowolnienia, któremu towarzyszył spadek inwestycji, obniżył się też i potencjalny wzrost polskiego PKB. Jest to zjawisko, które występuje teraz powszechnie. W krajach rozwiniętych, gdzie przez kilka ostatnich lat inwestycje spadały, obserwujemy także obniżenie się potencjalnego tempa wzrostu.
Czy można zatem powiedzieć, że w grupie emerging markets przesuwamy się w stronę gospodarek bardziej dojrzałych?
– Proces realnej konwergencji jest długotrwały. I u nas będzie trwał jeszcze stosunkowo długo dlatego, że krańcowa stopa wydajności kapitału będzie długo jeszcze wyższa niż w krajach rozwiniętych, między innymi z tego względu, że nadal będą u nas instalowane technologie, które umożliwią zwiększanie wydajności naszej gospodarki. Historia gospodarcza mówi, że proces realnej konwergencji jest zazwyczaj bardzo długi. Zachodnia Europa doganiała gospodarczo Stany Zjednoczone od lat 50. do połowy lat 90. W Japonii podobny proces trwał od zakończenia II wojny światowej do końca lat 80. Mamy więc wszelkie szanse ku temu, by nasza gospodarka rosła w stosunkowo szybkim tempie jeszcze przez długie lata. Musimy jednak utrzymywać ją w tym celu w równowadze. Jeśli wykolei ją na przykład niestabilny boom kredytowy, co było niedawno udziałem krajów nadbałtyckich, Irlandii i Hiszpanii, możemy mieć kilkuletnią przerwę we wzroście gospodarczym, dodajmy – przerwę zupełnie niepotrzebną.
Jaką zatem postawiłby Pan Profesor diagnozę?
– Na razie nasz wzrost gospodarczy bazował w dużej mierze na tym, że od połowy lat 90. trwał proces przenoszenia produkcji z Zachodniej Europy, głównie z Niemiec, do krajów naszego regionu. Były dwie rzeczy, które przyciągały kapitał do naszego regionu. Niższe koszty pracy oraz relatywnie duża podaż kwalifikowanej siły roboczej. Teraz jednak jest najwyższy czas, by zacząć inwestować znacznie więcej w kapitał ludzki, czyli w szkolnictwo, w tym szkolnictwo wyższe oraz w badania i rozwój. W przeciwnym razie nasz wzrost gospodarczy ugrzęźnie, ponieważ – nie mogąc liczyć na przykład na dostatecznie dużą liczbę naszych inżynierów – międzynarodowe firmy zaczną przenosić produkcję do krajów o niższych niż u nas kosztach pracy. Nasze szybkie dotąd tempo wzrostu gospodarczego zniknęłoby jak sen złoty. Bariery naszego wzrostu, wynikające z niedostatku nakładów na szkolnictwo wyższe oraz badania i rozwój, widać już dzisiaj. Przykładem jest „Dolina Lotnicza” w Polsce południowo-wschodniej. Rozwój firm z branży lotniczej mógłby być tam znacznie szybszy i na większą skalę, gdyby nie zbyt ...
Artykuł jest płatny. Aby uzyskać dostęp można:
- zalogować się na swoje konto, jeśli wcześniej dokonano zakupu (w tym prenumeraty),
- wykupić dostęp do pojedynczego artykułu: SMS, cena 5 zł netto (6,15 zł brutto) - kup artykuł
- wykupić dostęp do całego wydania pisma, w którym jest ten artykuł: SMS, cena 19 zł netto (23,37 zł brutto) - kup całe wydanie,
- zaprenumerować pismo, aby uzyskać dostęp do wydań bieżących i wszystkich archiwalnych: wejdź na BANK.pl/sklep.
Uwaga:
- zalogowanym użytkownikom, podczas wpisywania kodu, zakup zostanie przypisany i zapamiętany do wykorzystania w przyszłości,
- wpisanie kodu bez zalogowania spowoduje przyznanie uprawnień dostępu do artykułu/wydania na 24 godziny (lub krócej w przypadku wyczyszczenia plików Cookies).
Komunikat dla uczestników Programu Wiedza online:
- bezpłatny dostęp do artykułu wymaga zalogowania się na konto typu BANKOWIEC, STUDENT lub NAUCZYCIEL AKADEMICKI