Poważne problemy z płynnością – początek globalnej bessy?
Niepokojące sygnały generują rynki finansowe. Przecena akcji banków sugeruje kłopoty z płynnością, a to oznaczać będzie dalszą wyprzedaż łatwo zbywalnych aktywów. Fed nie może w tej sytuacji podwyższać stóp procentowych. Na jutrzejszym wystąpieniu przed Kongresem J. Yellen powinna jasno dać do zrozumienia, że perspektywa dalszego monetarnego zacieśnienia zostaje oddalona. Jeśli stopy w marcu wzrosną, czeka nas globalna bessa.
Fala wyprzedaży przetoczyła się w poniedziałek przez rynki finansowe zabierając kolejną część kapitalizacji spółek na parkietach. Indeks giełdy w Atenach spadł do poziomu obserwowanego ostatni raz w 1990 r. (465 pkt). Traciły słabsze waluty emerging markets. Wyraźnie przeceniony został złoty. Obok tureckiej liry i południowoafrykańskiego randa deprecjonował wczoraj najmocniej. Równie słabe były waluty z Ameryki Łacińskiej – kolumbijskie i meksykańskie peso. Zyskiwały, co ciekawe rosyjski rubel, rumuńska leja czy bułgarski lew, a także większość walut gospodarek wschodzących Azji. Beneficjentem odwrotu od ryzyka stały się obligacje. Rentowności niemieckich papierów z krótkiego końca krzywej poprawiły historyczne minima. Kupujący dziś 2-letnie obligacje rządu RFN inwestor ponosi stratę na poziomie 0,5 proc. w skali roku. Przeceny z całą siłą ujawniły się dziś do Azji, gdzie początek tygodnia był względnie spokojny. Nikkei225 spadł o 5,4 proc.
Liderami wyprzedaży są banki, co sugeruje problemy z płynnością. Odkąd Fed przyspieszył ściąganie gotówki z rynku podwyżką stóp procentowych, narosły obawy o wypłacalność niektórych instytucji. Jest to spowodowane przez zaostrzenie regulacji sektora finansowego po kryzysie, co miało zapobiec powtórce problemów, w które banki wpadły po upadku Lehman Brothers. W dużym uproszczeniu, przepisy nakazują pozyskanie wyższych kapitałów i obniżenie ryzyka inwestycji, co staje się trudne w momentach, gdy banki centralne bądź ograniczają płynność, bądź, jak europejskie i japoński, pobierają opłaty za depozyty. By regulować zobowiązania, duzi gracze pozbywają się ryzykownych aktywów. Szybko rosną ubezpieczenia przed bankructwem nawet największych instytucji. Sytuacja wygląda jak w pierwszej fazie regularnej bessy, kiedy tracą spółki najbardziej wrażliwe na zmiany koniunktury. Indeksy technologiczne wyglądają obecnie równie źle, jak finansowe).
Dodatkowo istnieją obaw o dalszy spadek chińskich rezerw walutowych do poziomu zagrażającego stabilności systemu finansowego. Od szczytu kumulacji środków w obcych walutach w połowie 2014 r., spadły one już o 20 proc. Jest to efekt uporczywej walki Ludowego Banku Chin z rynkiem o mocniejszego juana. Mówi się o tym, że poprzez grę przeciwko chińskiej walucie, spekulanci chcą doprowadzić Pekin do jej upłynnienia. Nie sprzyja to na pewno odbudowie zaufania do gospodarki w momencie, gdy kraj notuje najniższe od 25 lat tempo wzrostu PKB.
Polskie aktywa wykazują sporą korelację z tym, co dzieje się w Chinach. Wczoraj wycenie naszej waluty zaszkodziły także informacje o obniżeniu perspektywy ratingu polskich banków przez agencję Standard&Poor’s. Złoty jest w ostatnim czasie bardzo podatny na wszelkie negatywne doniesienia. Jest słabą walutą, silnie reagującą na informacja mogące jej zaszkodzić i niemal ignorująca informacje pozytywne. Nadal nie widać, by miało miejsce trwałe odwrócenie nastawienia inwestorów z zagranicy do rodzimej waluty.
Damian Rosiński
Dom Maklerski AFS