Referendalne nieporozumienie
W piątkowe popołudnie Sejm głosami koalicji, przy wsparciu kilku posłów nie zrzeszonych odrzucił społeczny projekt referendum w sprawie sześciolatków. Osobiście sympatyzowałem z jego inicjatorami, za sprawą autentyczności ich postaw i obywatelskich motywacji.
Co do meritum, nie wypowiem się. Również dlatego, że mój starszy wnuk Antoś poszedł w tym roku do pierwszej klasy, w wieku siedmiu lat i radzi sobie nadzwyczaj dobrze, zaś dla młodszego – dziewiętnastomiesięcznego Ireneusza, to melodia odległej przyszłości. Słów kilka poświęcę roli referendum, która – niepotrzebnie – rozgrywana jest po raz kolejny politycznie. Nie kwestionuję przecież samej instytucji, wszak gwarantuje ją Konstytucja.
Skoro jednak tylko dwa referenda – uwłaszczeniowe i europejskie – miały charakter ogólnopolski, przy czym, tylko to ostatnie, w warunkach mobilizacji wszystkich sił z Kościołem włącznie i życzliwym wsparciu Papieża Polaka, spełniło wymogi frekwencyjne, coś jest na rzeczy. Zarzuty o tłumieniu obywatelskości, są moim zdaniem istotnym nadużyciem w ustach polityków.
Rzecz charakterystyczna, że to nie Pan Elbanowski, który wraz z żoną podjął trud zebrania miliona podpisów, krzyczał z sejmowej galerii hańba! On stwierdził z całym spokojem i determinacją, że nie ustanie w dalszych wysiłkach na rzecz wykorzystania wszelkich możliwości gwarantowanych przez demokratyczny ład, by przeciwdziałać rządowej inicjatywie. I bardzo dobrze! Sejm to miejsce stanowienia prawa i wypełniania mandatu wyborczego. Nie partii, ruchu, czy ugrupowania, lecz Narodu. Tak stanowi nasza Konstytucja, o czym w przeddzień Święta Niepodległości warto przypomnieć. Istotą naszej demokracji jest system przedstawicielski, którego emanację stanowi Sejm właśnie. Nie ma tam miejsca na wiecowe okrzyki i manifestacje. Bez względu na motywacje, czy meritum sporu.
To raczej niska frekwencja wyborcza stanowi powód do niepokoju, acz, gdy o liczbach mowa, to Ci, którzy przegłosowali odrzucenie społecznej inicjatywy, potwierdzonej milionem podpisów, reprezentują siedem milionów wyborców.
Co do meritum sporu, jestem przekonany, że za parę lat, gdy życie zweryfikuje wczorajszą decyzję, Irek dostanie swój pierwszy tornister jako sześciolatek.