Prawo i gospodarka
Stwierdzenie, że ramy obrotu gospodarczego, zwłaszcza w odniesieniu do zasad regulujących podstawy, na jakich się dokonuje, określa w cywilizowanych społeczeństwach prawo trąci truizmem. Nader jednak często owe regulacje stanowią nie tyle wyraz racjonalnej troski o dobro wspólne, ile emanację woli politycznej aktualnej większości parlamentarnej.
Co więcej, szereg działań legislacyjnych wynika z doraźnych interesów owej większości, dla której zachowanie status quo – rozumianego jako dalsze dzierżenie władzy, to częstokroć cel sam w sobie. Prawda, że owe partykularne działania ubiera się w słowa: odpowiedzialność, los kraju, potrzeby społeczne, etc.
Mam nieodparte wrażenie, że wczorajszy projekt ustawy o kredycie konsumenckim, pomimo wielu wzniosłych słów, apeli i uzasadnień, takie właśnie utylitarne, doraźne i partykularne przyczyny ma u swych podstaw. O ile bowiem kurs franka szwajcarskiego, szybujący bez ustanku w górę, spędza sen z powiek rzeszy kilkuset tysięcy – liczba siedemset jest zawyżona – kredytobiorców, o tyle próby administracyjnej regulacji cen transakcyjnych łamią zasadę wolności obrotu oraz zasadę pewności prawa.
Skorzystają na tym kantory wymiany walut, które nie podlegają ani jasnym regułom, ani nadzorowi – w przeciwieństwie do banków. Te ostatnie, które we własnym, deponentów i kredytobiorców interesie dbają o racjonalne i efektywne zarządzanie portfelem, stawia się w roli destruktora, czerpiącego nieuprawnione zyski z tytułu spreadów. Idę o zakład, że stracą banki i ich klienci. Kto zyska? Na pewno nie gospodarka! Dekretowanie praw ekonomii, było domeną poprzedniego ustroju. Okazuje się, że nie tylko…