Potęga pieniądza
Kongres amerykański wypracował za pięć dwunasta porozumienie, które pozwoli nie tylko utrzymać w ryzach deficyt finansów publicznych, ale, co psychologicznie istotniejsze zapobiegło powszechnemu podwyższeniu podatków. Barrack Obama kontynuuje urlop na Hawajach, giełdy śladem NYSE odnotowują wzrosty, słowem wszyscy zadowoleni...
Gdzieś na marginesie tych informacji „ugrzęzła sprawa” dalszej reformy systemu ochrony zdrowia w USA. Nie byłoby w tym zresztą nic dziwnego, gdyby nie fakt, że 18 proc wydatków amerykańskiego budżetu stanowią nakłady na lecznictwo. Dużo to, czy mało? Gdy idzie o efekt skali, nikt nie wydaje więcej, gdy o rezultaty społeczne i skuteczność nie jest różowo.
Odwrotnie, niż w przypadku wydatków zbrojeniowych. Te stanowią wprawdzie jedynie 5 proc. ogółu nakładów budżetowych USA, lecz w liczbach bezwzględnych to i tak więcej, niż łączna suma wydatków kolejnych 15-tu państw wydających najwięcej na zbrojenia. Stąd prosty wniosek, że o ile dla wygrania wojny potrzeba, jak zwykł mawiać Napoleon Bonaparte, pieniędzy, pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy, o tyle społeczna efektywność publicznych pieniędzy bywa najłagodniej rzecz ujmując znikoma.
Kto zatem ma ustalać listę priorytetów, gwarantować ich realizację, przy efektywnym i przejrzystym wydatkowaniu środków publicznych? Wydaje się, odpowiedź na te pytania stanowić będzie klucz do odbudowy społecznego poparcia dla władzy. Nie tylko w USA!