Przedsiębiorca na „nie swoim”
Statystyki mieszkalnictwa wskazują na duże przywiązanie Polaków do własności. "Na swoim", choćby na kredyt, mieszka aż 80 proc. z nas, podczas gdy w krajach rozwiniętych, jak Holandia, Dania czy Niemcy jest to najwyżej 40 proc. Polak-przedsiębiorca myśli już jednak nieco inaczej. Na rzecz rozwoju firmy jest w stanie poświęcać prawo do samodzielnego decydowania. "Wypożyczonym" autem jeździ już bez oporów.
Przywiązanie do własności w coraz mniejszym stopniu wpływa na biznesowe decyzje polskich przedsiębiorców. Jeszcze w 1995 roku udział leasingu w finansowaniu firm wynosił 4,5 proc., co plasowało nas na szarym końcu w regionie Europy Środkowo-Wschodniej. Dziś zbliżamy się do europejskiej średniej 15 proc. Polskim przedsiębiorcom wcale nie przeszkadza, że maszyny, z których korzystają czy auto, którym jeżdżą nie należą do nich.
– Polscy przedsiębiorcy dawno wyzbyli się chęci „posiadania” – mówi Maciej Kijo, ekspert Raiffeisen-Leasing Polska S.A.- Nie jest im potrzebny „akt własności” kopiarki biurowej, urządzenia do zabiegów kosmetologicznych czy samochodu, bo mogą korzystać ze sprzętu praktycznie bez ograniczeń. Co więcej po kilku latach spłaty nie zostają z przestarzałym już urządzeniem, ale mogą zgodnie z potrzebami wybrać nowe i korzystać z niego na dotychczasowych zasadach – zauważa ekspert Raiffeisen Leasing
Takie rozwiązanie przy obecnym błyskawicznym postępie technologicznym umożliwia więc w wielu firmach, zwłaszcza małych i średnich, dopasowanie się do zmiennych wymagań rynku i klientów. Przy konieczności finansowania ze środków własnych lub kredytem, wiele z podmiotów nie miałoby szansy na konkurencyjność.
Przed takim wyborem stają zwłaszcza firmy rozpoczynające przygodę z rynkiem – start-upy pełne pomysłów i zapału, ale z budżetem niewystarczającym do rozpoczęcia przedsięwzięcia. - Takie firmy w oczach kredytodawców nie mają właściwie żadnej wiarygodności, a tym samym znikome szanse na pozyskanie środków – ocenia Maciej Kijo. – Dla firmy leasingowej ryzyko jest już o wiele mniejsze, bo to ona pozostaje właścicielem sprzętu. Nawet po 3 miesiącach działania start-up może więc uzyskać od leasingodawcy wsparcie – mówi Kijo.
Poszukując większych środków na inwestycje, start-upy mają do dyspozycji jeszcze inne rozwiązanie – wsparcie tzw. aniołów biznesu lub funduszy venture capital. Przy dobrym business planie są one w stanie wyłożyć pokaźne sumy na rozwój rokującego przedsięwzięcia. Ceną jest tym razem nie tylko brak aktu własności sprzętu, ale również wyłączności w udziałach w spółce. Inwestor ma wpływ na podejmowane decyzje i strategię rozwoju, a także – co najważniejsze – partycypuje w zyskach. Chętnych jednak nie brakuje – niemal połowa inwestycji tego typu w Europie Środkowo-Wschodniej przeprowadzana była właśnie u nas. Szansa na komercyjny sukces biznesu własnego pomysłu na miarę Google, Twittera czy Snapchata, również finansowanych przez tego typu fundusze, jest dla przedsiębiorców wystarczającym argumentem.
Agata Dorożuk