Reguła wydatkowa uchylana tylnymi drzwiami, co na to eksperci?
Ekonomiści przestrzegają: wprowadzanie tego typu fundamentalnych zmian, o doniosłych skutkach dla polskiego budżetu, w formie tzw. wrzutek poselskich do przepisów regulujących całkiem odmienną materię, jest ze wszech miar niedopuszczalne.
Wydatki w kolejnym roku poza dyscypliną
Przypomnijmy. Kwietniowa nowelizacja licznych przepisów, mająca na celu przeciwdziałanie skutkom epidemii COVID-19, doprowadziła do zawieszenia stosowania stabilizującej reguły wydatkowej w stosunku do wydatków, przypadających na rok bieżący.
Intencja ustawodawcy była oczywista – chodziło o wyeliminowanie potencjalnych barier, mogących negatywnie oddziaływać na odbudowę potencjału ekonomicznego państwa polskiego w dobie bezprecedensowego kryzysu.
Obecnie posłowie zaproponowali, by analogiczne rozwiązanie obejmowało także rok następny.
Propozycja ta, która podczas wtorkowego posiedzenia komisji ds. polityki społecznej i rodziny została włączona do pakietu zmian w ustawie o delegowaniu pracowników, wzbudziła rozliczne zastrzeżenia nie tylko wśród parlamentarzystów opozycji, ale i wielu ekspertów.
Krytykowano nie tyle samą potrzebę uchylenia gorsetu krępującego działalność inwestycyjną jednostek publicznych, ale przede wszystkim sposób procedowania tak ważkich regulacji.
Zabrakło prawidłowej legislacji i konsultacji
– Tak wygląda PRZEJRZYSTOŚĆ FINANSÓW PUBLICZNYCH. Fundamentalna zmiana reguły wydatkowej jako wrzutka do innej ustawy! A minister finansów, główny ekonomista Ministerstwa Finansów obiecywali uszczelnianie, dialog i konsultacje z ekonomistami – podkreślił w swym tweecie dr Sławomir Dudek, główny ekonomista organizacji Pracodawcy RP.
Podobne obiekcje wyraził Janusz Jankowiak, główny ekonomista Polskiej Rady Biznesu.
– „Uszczelnianie” zawieszonej reguły przez wyrywanie z niej kolejnych porcji wydatków idących w dziesiątki miliardów złotych, przeprowadzanie podobnych operacji przy okazji nowelizacji dowolnych ustaw (wystarczy – jak w tym wypadku – dopisać do tytułu zmienianego aktu prawnego „oraz niektórych innych ustaw”), to przecież specialite de la maison tej ekipy. Szkoda słów – to fragment opinii Janusza Jankowiaka na jego profilu w serwisie LinkedIn.
Eksperci wskazywali, że zmiana ta sprowadza się de facto do usunięcia bezpieczników, chroniących finanse publiczne przed nadmiernymi wydatkami, zatem decyzje w tej sprawie powinny być podejmowane po prawidłowym przejściu całej ścieżki legislacyjnej, łącznie z konsultacjami publicznymi i międzyresortowymi. Tu ich ewidentnie zabrakło.
Potrzebna perspektywa finansów publicznych w średnim terminie
W jaki sposób ocenić można samą treść przedmiotowej poprawki? Z tym pytaniem zwróciliśmy się do Jakuba Borowskiego, głównego ekonomisty Credit Agricole Bank Polska. Oto jego opinia:
– Jesteśmy w takiej fazie ograniczania negatywnych skutków gospodarczych pandemii, że konieczny jest impuls inwestycyjny realizowany przez sektor publiczny, czyli zwiększenie inwestycji publicznych. Uważam, że ta zmiana reguły jest w pewnym sensie pochodną podejścia, które przyjął resort finansów, czyli kontynuacji obranego sposobu odnoszenia się do wydatków sektora publicznego, długu, który jest w sposób określony sformułowany w tej regule.
Gdybyśmy oderwali się od krajowej definicji i koncentrowali się na wydatkach całego sektora finansów publicznych i długu publicznym, mierzonym według metodologii unijnej, to tych problemów po prostu by nie było. W chwili obecnej proponowane są różne protezy, które potem i tak trzeba będzie likwidować.
To jest oczywiste, że w sytuacji, kiedy trzymamy się zapisów ustawowych, one nie mogą być czynnikiem ograniczającym wydatki, w szczególności inwestycyjne.
Uważam jednak, że równolegle z tymi zmianami powinna zostać szybko przedstawiona ścieżka równoważenia finansów publicznych w średnim terminie.
Jest oczywiste, że obecnie mamy do czynienia ze spadkiem przejrzystości finansów publicznych. Mamy poważne wydatki realizowane przez fundusz COVID, czy też przez PFR w ramach tarczy finansowej, w konsekwencji obraz finansów publicznych jest bardziej mglisty.
Dobrze byłoby, żeby to zostało rozjaśnione, w tym sensie, by ukazać, jak są postrzegane finanse publiczne, ale – podkreślam – mierzone czy ujmowane godnie z metodologią unijną w średnim terminie.
Podstawową kwestię stanowi w tej chwili deficyt sektora finansów publicznych general government, jak to raportuje Eurostat, i dług publiczny, natomiast to, czy inwestycje będą wyłączone z reguły czy nie, to ma obecnie mniejsze znaczenie.
Rząd w tej chwili trzyma się reguły i ram, które są wyznaczone przez ustawę, próbuje na wszelkie różne sposoby radzić sobie z ograniczeniami, implikowanymi przez tę regułę. To dla mnie nie jest istotny problem, problemem jest brak klarownej perspektywy sektora finansów publicznych w średnim terminie.
Tej perspektywy zabrakło w kwietniowej aktualizacji programu konwergencji, co można zrozumieć, gdyż wówczas niepewność była bardzo wysoka, nie wiadomo było, w jakim kierunku rozwinie się epidemia, i rząd nie chciał w takim kontekście publikować średnioterminowego scenariusza.
Teraz wiemy trochę więcej, jesteśmy na pewno lepiej przygotowani na kolejną falę. W tej sytuacji z punktu widzenia przejrzystości finansów publicznych i informacji, którą otrzymują inwestorzy byłoby wskazane, gdyby taka ścieżka została zarysowana.
Rozumiem, że jest na to szansa przy okazji dyskusji o budżecie, która się odbędzie po wakacjach. Myślę, że to jest ten moment, kiedy taką ścieżkę średnioterminową rząd mógłby zaprezentować.