Premier wartości
Kiedy kończył przemówienie inauguracyjne w Sejmie, jako pierwszy nie komunistyczny premier w dziejach PRL-u, poprosił marszałka Sejmu Mikołaja Kozakiewicza o chwilę przerwy, bowiem napięcie i wytężona praca dni poprzedzających powołanie Jego rządu, doprowadziły Tadeusza Mazowieckiego na skraj zapaści.
Żartobliwie skomentował ten incydent wracając na trybunę, by za moment wznieść dłoń w symbolicznym geście zwycięstwa. Podjął się tej niełatwej misji w skomplikowanych politycznie i społecznie czasach w imię wartości. Tych wartości, które przez Kluby Inteligencji Katolickiej, redakcję Więzi, działalność w opozycji demokratycznej, wreszcie w tygodniku Solidarność wyznaczały obszary działania i życiowe wybory.
Również w imię wartości ustąpił z funkcji Premiera w demokratycznej już Polsce, po przegranej batalii prezydenckiej. Batalii, do której stanął wbrew sobie w imię wartości właśnie. Wszystkim, którzy włącznie z prezydentem elektem Lechem Wałęsą namawiali Go do kontynuowania dzieła reform z pozycji premiera wyjaśniał, że rezygnuje, bo tego wymagają demokratyczne standardy. Pytanie, czy właśnie wtedy nie rozpoczął się proces destrukcji naszych politycznych obyczajów, czego zapowiedzią była już niespotykanie brutalna kampania pomówień, potwarzy i antysemickich resentymentów, które wyniosły do drugiej tury wyborów prezydenckich Stana Tymińskiego – człowieka znikąd.
Ostatnie lata aktywnego, twórczego życia, upłynęły sędziwemu już Tadeuszowi Mazowieckiemu na doradzaniu Prezydentowi Bronisławowi Komorowskiemu. Dzieło pierwszego premiera doczeka się z pewnością wielu opracowań. Dziś wypada powiedzieć Dziękujemy Panie Premierze!