Polska biało-czerwoni…
Ten okrzyk, czy raczej zaśpiew niósł się wczoraj donośnie na trybunach gdańskiego stadionu za sprawą kibiców hiszpańskich, a zwłaszcza irlandzkich. Przyjaźnie uśmiechnięci Irlandczycy pokazują czym może być sport. Sport traktowany jako okazja do dobrej zabawy, zawierania nowych przyjaźni, manifestowania dumy z barw narodowych.
Wszystko to nie musi przecież oznaczać substytutu plemiennych wojenek, nienawiści i pogardy dla przeciwnika. To przecież tylko i aż sport! Że jesteśmy za naszymi? Co to może oznaczać pokazali mili goście z zielonej wyspy. Kiedy odrodzony Fernando Torres pogrzebał ostatecznie ich nadzieje rozległ się chóralny śpiew You’il never beat In Iris, co tłumaczy się: Nigdy nie pokonasz Irlandczyka.
Pomimo końcowego rezultatu 0:4, zdobyli się jeszcze na to, by gratulować sukcesu Hiszpanom, z którymi bawili się w Trójmiejskich pubach do późnej nocy. Wszyscy zaś uśmiechnięci, pomimo, że dla Irlandii te mistrzostwa już się zakończyły-niezależnie od rezultatu ostatniej potyczki z Włochami. Piszę o tym tak obszernie, bo dzisiejszy dzień przynosi kolejne informacje o skazaniach uczestników zamieszek jakie towarzyszyły meczowi Polska-Rosja. Przed nami decydujący mecz z Czechami. Warto, by kibicując Polakom, zapamiętać lekcję, jakiej udzielili nam Irlandzcy kibice.