Pozytywny trend na giełdzie, mimo zawirowań. Jak z niego skorzystać?
Dobre dane z polskiej gospodarki i największych europejskich krajów wywindowały notowania akcji na warszawskim parkiecie. Co prawda rządowe zapowiedzi zmian w OFE spowodowały duże spadki, lecz straty zostały szybko odrobione. Ci, którzy chcą skorzystać ze wzrostów, powinni postawić na mix dużych spółek oraz średniaków i maluchów.
Wrzesień na warszawskiej giełdzie dostarcza emocji inwestorom niczym dobry film sensacyjny. Po słabej końcówce poprzedniego miesiąca, pierwszy dzień roku szkolnego indeks szerokiego rynku (WIG) przywitał wzrostem. Inwestorzy nie zdążyli na dobre przewrócić kartki w kalendarzu, gdy rządowa konferencja poświęcona zmianom w otwartych funduszach emerytalnych (OFE) wywołała gwałtowne przeceny. W ciągu trzech dni WIG stracił 6,41 proc., a WIG20 – ponad 7 proc.
Jednakże po tygodniu po tych spadkach nie było śladu, zaś na początku ostatniej dekady września WIG wspiął się na poziom, którego inwestorzy nie widzieli od kwietnia 2011 roku. Również wzrostową ścieżką podążały indeksy małych (sWIG80) i średnich spółek (mWIG40). Ten drugi zanotował poziomy z maja 2008 r. Gorszą passę miał natomiast indeks dwudziestu największych spółek (WIG20). Jednak decyzja amerykańskiej Rezerwy Federalnej sprzed kilku dni, o dalszym drukowaniu dolarów na niezmiennym poziomie, prawdopodobnie popchnie światowych inwestorów do inwestowania na rynkach wschodzących, w tym w Polsce. To szansa na wzrosty na warszawskiej giełdzie.
Wśród czynników powodujących podwyższoną zmienność na giełdzie w najbliższych miesiącach trzeba uwzględnić kwestię OFE. Poza tym 23 września wystartował nowy indeks (WIG30), grupujący 30 największych spółek. Nie wiadomo jak szybko inwestorzy przyjmą go za punkt odniesienia. Oba czynniki nie mają jednak związku z kondycją gospodarki, która ma się coraz lepiej. W lipcu, czwarty miesiąc z rzędu, Polska sprzedała więcej za granicę niż sprowadziła i zanotowała imponujący skok produkcji przemysłowej o 6,3 proc. W sierpniu po raz kolejny spadło bezrobocie, zaś produkcja przemysłowa poprawiła się o 2,2 proc. Oznacza to, że nasze firmy więcej produkują i sprzedają, zaś my więcej kupujemy, nakręcając w ten sposób gospodarkę. Dodając do tego minimalny poziom stóp procentowych oraz coraz lepsze perspektywy rysujące się przed krajami europejskimi, a w szczególności Niemcami, inwestorzy powinni być dobrej myśli.
Nie jest tajemnicą, że najszybciej na pozytywne bodźce reagują mniejsze firmy. Potrafią dynamicznie dostosować się do bieżących potrzeb rynku, są sprawnie zarządzane i łatwo zdobywają nowe rynki zbytu. Ta umiejętność szybkiego wykorzystywania trendów znajduje odzwierciedlenie w aktualnych wycenach ich akcji. Z drugiej strony to największe podmioty charakteryzują się najwyższą płynnością (łatwo w razie potrzeby sprzedać ich akcje, bo zawsze znajdą się na nie chętni). Poza tym w kolejnej fazie hossy – jeśli rzeczywiście mamy już z nią do czynienia – to one mogą przejąć pałeczkę wzrostów.
Dlatego osobom akceptującym wyższe ryzyko inwestycyjne, związane z inwestowaniem w akcje, sugerowałbym rozważyć ulokowanie środków z jednej strony w akcje spółek małych i średnich, z drugiej – w dużych. Te pierwsze zwiększają potencjalne zyski, drugie zaś – stabilizują portfel, ponieważ nie są tak podatne na wahania nastrojów i różne, czasem sprzeczne informacje, których na rynku nie brakuje.
Można to zrobić, kupując bezpośrednio akcje na giełdzie lub inwestując poprzez fundusz. W obu przypadkach trzeba jednak pamiętać, że obecnie najlepiej sprawdza się praktyka stock picking, czyli wybierania najlepiej rokujących firm. Dlatego powinniśmy właśnie w ten sposób skonstruować swój portfel lub sprawdzić, czy fundusz stosuję tę strategię. Warto też rozłożyć swoje oszczędności między różne sektory gospodarki. Dzięki temu zmniejszymy ryzyko błędnego wytypowania spółki i skorzystamy jednocześnie z wielu trendów wzrostowych.
Tomasz Matras,
zarządzający UniAkcje Sektory Wzrostu,
Union Investment TFI S.A.