Polska mamutem węglowym
Przyszłość należy do krajów, które rozpoznają wcześniej, że zielona transformacja i zero emisyjny rozwój stanowią szanse na innowacje, zielone miejsca pracy, przede wszystkim zadbanie o nasze dzieci i wnuki.
Jak do tej pory nasz kraj nie ogłosił całkowitego odejścia od węgla w energetyce, a musimy to zrobić do 2030 roku. Patrząc na deklarację prezydenta Biden 52% redukcji gazów cieplarnianych, ambicja Polski wygląda wstydliwie.
Budowa elektrowni jądrowej złym pomysłem
Polska ma szansę na poprawę efektywności energetycznej co najmniej o 1/3, a energetyka odnawialna mogłaby w roku 2030 osiągnąć udział co najmniej 40%.
Pokładanie nadziei na zastąpienie energetyki węglowej (obecnie ponad 30 GW mocy zainstalowanej), jądrową jest mrzonką.
Powstanie pierwszej elektrowni jądrowej o mocy 1-1,6 GW, jeżeli w ogóle powstanie, za 15-20 lat, czyli ok. 2040 roku, kiedy powinniśmy już osiągnąć neutralność klimatyczną oznacza wydanie ogromnych środków na technologiczne stare rozwiązanie i prowadzące do wysokich kosztów energii elektrycznej, wpływając niekorzystanie na konkurencyjność polskiej gospodarki oraz wzrost ubóstwa energetycznego.
Potrzebna rozproszona energetyka
Zmiana w Polsce modelu z energetyki zcentralizowanej na rozproszoną, demokrację energetyczną w pełni wykorzystującą odnawialną energetykę, magazynowanie i ogromną poprawę efektywności prowadzi do budowania bezpieczeństwa energetycznego od dołu.
Pozwoliłoby to na nie nazywanie Polski mamutem węglowym, ale nawiązać do naszego godła, czyli kraju szybującego wysoko jak biały orzeł widząc przyszłość z lotu ptaka, a nie z poziomu kopalni odkrywkowej węgla brunatnego.