Polska gospodarka w górę, ale pod wiatr
Najnowsze dane, dotyczące dynamiki zatrudnienia i płac oraz produkcji przemysłowej, zdecydowanie nie zachwycają. Szczególnie w połączeniu z wcześniejszymi, optymistycznymi informacjami o wzroście PKB. Oznacza to, że do ożywienia droga jeszcze długa i być może wyboista.
Najnowsze dane, dotyczące dynamiki zatrudnienia i płac oraz produkcji przemysłowej, zdecydowanie nie zachwycają. Szczególnie w połączeniu z wcześniejszymi, optymistycznymi informacjami o wzroście PKB. Oznacza to, że do ożywienia droga jeszcze długa i być może wyboista.
Taką tezę uzasadniają opublikowane ostatnio dane z przemysłu i rynku pracy. W sierpniu produkcja przemysłowa była większa niż przed rokiem o 2,2 proc. To dynamika znacznie słabsza niż oczekiwano. Dodatkowo, w porównaniu do lipca zanotowano jej spadek o 4,5 proc. Po lipcowym skoku o 6,3 proc., spodziewano się zwyżki o około 3 proc. Choć już trzeci miesiąc z rzędu produkcja przemysłowa rośnie i nic nie wskazuje na to, by w kolejnych miesiącach mogła negatywnie zaskoczyć, to trudno liczyć na fajerwerki. Nawet jeśli się pojawią, trzeba mieć na uwadze statystyczny efekt niskiej bazy porównawczej. We wrześniu ubiegłego roku produkcja w przemyśle spadła aż o 13 proc., można więc oczekiwać, że we wrzesień tego roku przyniesie znaczną poprawę jej dynamiki. Nie będzie to jednak stanowiło wystarczającej podstawy do hurra optymizmu. Taki ton już można dostrzec w zapowiedziach przedstawicieli ministerstwa gospodarki. Prognozują oni, że produkcja przemysłowa przyspieszy z 1,3 proc. drugim kwartale do 5 proc. w kolejnych trzech miesiącach roku. Wciąż bardzo zła jest sytuacja w budownictwie. Produkcja budowlano-montażowa była niższa w porównaniu do sierpnia ubiegłego roku o 11,1 proc., a poprawy nie widać w żadnym z segmentów działalności budowlanej. Po ośmiu miesiącach roku budowlanka jest ponad 17 proc. poniżej stanu z poprzedniego roku. Odrabianie tak wielkich strat będzie wymagało sporo czasu.
Dynamika produkcji przemysłowej w proc. (miesiąc do miesiąca poprzedniego roku)
Większość ekonomistów podkreśla, że poprawę zarówno w całej gospodarce, jak i poszczególnych parametrów makroekonomicznych, zawdzięczamy przede wszystkim eksportowi. W dalszym ciągu zawodzą inwestycje oraz popyt wewnętrzny. W tych aspektach szczególnie trudno będzie o szybką poprawę. Wskazują na to niedawne dane dotyczące rynku pracy i płac. Co prawda od kwietnia zmniejsza się stopa bezrobocia, a od maja z miesiąca na miesiąc minimalnie zwiększa się liczba zatrudnionych w przemyśle, lecz trudno to uznać za wyraźny postęp. Spadek bezrobocia ma charakter sezonowy, zaś porównując stan zatrudnienia do poszczególnych miesięcy poprzedniego roku, wciąż widać regres. Choć skala spadku powoli się zmniejsza, to jednak należy się liczyć z tym, że ta pozytywna tendencja pod koniec roku znów przestanie działać. Skoro więc nie będzie poprawy na rynku pracy, trudno liczyć na wzrost konsumpcji indywidualnej. Tym bardziej, że niekorzystne z tego punktu widzenia tendencje są widoczne w kwestiach płac. Dynamika wynagrodzeń w przemyśle wciąż pozostaje na słabym poziomie, nie gwarantującym efektu widocznego w sklepach. Firmy nie są zbyt hojne dla swoich pracowników i nie zanosi się na zmianę tego stanu rzeczy jeszcze przez co najmniej kilka miesięcy. Z kolei zwiększająca się inflacja powoduje, że zmniejsza się dynamika siły nabywczej wynagrodzeń. Nominalnie średnia płaca w przemyśle wzrosła w sierpniu o 2 proc., podczas gdy lipcowy wzrost sięgał 3,5 proc.
Wniosek z tych obserwacji jest taki, że polska gospodarka ożywienie zawdzięcza wciąż głównie eksportowi. Do tego, by nabrało ono większej dynamiki potrzeba odrodzenia się konsumpcji wewnętrznej, a następnie wzrostu inwestycji. Na to potrzeba jednak więcej czasu.
Roman Przasnyski,
Open Finance