Prawda objawiona
Jarosław Kaczyński dał w sobotę nową wykładnię pojęć tyleż fundamentalnych, co nadużywanych. Pojęcie równości w jego ujęciu nieodparcie skojarzyło mi się z wykładnią Nikity Chruszczowa, upatrującego istoty problemu w rozmiarach...żołądków. Wolne media, to te, które reprezentują monopol na prawdę - tak rozumianą, jak pojmuje ją Jarosław Kaczyński.
Marsz nazwał zwycięstwem, choć nie bardzo wiadomo, kogo zwyciężono, chyba, że śladem Przewodniczącego Dudy kwestionuje się decyzje Sejmu posiadającego demokratyczny mandat. Z jednej strony Premiera tytułuje się per Tusk, odsądzając Go od czci i wiary, z drugiej oczekuje odeń omnipotentnych decyzji z przywołaniem wniosków popartych jak w przypadku reformy emerytalnej, dwoma milionami podpisów.
Nikt jednak nie mówi, że nawet dziesięć milionów podpisów nie zmieni sytuacji społeczno-demograficznej, że o prawach ekonomii nie wspomnę.
Padały słowa o dumnym Narodzie, o Polsce, którą budował tragicznie zmarły Lech Kaczyński, a której pragnęli jakoby towarzysze tragicznej podróży do Smoleńska. Co najmniej w przypadku kilkunastu osób znanych mi osobiście, w tej liczbie tych, którzy obdarzali mnie swoją przyjaźnią, to daleko idące nadużycie.
Słyszałem o bezrobociu, ale nie słyszałem, jak tworzyć miejsca pracy, słyszałem o dumie, ale nie słyszałem jak budować przewagę konkurencyjną. Słyszałem o bogatej Europie, ale nie słyszałem, ile tej Europie zawdzięczamy i jakie wartości mamy ambicję do Niej wnosić.
Pogłębienie rozłamu społecznego nie zwalczy plagi umów śmieciowych, podobnie jak symboliczna retoryka nie rozwiąże realnych problemów. Gra na kryzys, to droga do nikąd. Szczęśliwie nie wystarczy do wyborczej wygranej. W tym cała nadzieja!