Raport specjalny Horyzonty Bankowości 2018: Bankowość na progu rewolucji
Jakub Fraczyk
Ekonomiści zgodnie określają sytuację polskich banków jako dobrą. Kondycji sektora nie zaburzył znacząco ani kolejny rok obowiązywania tzw. podatku bankowego, ani też środowisko rekordowo niskich stóp procentowych. Stabilnej sytuacji sektora bankowego w ub. r. sprzyjało m.in. znaczne przyspieszenie tempa wzrostu gospodarki oraz dalsza poprawa sytuacji na rynku pracy, nastrojów przedsiębiorstw i konsumentów.
Przestaje się już mówić o walce fintechów z bankami. I słusznie – daje się bowiem zauważyć, że następuje raczej ewolucja w stronę współpracy pomiędzy nimi. Technologia wymyślana w małych prężenie rozwijających się fintechach jest później transferowana do banków różnymi kanałami, już dawno zrozumiały one bowiem, że to właśnie nowoczesne platformy fintechowe umożliwiają dużym instytucjom finansowym dotarcie do nieograniczonej bazy klientów.
Wyróżnia nas nowoczesność
Mateusz Sutowicz,
analityk rynków finansowych, Bank Millennium.
Sytuację polskich banków określiłbym jako dobrą. Zrealizowany przez sektor po trzech kwartałach 2017 r. (tj. ostatnich dostępnych danych) wynik finansowy netto uległ co prawda obniżeniu w stosunku do analogicznego okresu 2016 r., jednak spadek ten wynikał z zawyżenia bazy statystycznej na skutek rozliczenia w II kw. 2016 r. sprzedaży udziałów w Visa Europe. Gdyby nie ten czynnik, wynik z 2017 r. byłby wyższy w stosunku do analogicznego okresu 2016 r. Kondycji sektora nie zaburzył znacząco ani kolejny rok obowiązywania tzw. podatku bankowego, ani też środowisko rekordowo niskich stóp procentowych w Polsce. Stabilnej sytuacji sektora w ubiegłym roku sprzyjało natomiast m.in. znaczne przyspieszenie tempa wzrostu gospodarki oraz dalsza poprawa sytuacji na rynku pracy, nastrojów przedsiębiorstw i konsumentów.
Mimo że polski sektor bankowy odgrywa stosunkowo niewielką rolę w skali globalnej, czy nawet europejskiej, to z pewnością wyróżnia go nowoczesność. Banki działające w Polsce pod względem innowacji są w światowej czołówce. Nie tylko nadążają za globalnymi trendami, ale także same je kreują. Sukces zawdzięczają w dużej mierze klientom, którzy szybko adaptują nowości. Polacy mają apetyt na innowacje i wykorzystywanie coraz nowszych rozwiązań technologicznych, jak choćby planowane przez Bank Millennium robo-doradztwo w procesie inwestycyjnym.
W ostatnim czasie banki kontynuowały działania zmierzające do wzrostu efektywności działania w drodze optymalizacji zatrudnienia i sieci sprzedaży. Proces ten był wzmocniony przez dokonane w minionych okresach przejęcia i fuzje oraz rozwój bankowości elektronicznej. To właśnie przejście do bankowości mobilnej, a wraz z nim rozszerzenie rynku e-commerce jest jednym z największych wyzwań stojących przed bankami.
Banki i fintechy – ewolucja w kierunku symbiozy
Dr Marcin Mrowiec, główny ekonomista, dyrektor Biura Analiz Makroekonomicznych, Bank Pekao.
W ostatnim czasie dość często stawiane jest pytanie o domniemaną walkę fintechów z bankami. Takie postawienie sprawy wydaje się zbyt ostre – w miarę upływu czasu coraz wyraźniejsza staje się ewolucja w stronę współpracy pomiędzy tymi sektorami. Fintechy zrozumiały, że w przewidywalnej przyszłości nie zajmą miejsca banków i że bardziej efektywna od ataku jest strategia kooperacji. Z kolei banki – mając w świeżej pamięci zasadniczą transformację biznesu w takich obszarach, jak telekomunikacja czy handel detaliczny – z dużym zainteresowaniem oraz respektem podchodzą do fintechów, wiedząc jak kosztowne (włącznie z wyeliminowaniem z rynku) może być zlekceważenie nowych technologii. Nie chcąc podzielić losu dinozaurów, sektor bankowy stara się nie tylko być na bieżąco z nowinkami opracowywanymi w najbardziej pomysłowych fintechach – ale i aktywnie brać udział w ich rozwoju i implementacji w swoich systemach, a także obejmować udziały w najbardziej obiecujących przedsięwzięciach. Docenienie roli czynnika technologicznego prowadzi nawet do sytuacji, w której niektóre banki ogłaszają jako swój strategiczny cel zostanie firmami technologicznymi, działającymi w sferze bankowości i finansów.
Obszarem, gdzie obecnie skupia się duża część aktywności fintechów, są płatności i przelewy, zaś dodatkowym impulsem do rozwoju tego segmentu jest unijna dyrektywa PSD2, otwierająca dostęp do rachunków bankowych nowatorskim podmiotom technologicznym – oczywiście w przypadku osób, które wyrażą taką chęć. Korzyścią dla klientów będzie poszerzenie się pola wyboru, a także potencjał zaistnienia rozwiązań, o których wcześniej banki nie pomyślały bądź nie miały technicznej możliwości implementacji (np. agregacja danych z różnych banków, automatyczne wykorzystywanie najatrakcyjniejszych ofert depozytów czy kredytów). Warto także wspomnieć o potencjale szerszego zaistnienia na rynkach europejskich najbardziej zaawansowanych technologicznie polskich banków – bariera ekspansji zagranicznej w tym obszarze będzie wyraźnie obniżona. Wyzwaniem niezmiennie pozostają kwestie bezpieczeństwa, a także zaufania do nowych podmiotów na nowych dla siebie rynkach.
Fintechy powinny być zainteresowane raczej współpracą z bankami aniżeli walką z nimi
Dr hab. Aneta Hryckiewicz-Gontarczyk, Zakład Analiz Systemów Finansowych, Akademia Leona Koźmińskiego.
Sytuacja polskiego sektora bankowego jest dobra. Polskie banki są dokapitalizowane i mają bezpieczne wskaźniki finansowe. Generalnie polska bankowość jest typowo tradycyjna, czyli banki koncentrują się na udzielaniu kredytów, finansując je bezpiecznymi depozytami. Z uwagi na relatywnie wysoki wzrost gospodarczy ryzyko kredytowe jest również bardzo ograniczone.
Niemniej jednak chciałabym zwrócić uwagę na dwie rzeczy. Po pierwsze, po części z racji wprowadzenia podatku bankowego w lutym 2016 r. znacząco wzrósł udział papierów skarbowych w bilansach banków. Finansowanie długu publicznego bankami, co również dokonuje się na dużą skalę w krajach Unii, eksponuje banki na poważne ryzyko polityczne, jest to również ryzykowne dla suwerenności kraju.
Druga rzecz, która jest niebezpieczna, a też jest efektem zmiany w strukturze bilansów banków, to ryzyko zmian (wzrostu) stóp procentowych. Obecna struktura papierów skarbowych w bilansach banków wystawia banki na znaczące ryzyko zmiany stóp procentowych. Dodatkowo należy pamiętać, że ponad 90% kredytów hipotecznych jest oprocentowanych według zmiennej stopy procentowej. Wzrost stóp procentowych może zmaterializować ryzyko kredytowe, szczególnie biorąc pod uwagę dość wysokie zadłużenie osób posiadających kredyty bankowe. W mojej ocenie, ryzyko stopy procentowej jest teraz jednym z najpoważniejszych ryzyk w polskim sektorze bankowym.
Jeżeli chodzi o banki i fintechy, to byłabym bardzo ostrożna w formułowaniu daleko idących wniosków o walce między fintechami a bankami. Polskie fintechy są za małe, aby konkurować, a tym bardziej pójść na wojnę z bankami. Każdy fintech, który przyjąłby taką strategię, byłby na straconej pozycji. Dlatego nie widzę na razie realnego zagrożenia fintechowego dla sektora bankowego ani w Polsce, ani nawet na Zachodzie. Ogromne budżety reklamowe oraz baza klientów, które posiadają banki, pozostawiają fintechy daleko w tyle. Powinny być one zainteresowane raczej współpracą z bankami aniżeli walką z nimi. Lekcja taka płynie również z Europy Zachodniej, gdzie wiele fintechów zorientowało się po pewnym czasie, że nie są w stanie samodzielnie funkcjonować. Również Polskie banki mogą dużo zyskać na takiej współpracy. Obniżenie kosztów działalności, jak również innowacyjne i kompleksowe rozwiązania dla klientów będą wpływać na ich konkurencyjność. Walka może się zacząć, ale pomiędzy bankami, które niedługo zaczną prześcigać się w rozwiązaniach technologicznych dla klientów.
Platformy fintechowe dają dużym instytucjom finansowym możliwość dotarcia do nieograniczonej bazy klientów
Robert Ślepaczuk, adiunkt w Zakładzie Finansów Ilościowych na Wydziale Nauk Ekonomicznych Uniwersytetu Warszawskiego, kierownik Quantitative Finance Research Group.
Paweł Sakowski, adiunkt w ZFI WNE UW, kierownik Quantitative Finance program.
Warto na początek zaznaczyć, że fintechami określane są potocznie firmy działające w zakresie szeroko pojętych usług finansowych, głównie w sieci, przy wykorzystaniu innowacyjnych i nowoczesnych technologii. Skupmy się na przyczynach, dla których walka miałaby dojść do skutku oraz wskazania obszarów, w których banki i fintechy są naturalnymi konkurentami.
Po pierwsze, fintechy często świadczą swoim klientom podobną usługę jak banki, lecz czynią to w sposób szybszy, łatwiej dostępny, choć nie zawsze bardziej profesjonalny. W praktyce jednak to właśnie szybkość i dostępność usługi, zrealizowanej najlepiej przez telefon komórkowy, jest dla nowoczesnych klientów często bardziej istotnym czynnikiem niż jej jakość, której w wielu przypadkach nie potrafią ocenić ex ante.
Z drugiej strony, nabywając określony produkt lub usługę finansową od fintechu, klient ma możliwość otrzymania niższej ceny, z uwagi na niewysokie koszty prowadzenia takiej firmy w porównaniu z klasycznymi bankami z mnóstwem niezbędnych procedur i ograniczeń oraz nieefektywnych kosztowo rozwiązań.
Po trzecie, nowoczesny klient usług finansowych (działalność pożyczkowa, działalność inwestycyjna, wealth management i inne) jest zainteresowany personalizacją usługi. Jest to bardzo trudne w przypadku banków, zaś niesłychanie łatwe w przypadku fintechów, gdzie algorytmy mogą dopasować określony produkt na podstawie bardzo dużej liczby indywidualnych cech potencjalnego klienta, a cały proces po zgromadzeniu niezbędnych danych zajmuje dosłownie sekundę.
W tym miejscu warto zaznaczyć, że technologia wymyślana bardzo często w małych prężenie rozwijających się fintechach jest później w praktyce transferowana do banków różnymi kanałami, np. poprzez zakup konkretnych rozwiązań lub poprzez przejęcie firm typu venture capital będących właścicielami danych technologii. Powyższe sprawia, że bardzo często potencjalna walka w przyszłości nie dojdzie do skutku. Banki już dawno zrozumiały, że to właśnie nowoczesne platformy fintechowe dają im możliwość dotarcia do nieograniczonej bazy klientów.
Bez wsparcia banków większość fintechów pozostanie bytami medialnymi
Dr hab. Emil Ślązak, Instytut Bankowości, Szkoła Główna Handlowa w Warszawie.
Istnieje powszechne przekonanie, że mała transparentność rynków i wysoka złożoność produktów bankowych były głównymi przyczynami kryzysu finansowego. W tym kontekście wysoka aktywność fintechów w obszarze nowych technologii pozwala im na generowanie innowacji finansowych na wzór „spółek celowych”, tj. małych wyspecjalizowanych podmiotów, pozbawionych ciężaru regulacyjnego banków, bez całego spectrum ryzyka działalności bankowej. Pojawiają się opinie, że realną szansą fintechów jest ich zdolność do przekształcenia tradycyjnego sektora bankowego w system finansowy o mniejszej dźwigni i znacznej redukcji kosztów pośrednictwa finansowego. Powstaje więc pytanie, czy fintechy są już przygotowane do walki z bankami i samodzielnego zaproponowania atrakcyjnej oferty dla klientów usług finansowych?
Osobiście jestem bardzo sceptyczny, aby ogłosić zwycięstwo modelu konfrontacji fintechów z bankami nad modelem kooperacji. Nieliczne fintechy mają odpowiednią skalę działalności, aby realnie zagrozić dominacji rynkowej banków. Dużą słabością fintechów jest niskie zaufanie społeczne, co jest realną barierą procesu „onboarding”, a więc pozyskania masowego klienta spoza wąskiego segmentu klientów „innowatorów” z modelu dyfuzji innowacji Rogersa. W sytuacji rosnącej digitalizacji życia społecznego troska o zachowanie bezpieczeństwa i poufności danych personalnych staje się coraz bardziej istotną przesłanką wyboru dostawcy usług finansowych. Ponadto brak dedykowanych rozwiązań regulacyjnych – uważany za przesłankę innowacyjności fintechów – jest równocześnie ich główną słabością, gdyż naraża je na wysokie ryzyko utraty reputacji. W Polsce, wobec bardzo konserwatywnej struktury rynku usług finansowych z dominacją usług bankowych, fintechy są właściwie skazane na model kooperacji z bankami.
Warto podkreślić, iż fenomen dużych inwestycji w rozwój fintechów zbiegł się z historycznie trudnym okresem dla banków, tj. środowiskiem rekordowo niskich stóp procentowych, które powoli dobiega końca. Najbliższa dekada pokaże, czy fintechy osiągną odpowiednio wysoką stopę zwrotu na kapitale, aby przekonać inwestorów o atrakcyjności dalszych inwestycji. Obecnie bez wsparcia banków większość z nich ryzykuje pozostanie raczej bytem medialnym niż realną konkurencją.
Blockchain – to właśnie tutaj odbywa się rewolucja
Rafał Benecki, główny ekonomista ING Banku Śląskiego.
Ważnym obszarem zmagań bankowości, jaką znamy, z fintechem są kryptowaluty i technologie ich rozliczania (tzw. blockchain). Tempo, z jakim rosły notowania najbardziej znanej kryptowaluty, tzn. bitcoina, wzbudza ogromne zainteresowanie tym fenomenem. Powstają pytania, czy jesteśmy świadkami rewolucji i pojawienia się nowego środka płatniczego, który przez swą innowacyjną użyteczność może stać się aktywem dalej zyskującym na wartości. A może to tylko kolejna bańka spekulacyjna, która skończy się równie boleśnie jak wiele innych wcześniej?
Po pierwsze, warto odpowiedzieć sobie na pytanie, czy bitcoin spełnia podstawowe funkcje pieniądza, tzn. jest środkiem płatniczym, miernikiem wartości (ceny) oraz środkiem przechowywania wartości (tzw. majątku). Na obecnym etapie wiemy, że jego akceptowalność jest zbyt mała, aby pełnił dwie pierwsze funkcje. Tylko w bardzo ekstremalnych warunkach, jak hiperinflacja, deflacja lub załamanie tradycyjnego systemu finansowego, można sobie wyobrazić nagły zwrot ludności ku walucie „drugiego obiegu”, a więc nie emitowanej przez banki centralne. Jak na razie się na to nie zanosi, a nawet gdyby widmo deflacji ponownie zagroziło światu, można sobie wyobrazić inne aktywa, jak złoto, które staną się alternatywą dla tradycyjnego pieniądza. Kryptowaluty są użyteczne w krajach objętych sankcjami, które chcą ominąć te ograniczenia. Regulatorzy w dużych gospodarkach (np. Chinach) nieufnie patrzą na anonimowość kryptowalut, a więc ograniczają ich użycie, aby w ten sposób utrudnić odpływ kapitału albo transakcje nielegalne. Te przykłady pokazują, że duża popularność kryptowalut wśród rzeczywistych użytkowników i uczestników życia gospodarczego może się pojawić raczej w szczególnych warunkach i miejscach. To ogranicza możliwość rozpowszechnienia kryptowalut jako powszechnego środka płatniczego. Fascynacja bitcoinem, głównie ze strony indywidualnych inwestorów, niestety nosi znamiona bańki spekulacyjnej.
O wiele bardziej obiecująca jest za to technologia blockchainowa. Blockchain to po prostu rozproszona baza danych, gdzie rozliczenia odbywają się bezpośrednio między użytkownikami i nie ma centralnej instytucji pośredniczącej, jak bank centralny, izba clearingowa czy operator kart płatniczych. Informacje o posiadanych środkach pieniężnych mają wszyscy uczestnicy, są one zabezpieczone przed nadużyciami przez skomplikowany system szyfrowania. Zaletą systemu jest jego szybkość i taniość. Potencjał technologii blockchainowej wydaje się znacznie większy niż samego bitcoina, może być ona używana także poza systemem finansowym, wszędzie tam, gdzie potrzeba szybkich i pewnych rozliczeń między dużą liczbą uczestników. To tutaj właśnie odbywa się rewolucja, która może przynieść rozwiązanie możliwe do zastosowania także poza systemem finansowym.
Trzy silniki polskiej gospodarki
Monika Kurtek, główny ekonomista, Bank Pocztowy.
W końcu stycznia br. GUS opublikował wstępny szacunek tempa wzrostu gospodarczego Polski w 2017 r., które wyniosło 4,6%. Okazało się tym samym wyższe od oczekiwań i jednocześnie najwyższe od 2011 r. Głównym silnikiem napędzającym polską gospodarkę była konsumpcja gospodarstw domowych, która wzrosła o 4,8%, tj. najszybciej od 2008 r. Fakt, że gospodarstwa domowe zwiększały swoje wydatki w ubiegłym roku, wynikał przede wszystkim z poprawy ich sytuacji materialnej. Sprzyjał temu zarówno rynek pracownika (wzrost wynagrodzeń, wzrost zatrudnienia, spadek bezrobocia), jak i kontynuowane wypłaty funduszy w ramach programu „Rodzina 500+” (ponad 20 mld zł). Rok 2017 przyniósł także wzrost inwestycji w gospodarce (po spadku zanotowanym rok wcześniej), i choć dane za pierwsze trzy kwartały były raczej rozczarowujące, to ostatecznie dynamika roczna zaskoczyła pozytywnie. Wzrost na poziomie 5,4% wskazuje, że nastąpiło gwałtowne przyspieszenie inwestycji w samym czwartym kwartale i że wzrosły one w tym okresie o blisko 12% r./r. To oznacza, że włączył się długo oczekiwany drugi silnik gospodarki. Na przestrzeni 2017 r. widoczne było coraz szybsze tempo wzrostu inwestycji publicznych, napędzanych środkami unijnymi z perspektywy 2014-2020, kulały natomiast inwestycje prywatne. Szacunki dotyczące czwartego kwartału sugerują, że sytuacja pod koniec roku mogła się zmienić i że sektor prywatny także zaczął inwestować. W jakiej skali? To się dopiero okaże. Pozytywny wkład we wzrost gospodarczy miał w 2017 r. także eksport netto. Stało się tak przede wszystkim za sprawą szybko rosnącego eksportu polskich towarów i usług, na które popyt zwiększał się nie tylko u naszych głównych partnerów handlowych, ale także w związku z otwieraniem się Polski na nowe rynki. To trzeci ważny silnik polskiej gospodarki. Jednocześnie szybki wzrost popytu krajowego pociągnął za sobą wzrost importu, stąd wkład salda handlowego zanotowany został „tylko” na poziomie 0,1 pkt. proc.
Wypowiedzi zebrał Marcin Złoch