Rok w bok, czyli giełda tylko dla cierpliwych
W pierwszych dniach sierpnia minie rok od czasu gdy WIG20 utknął w przedziale 2000-2400 punktów. To niezbyt częsta, choć nieodosobniona sytuacja w historii tego indeksu. Zwykle kończy się dynamicznym ruchem, najczęściej w górę.
Za kilka dni minie umowna rocznica rozpoczęcia przez indeks naszych największych spółek trendu bocznego. 5 sierpnia 2011 r., znajdując się w połowie silnej kilkutygodniowej tendencji spadkowej, osiągnął on 2447 punktów. Ten poziom jest dla byków nie do pobicia do dziś i nie zapowiada się, by ta sztuka udała się im w najbliższych dniach. WIG20 musiałby zwiększyć swoją wartość o 285 punktów, czyli o ponad 13 proc., biorąc za podstawę punkt wyjścia z minionego piątku, 27 lipca. Rocznica upłynie zatem najpewniej w sporej odległości od wspomnianego szczytu, a co za tym idzie, wciąż nie można będzie odtrąbić zakończenia tej niezbyt przyjemniej dla większości inwestorów fazy rynkowej koniunktury.
Dla niedźwiedzi nieosiągalnym od roku celem jest przełamanie w dół poziomu 2000 punktów. Bliskie sukcesu były pod koniec września 2011 roku i 25 maja 2012 roku. W pierwszym przypadku, licząc poziom osiągnięty w trakcie sesji, zabrakło im 19 punktów, w drugim zaledwie dziewięć punktów. Biorąc pod uwagę wartości z zamknięcia notowań bliżej negatywnego zakończenia trend boczny był pod koniec maja, gdy brakowało do jego przełamania 36 punktów (w trakcie 23 września 2011 r. po pełnej determinacji ucieczki przed zagrożeniem byki wydźwignęły indeks z 2019 do 2101 punktów, co daje imponującą zmienność indeksu przekraczającą 4 proc. w ciągu dnia).
Analizując kondycję WIG20 należy zwrócić uwagę na trzy elementy: czas trwania ruchu bocznego, zakres wahań oraz perspektywy jego zakończenia. Rozpatrując długość rynkowych tendencji trzeba brać poprawkę na umowny charakter wyznaczenia ich początku i zakończenia. W przypadku większości inwestorów aptekarska dokładność nie jest wymagana i nie ma większego znaczenia dla konkluzji, skutkujących decyzjami o zaangażowaniu kapitału, choć zwolenników szczegółowych analiz w tym zakresie nie brakuje. Przyjmując to zastrzeżenie, obecny trend boczny można porównać z niemal identycznym zarówno co do czasu trwania, jak i zakresu zmian indeksu, okresem od września 2009 r. do października 2010 r. W tym czasie WIG20 poruszał się w przedziale od 2200 do 2600 punktów, czyli 18 proc. od dołka do szczytu. Zasięg zmian obecnego trendu jest niemal identyczny. Prawie 2,5 roku (od początku lutego 2001 do końca sierpnia 2003 r.) trwało mające formę zniechęcenia do inwestycji w akcje, skutkujące długotrwałym marazmem na rynku, lizanie ran po pęknięciu bańki internetowej. Z obecnej perspektywy ówczesna giełdowa flauta wcale taka spokojna jednak nie była. Od dołka do szczytu WIG20 wzrósł w tamtym czasie o około 50 proc., a ruch powrotny sięgał 27 proc.
Od określenia czasowego horyzontu trendu, ważniejszy z punktu widzenia inwestora jest właśnie zakres zmian indeksu. Zwykle bowiem bywa tak, że w czasie tego typu tendencji zarabiać na inwestycjach w akcje jest trudno i radzą sobie z tym jedynie najbardziej doświadczeni i aktywni inwestorzy. Dla większości pozostałych, zarówno nieprofesjonalnych małych graczy, jak i funduszy inwestycyjnych, to czas stracony. Nie ma szans na wielkie zyski, nie ma ryzyka dużych strat, szarpanie się między zmieniającymi często kierunek kursami akcji skutkuje stresem, niewielkimi efektami, zmniejszanymi dodatkowo przez koszty związane z zawieraniem transakcji.
Spore znaczenie zarówno z punktu widzenia możliwości inwestycyjnych, jak i oceny perspektyw rozwoju koniunktury mają z jednej strony czynniki rynkowe nieco mniej poddające się chłodnej analizie, z drugiej zaś decydujące najczęściej o kierunku i dynamice ruchu, czynniki makroekonomiczne lub działania rządów i banków centralnych, reagujących na to, co dzieje się w gospodarce i na rynkach. Co do pierwszego aspektu, w trakcie trendów bocznych z lat 2001-2003, jak i obecnego, możemy mówić o ich spadkowym nachyleniu, przynajmniej w drugiej fazie przebiegu. Ten wcześniejszy zakończył się spektakularną, trwającą kilka lat hossą. Obecnie trudno sobie wyobrazić powtórkę tamtego scenariusza, ale rynkowe tendencje już nie raz wystawiały na próbę wyobraźnię analityków i inwestorów.
Choć wydaje się, że nie ma szans na szybkie zakończenie obecnego trendu bocznego, to niespodziewany zwrot (na razie werbalny) w podejściu do oceny sytuacji w strefie euro i sposobów (na razie mgliście określonych) stanowczej walki z kryzysem, daje szanse na ruch indeksu naszych blue chips w kierunku jego górnego ograniczenia. Najpoważniejszą zaś przeszkodą, stanowiącą kulę u nogi byków, jest sytuacja w globalnej gospodarce, przekładająca się też coraz silniej na nasze warunki. Ścieranie się wysiłków banków centralnych ze słabnącą koniunkturą może jeszcze jakiś czas potrwać, wystawiając na próbę cierpliwość giełdowych inwestorów, którzy na upragniony silny ruch będą musieli poczekać.
Roman Przasnyski
Open Finance