Polski nie stać na ograniczanie roli banków w gospodarce !
Debata główna konferencji "Horyzonty Bankowości 2013" zatytułowana "Bezpieczeństwo, a rozwój. Czy sektor bankowy ma szanse nadal być motorem polskiej gospodarki. Jakie są koszty regulacji ?" ma na celu nakreślenie perspektyw rozwoju polskiego sektora bankowego. Od paru lat jest on pod ogromną presją ze strony Brukseli, aby zwiększyć kontrolę państwa nad instytucjami finansowymi. Dla wielu naszych bankowców to swoista "zbiorowa kara" za błędy banków "starej Unii". W kryzysie po roku 2008 nie upadał ani jeden polski bank i nasze państwo nie wydało ani złotówki aby je ratować !. Co więcej cały sektor ma rok do roku ma znakomite wyniki finansowe. O co więc chodzi !?.
Politycy UE nie kryją, że chcą zmniejszyć udział sektora bankowego w gospodarce całej Wspólnoty przez narzucenie mu kosztownych mechanizmów regulacyjnych i kontrolnych. To spory problem dla polskich banków, które muszą pomóc polskiemu państwu w znalezieniu kapitału na dokończenie inwestycji infrastrukturalnych, niezbędnych, aby dogonić kraje „starej” Unii. Tymczasem naszym bankom brakuje kapitału z rynku wewnętrznego, a skala ubankowienia Polski na tle wielu krajów UE pokazuje, że jak wiele jest jeszcze do zrobienia.
Temat groźby nadmiernych regulacji wobec sektora polskich banków pojawił się na marcowym „Forum Bankowym 2013” zorganizowanym przez ZBP. W tej sprawie jednogłośnie wypowiadali się finansowi eksperci. Zdaniem Iwony Kozery, szefowej Grupy Rynków Finansowych Ernst & Young, jeśli chodzi o dług publiczny, Polska jest wciąż w czołówce unijnych gospodarek (cała UE wzrost o 30 proc., Polska – 11 proc., a gdy odejmiemy wpływ OFE na stan finansów państwa, wtedy ten wzrost wynosiłby tylko 4 proc.). Polski sektor bankowy miał, według niej, ogromny i pozytywny wpływ na to, aby ten dług się nie zwiększał !. Takie zachowanie naszych banków wpływa na postrzeganie ich przez polskie społeczeństwo.
W badaniach dotyczących oceny banków przez klientów detalicznych Polska odnotowała, jako jeden z nielicznych krajów w UE, wzrost poziomu zaufania społecznego! Iwona Kozera dodała jednak, że wiele się zmieniło w roku 2012, gdy nie udało nam się uniknąć spowolnienia gospodarczego. W ubiegłym roku jedynie saldo obrotów z zagranicą miało pozytywny wpływ na poziom PKB. Wyczerpały się inne rezerwy wzrostu gospodarczego, np. impulsy fiskalne. Na początku kryzysu z 2008 r. Polska miała obniżone składki: PIT, rentową, ulgi rodzinnej – wszystkie razem decydowały o wzroście PKB na poziomie nawet 2 proc.! Teraz nie ma co liczyć na fiskusa, zwłaszcza z powodu pogorszenia sytuacji na rynku pracy.
Co gorsza, spadają także stopy procentowe zniechęcając Polaków do oszczędzania. To wszystko powoduje zmniejszenie konsumpcji, co ogranicza wzrost PKB. Fundusze unijne jeszcze w latach 2010-2011 bardzo pomagały przez wzrost inwestycji publicznych. Ale do gry o kolejne inwestycje publiczne powrócą dopiero w roku 2015 lub 2016. Spowolnienie gospodarcze już przekłada się na sytuację w portfelach kredytowych. Wolumen kredytów rośnie, choć nie na poziomie 30-40 proc. rocznie, jaki odnotowały kredyty konsumpcyjne w latach 2007-2008. W 2012 r. nastąpił wyraźny spadek kredytów udzielanych gospodarstwom domowym, tylko kredyty dla firm lekko wzrosły, aby potem znowu spaść. Na dodatek rośnie udział należności zagrożonych w portfelu kredytowym, zwłaszcza firm z branży budowlanej.
Widać coraz większe ryzyko bankowe związane z mieszkaniówką, bo zaostrzają się kryteria polityki kredytowej. Problemem stał się sam popyt na kredyt, a w 2013 r. będzie jeszcze mniejszy bo wzrost gospodarczy szacowany jest na poziomie 1-1,5 proc., dopiero druga połowa tego roku daje nadzieję na minimalny wzrost PKB. Banki mogą szukać bezpiecznego wzrostu akcji kredytowej dla przedsiębiorstw. W 2005 r. sam udział kredytów dla firm do wszystkich kredytów wynosił 40-45 proc., obecnie jest to ok. 32 proc., a największy spadek dotyczy kredytów hipotecznych. Widać zmianę struktury kredytu hipotecznego, przy założeniu konwergencji polskiego portfela kredytowego do portfela w euro należy spodziewać się zwiększania udziału kredytów dla przedsiębiorstw. W Polsce wciąż udział kredytów udzielonych przedsiębiorcom do PKB jest najniższy w całej UE i wynosi około 20 proc., gdy tam jest to średnio 50-60 proc! Aby rozwinąć segment usług bankowych, trzeba przygotować nowe produkty, platformy do ich rozwoju (np. nowego typu obsługi transakcyjnej) itp.
W latach 2010-2011 (przy 6-proc. PKB) odnotowano wysoki udział inwestycji publicznych w przeliczeniu do PKB. Ale już w 2013 r. spadnie on do poziomu zaledwie 3 proc!. Polska gospodarka pilnie potrzebuje inwestycji w koleje, energetykę, co oznacza długoterminowe finansowanie, na dodatek związane ze sporym ryzykiem dla banków. Co gorsza, te inwestycje są pośrednio związane z branżą budowlaną, gdzie gwałtownie rośnie liczba kredytów zagrożonych. Prof. dr hab. Krzysztof Kalicki, prezes Deutsche Banku Polska S.A., akcentował, że „regulacyjne tsunami” narzucone bankom po 2008 r. ma na celu ograniczenie roli sektora bankowego w całej gospodarce 27 krajów UE, a zwłaszcza Eurolandu. Jego zdaniem po 2010 r. strach przed kredytowaniem już wygasł, ale pojawił się nowy problem – nadmiaru regulacji sektora bankowego, co już wpłynęło na spowolnienie procesów kredytowania. Prof. K. Kalicki sądzi, że regulacje narzucane bankom poszły stanowczo za daleko. Sam proces nadzoru jest bardzo kosztowny i już ma wymiar makroekonomiczny: oznacza spadek PKB i poważny wzrost bezrobocia w branży finansowej.
Prezes Krzysztof Kalicki powołał się na dane z USA, odnoszące się do wymuszonego przez władze oddzielenia banków tradingowo-inwestycyjnych od tradycyjnych banków komercyjnych – inwestorzy stracą na tym od 90 do 350 mld dolarów. Koszty pożyczek pomiędzy wydzielonymi bankami komercyjnymi a bankami inwestycyjnymi wyniosą za oceanem od 20 do 33 mld USD. Same koszty transakcyjne pomiędzy dwoma rodzajami banków wyniosą 4 mld USD. W Stanach Zjednoczonych działa aż 11 regulatorów, kosztujących federalny budżet 1,2 mld USD. – Przekracza się granice pomiędzy bezpieczeństwem a praktycznym kierowaniem bankami przez zarządzanie ich ryzykiem. Pierwsze CRD było opublikowane na 26 stronach, dziś CRD IV liczy 700 stron ! – podkreślał z naciskiem Krzysztof Kalicki. W podobny sposób wyrażał się dr Lech Kurkliński, dyrektor Ośrodka Analiz i Badań Systemu Finansowego WIB.
Jego zdaniem wszelkie pomysły Brukseli na zmniejszenie udziału sektora bankowego w całej gospodarce UE, nie powinny mieć bezpośredniego odniesienia do Polski, gdzie problemem jest stopień ubankowienia. Tymczasem w UE już widać korelację pomiędzy kurczącym się sektorem bankowym, a spadającym wzrostem gospodarczym. W Polsce największym problemem jest długoterminowe finansowanie banków (np. sekurytyzacja odnosi się tylko do problemu złych długów). Widzi to KNF i przygotowuje w tej sprawie rekomendacje, trwa to zbyt długo, choć wszystko było ustalone jesienią 2012 r. A bez pozyskania nowych źródeł finansowania bankom trudno będzie spełnić kryteria CRD IV, bo dramatycznie brakuje depozytów długoterminowych (stanowią tylko 3 proc ogółu). Dr Lech Kurkliński uważa, że trzeba wprowadzić wszystkie dostępne rozwiązania, aby zwiększyć popyt i inwestycje, co pobudzi wzrost gospodarczy.
Stanisław Brzeg-Wieluński
Redaktor naczelny
„Miesięcznik Finansowy BANK”