Raport specjalny Horyzonty Bankowości 2018: Rating dla cyfrowego pieniądza

Raport specjalny Horyzonty Bankowości 2018: Rating dla cyfrowego pieniądza
Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter
Tu nie ma miejsca na sentymenty. Jeśli politykom nie uda się kryptowalut "ucywilizować" i na nich zarobić, to zostaną zdelegalizowane. Bo całkiem wyeliminować z naszego życia już się ich nie da.

Joanna Piskorska

Największa zaleta dla posiadaczy bitcoinów to największy koszmar polityków. „Jeśli można stworzyć tak bezpieczny system finansowy, to jak rząd ma dokonywać poboru podatków? Taki mechanizm jak kryptowaluty oznacza, że każdy jego użytkownik ma w kieszeni prywatne konto w szwajcarskim banku” – powiedział kilka lat temu ­Barack Obama.

Szczera wypowiedź byłego prezydenta Stanów Zjednoczonych pokazuje najlepiej, dlaczego zazwyczaj władza jest przeciwna upowszechnieniu się bitcoina i innych kryptowalut. Największym problemem jest dla niej anonimowość uczestników wirtualnego systemu finansowego. Nie mogąc zidentyfikować posiadaczy cyfrowej fortuny, władza snuje domysły, że stoją za nią terroryści, handlarze bronią, narkotykami i żywym towarem.

Anonimowe, że aż strach

I dlatego pewnie nowy prezydent USA oficjalnie mniej martwi się unikaniem podatków, a bardziej nielegalną działalnością inwestorów posiadających bitcoiny. Administracja Donalda Trumpa domaga się wprowadzenia międzynarodowych regulacji dla kryptowalut, tak aby przestały być one wykorzystywane do finansowania nielegalnej działalności, czemu głośno dano wyraz podczas Światowego Forum Ekonomicznego w Davos.

– Zachęcajmy do rozwijania działalności fintechy i zachęcajmy do innowacji, ale miejmy pewność, że wszystkie nasze rynki finansowe są bezpieczne – powiedział w Szwajcarii sekretarz skarbu USA Steve Mnuchin. – Chcemy mieć pewność, że reszta świata będzie miała takie same przepisy.

Około 100 platform handlujących bitcoinami i innymi walutami wirtualnymi z siedzibą za oceanem musi przestrzegać amerykańskich przepisów o przeciwdziałaniu praniu brudnych pieniędzy. Zgodnie z prawem są zobowiązane do składania raportów na temat podejrzanej działalności finansowej.

Wiele krajów nie ma jednak takich regulacji, co powoduje, że nad ogromnym strumieniem pieniędzy, który jest obecnie pompowany w kryptowaluty nikt nie sprawuje żadnego nadzoru.

Politykom wtórują finansiści. Larry Fink, prezes Black Rock Inc, największego na świecie funduszu inwestycyjnego, powiedział w Davos, że kryptowaluty stanowią systemowe zagrożenie, którym należy się czym prędzej zająć. Jego zdaniem, można odnieść wrażenie, że bitcoin to forma inwestycji, ale tak naprawdę to wyrafinowany sposób prania brudnych pieniędzy.

Zalety bitcoina

Nastroje próbowała tonować Christine Lagarde, szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego, która zauważyła, że oprócz ryzyka, warto też brać pod uwagę korzyści związane z rozwojem kryptowalut. – Anonimowość i brak transparentności, która umożliwia pranie brudnych pieniędzy, są nie do przyjęcia, ale nie traćmy z oczu korzyści, jakie może przynieść rozwój kryptowalut – powiedziała.

Szefowa Międzynarodowego Funduszu Walutowego już od kilku lat zachęca, by banki centralne i organy nadzoru wzięły pod lupę cyfrowe pieniądze. Jej zdaniem zaniechania rychło się zemszczą na tych państwach, które nie zajmą się sprawą kryptowalut na poważnie.

image

– Przed nami sporo zamieszania – zapowiedziała Lagarde, mając na myśli brak regulacji o zasięgu międzynarodowym, ale też zmiany, jakie niesie ze sobą rozwój nowego rodzaju pieniądza. W jej odczuciu cyfrowa gospodarka zniesie znaczenie granic państwowych, czyniąc korzystanie z narodowych walut zupełnie niepraktycznym.

– Cztery dolary za porady na temat ogrodnictwa od kobiety z Nowej Zelandii, trzy euro za profesjonalne tłumaczenie japońskiego wiersza i 80 pensów za wirtualne odwzorowanie historycznej londyńskiej ulicy Fleet Street. Obecnie takie transakcje, jeśli mają charakter transgraniczny, są relatywnie drogie. W końcu zaczniemy korzystać z walut wirtualnych, bo jest to łatwiejsze i mniej kosztowne – przewiduje Lagarde. I w odpowiedzi na wyzwania, jakie niesie ze sobą rozwój technologii, nawołuje do dialogu między politykami, inwestorami, rządami i branżą fintech. – Stawka, o którą walczymy, jest wysoka, nie chcemy dziur w globalnym systemie pieniężnym – przekonuje.

Nie dość na tym, nie jest wykluczone, że sam MFW skorzysta ze zdobyczy, które niesie ze sobą rozwój kryptowalut. Fundusz zastanawia się nad możliwością wykorzystania blockchaina w obsłudze specjalnych praw ciągnienia (SDR), międzynarodowej jednostce rozrachunkowej obsługiwanej właśnie przez MFW. – Zastanawiamy się, w jaki sposób SDR, może faktycznie korzystać z tej technologii, tak aby stała się ona bardziej wydajna i mniej kosztowna – powiedziała Christine Lagarde.

SDR to zarządzany przez Międzynarodowy Fundusz Walutowy kapitał zapasowy, utworzony w 1967 r., a stosowany do uzupełnienia oficjalnych rezerw państw członkowskich w razie kryzysu płynnościowego. Wartość SDR oparta jest na pięciu najważniejszych walutach: amerykańskim dolarze, euro, chińskim renminbi, japońskim jenie i funcie szterlingu.

Możemy nie ujrzeć regulacji globalnych kryptowalut tak szybko, jak się wydaje. Regulatorzy chronią raczej duże instytucje – banki centralne, banki, fundusze inwestycyjne czy ubezpieczycieli – niż grupy indywidualnych inwestorów.

Wycena ryzyka

Kryptowaluty budzą wciąż skrajne emocje. Podczas gdy polski premier Mateusz Morawiecki rozważa nawet wprowadzenie zakazu kupowania i sprzedawania kryptowalut, Szwajcarzy podchodzą do tematu wręcz entuzjastycznie. Johann Schneider-Ammann, minister gospodarki Szwajcarii, powiedział, że chce, aby jego kraj stał się „kryptonarodem”.

Szwajcaria coraz odważniej operuje kryptowalutami i wprowadza nawet oferty publiczne oparte na kryptowalutach (ICO). Od stycznia do października 2017 r. ich całkowita wartość wyniosła – jak wynika z szacunków „Financial Times” – 550 mln dol., czyli 12 razy więcej niż w Polsce (45 mln dol.). ICO więcej wyniosły tylko w USA – 580 mln dol.

– Skrajnie rozbieżne podejście krajów do kryptowalut wynika m.in. z tego, że rynek ten znajduje się w początkowej fazie rozwoju. Sytuacja może się zmienić wraz z rozwojem kryptowalut, a także szerszą implementacją technologii blockchain, na których opiera się część z nich – ocenia Bartosz Grejner, analityk Cinkciarz.pl. Przypomina jednak, że inwestycje w kryptowaluty wciąż wiążą się z dużym ryzykiem. – Ich oceny podjęła się ostatnio agencja ratingowa Weiss Ratings, która sklasyfikowała 74 najpopularniejsze kryptowaluty na rynku w skali od A do E. Żadna nie otrzymała najwyższego ratingu – A (doskonały). Bitcoin dostał notę C+, co oznacza poziom zadowalający. Najpopularniejszej z kryptowalut służyła dość powszechna adopcja, ale ciążyły m.in. wysokie koszty transakcyjne czy tzw. wąskie gardła powodujące opóźnienia. Pod względem tych czynników lepiej wypadło ethereum, sumarycznie uzyskując ocenę B (poziom dobry) – wyjaśnia ekspert.

Co dalej? Zdaniem Bartosza Grejnera wszystko zależy od rządów państw. Jeżeli coraz więcej z nich zaadoptuje wirtualne pieniądze i technologię blockchain, rynek się rozwinie, stanie się bardziej zrozumiały, a kryptowaluty i ich technologie mogą znaleźć szerokie zastosowanie w życiu codziennym. W tym kontekście postawa polskich władz niezbyt dobrze nam wróży, zwłaszcza że zdaniem niektórych ekonomistów już wkrótce na zakupy kryptowalut wyruszą banki centralne G7.

Rezerwy w kryptowalucie

– 2018 będzie pierwszym rokiem, w którym banki centralne zaczną trzymać cyfrowe waluty w ramach bilansu – zapowiedział niedawno Peter Smith, dyrektor generalny Blockchain. Jego zdaniem banki centralne prawdopodobnie kupią bitcoiny i ethereum jako część swoich rezerw. Wzrost wartości bitcoina jako aktywa może oznaczać, że niektóre władze monetarne będą musiały zacząć go utrzymywać w swoim bilansie

– Bitcoin pod względem podaży jest już 30. najpopularniejszą walutą świata, a presja na utrzymywanie cyfrowej waluty w ramach rezerw będzie rosła wraz z wartością kryptowalut – przekonuje szef Blockchain.

W podobnym tonie wypowiada się Eugene Etsebeth, były szef Południowoafrykańskiego Banku Rezerwy, który uważa, że kryptowaluty zaczną wkrótce funkcjonować jako „cyfrowe złoto”.

– W 2018 r. banki centralne będą obserwować, jak bitcoin i inne kryptowaluty stają się największą walutą międzynarodową w wyniku kapitalizacji rynkowej – uważa Etsebeth. – To wydarzenie, wraz z globalnym charakterem kryptowalut i dostępem do handlu 24 godziny na dobę przez siedem dni w tygodniu sprawi, że kryptowaluty staną się de facto inwestycją w ramach transzy inwestycyjnej banków centralnych.

image

Zwolennicy blockchaina i cyfrowego złota wskazują, że niektóre banki centralne już rozpoczęły poszukiwania własnych cyfrowych środków płatniczych. Zjednoczone Emiraty Arabskie i Arabia Saudyjska ogłosiły, że łączą siły w celu wydania kryptowaluty do obsługi handlu transgranicznego. Chiński bank centralny powiedział, że rozważa wprowadzenie na rynek swojej wersji bitcoina. 20 lutego 2018 r. oficjalnie do przedsprzedaży trafił petro, kryptopieniądz stworzony przez rząd Wenezueli, którego kurs jest powiązany z ceną ropy naftowej. Niewykluczone, że wkrótce do obiegu wejdzie estcoin, wirtualny pieniądz wymyślony przez rząd Estonii.

Bitcoin pod lupą S&P

W kontekście planów banków centralnych, zarówno rozważających wybicie własnych cyberwalut, jak i ulokowanie w nich swoich rezerw, ciekawie wypada oświadczenie agencji ratingowej S&P, której analitycy mówią wprost: problem kryptowalut został rozdmuchany.

S&P uważa, że kryptowaluty są dla systemów finansowych marginalnym ryzykiem. Analityków agencji martwi jedynie fakt, że kryptowaluty są obecnie instrumentami wysoce spekulacyjnymi, ale poza tym nie mają istotnego wpływu na występowanie ryzyk systemowych.

Z tego też powodu kryptowaluty uznawane są przez S&P za instrumenty niemal czysto spekulacyjne, służące głównie małej puli inwestorów indywidualnych. Banki są na to ryzyko mało podatne. Ewentualna zapaść na rynku kryptowalut spowodowałaby znaczące straty u inwestorów indywidualnych i ograniczone szkody dla mainstreamowych rynków finansowych.

Analiza agencji wskazuje również, że możemy nie ujrzeć regulacji globalnych dotyczących kryptowalut tak szybko, jak się wydaje. Regulatorzy bowiem chronią raczej duże instytucje – banki centralne, banki, fundusze inwestycyjne czy ubezpieczycieli – niż grupy indywidualnych inwestorów. Biorąc pod uwagę niski wpływ kryptowalut na globalny system finansowy, stwierdzony przez S&P, należy spodziewać się, że regulacja kryptowalut nie jest najważniejszym punktem agendy regulatorów. Z tego też powodu agencja nie uznaje nawet największych kryptowalut, w tym bitcoina, za wiarygodny środek wymiany handlowej albo rodzaj aktywów, przede wszystkim ze względu na ekstremalną zmienność cenową i małą kapitalizację rynkową.

Zdjęcia: VIGE.co/stock.adobe.com