Polisolokaty wygrywają z tradycyjnymi lokatami
Spadające oprocentowanie lokat terminowych sprawia, że na atrakcyjności zyskują polisolokaty. Lecz ich wybór na rynku jest niewielki i nie zanosi się na wzrost dostępności.
W wyniku rozpoczęcia cyklu obniżek stóp procentowych zyski z depozytów bankowych spadają już od połowy października. Przeciętne oprocentowanie lokat – w zależności od terminu – spadło już o 0,2-0,3 pkt proc. w wyniku czego uwydatnia się różnica pomiędzy ofertą tradycyjnych depozytów terminowych, a polisolokat. Podczas gdy z banków właściwie zniknęły średnio- i długoterminowe lokaty ze stawką 6 proc. brutto i więcej, to wśród polis lokacyjnych wciąż można znaleźć takie oferty.
Polisolokaty mają formę ubezpieczenia na życie i dożycie, w którym opłacona składka jest powiększana o z góry ustalone świadczenie z tytułu dożycia. Zysk ten można porównać do odsetek płaconych przez banki w przypadku lokat terminowych. Z tą jednak różnicą, że w przypadku produktów ubezpieczeniowych – do których zaliczają się również polisy lokacyjne – nie jest potrącany 19-proc. podatek od zysków kapitałowych (tzw. podatek Belki). Polisolokaty są więc tworzone przez ubezpieczycieli, a sprzedawane przez banki. Instytucje te ustalają zwykle między sobą, że pieniądze powierzone przez klienta firmie ubezpieczeniowej zostaną przez nią złożone do banku w formie depozytu.
Najwyższe zyski oferuje aktualnie Credit Agricole na 18-miesięcznej polisie lokacyjnej z oprocentowaniem 5,67 proc. w skali roku, co odpowiada tradycyjnej lokacie oprocentowanej na 7 proc. (ze względu na brak podatku przy polisolokatach banki często podają tzw. oprocentowanie ubruttowione, które jest odpowiednikiem oprocentowania zwykłego depozytu). Na drugim miejscu wśród najwyżej oprocentowanych polisolokat znajduje się nowo wprowadzona oferta Meritum Banku. Na 13-miesięcznej polisie daje on zarobić 5,1 proc. (6,3 proc. jak na tradycyjnej lokacie) w skali roku. Natomiast po 4,86 proc. (6 proc. brutto) w skali roku dają zarobić BNP Paribas na 6- i 12-miesięcznej lokacie ubezpieczeniowej ExtraKomfort, Credit Agricole na rocznej polisie Antidotum PRO oraz Kredyt Bank na 6- i 12-miesięcznej polisie występującej pod nazwą Warta Gwarancja. Powyżej 5,5 proc. brutto, co wciąż jest stawką widywaną coraz rzadziej w przypadku zwykłych lokat, płacą natomiast Nordea Bank oraz Bank BGŻ.
Warto przypomnieć, że to nie pierwszy raz kiedy polisolokaty stają się ciekawą alternatywą dla tradycyjnych depozytów terminowych. W 2008 i na początku 2009 r. podczas tzw. wojny na lokaty, kiedy banki zabiegały o oszczędności klientów bardziej niż kiedykolwiek wcześniej, polisy lokacyjne również wygrywały ze standardowymi depozytami terminowymi.
Porównując polisy ze zwykłymi lokatami należy mieć jednak na uwadze niewielką liczbę ofert tych pierwszych. Aktualnie może je założyć w ośmiu bankach. Dla porównania depozyty od klientów indywidualnych przyjmuje ponad 30 banków komercyjnych i ponad pół tysiąca banków spółdzielczych. Ze sprzedaży polisolokat 5 grudnia br. wycofał się Bank BGŻ Optima, 3 września zrobił to również DnB Nord. Wcześniej na podobny krok zdecydował się BRE Bank (mBank i MultiBank), Getin Bank oraz Bank BPH.
Nie zanosi się na wzrost dostępności polisolokat. Firmy ubezpieczeniowe nie zarabiają na nim wystarczająco dużo, a dodatkowo kilka z nich ze względu na wymogi kapitałowe musi reglamentować sprzedaż tego rodzaju polis. Gdyby liczba ofert miała zauważalnie wzrosnąć, to doszłoby do tego na przełomie pierwszego i drugiego kwartału kiedy z rynku zniknęły tzw. lokaty antypodatkowe (z dzienną kapitalizacją). Jednak już wtedy w komentarzach Open Finance zwracało uwagę, że nie dojdzie do wzrostu popularności polisolokat na miarę wojny depozytowej z końca 2008 r.
Rozważając założenie polisy lokacyjnej warto zwrócić na kilka szczegółów, które odróżniają je od lokat. Przed wszystkim inny jest system gwarantowania zdeponowanych oszczędności. O ile w przypadku lokat i ewentualnej upadłości banku środki chroni Bankowy Fundusz Gwarancyjny do równowartości 100 tys. euro, to w przypadku polisolokat środki podlegają ochronie Ubezpieczeniowego Funduszu Gwarancyjnego. Oznacza to, ze w razie upadłości ubezpieczyciela klient otrzyma połowę należnych środków, ale nie więcej niż 30 tys. euro.
Warto mieć na uwadze także wyższy próg inwestycji niż w przypadku lokat. Dla polis często wynosi on nawet 5 tys. zł, co w przypadku depozytów terminowych zdarza się niezwykle rzadko. Dodatkowo zerwanie polisy przed terminem oznacza, że klient nie możne liczyć nawet na niewielkie zyski, które pojawiają się zwykle w przypadku bankowych lokat. Kolejnym ograniczeniem jest wiek – powyżej 70. roku życia może pojawić się problem z założeniem polisolokaty ze względu na ubezpieczeniowy charakter produktu.
Pozytywną stroną polisolokat – poza okresowo lepszymi warunkami od zwykłych lokat – jest możliwość wskazania osoby uposażonej. W razie śmierci właściciela polisy oszczędności zostaną przekazane wskazanej w umowie osobie bez postępowania spadkowego.
Relatywnie wysokie zyski proponowane w ramach polisolokat są wyłącznie zjawiskiem przejściowym. Liczba ofert jest niewielka i prawdopodobnie będzie się utrzymywać na zbliżonym poziomie w 2013 r. Towarzystwa ubezpieczeniowe od dłuższego czasu skupiają się na bardziej dochodowych produktach regularnego oszczędzania i nie będą szczególnie chętne do nawiązywania współpracy z bankami w zakresie tworzenia tego rodzaju produktów. Tym bardziej, że ubezpieczyciele muszą dostosować się do wymogów kapitałowych określonych w dyrektywie unijnej Solvency II. Nie należy więc spodziewać się wysypu polisolokat. Również dlatego, że banki preferują depozyty składane bezpośrednio przez klientów, a nie poprzez firmy ubezpieczeniowe, które są faktycznymi twórcami polis.
Michał Sadrak
Open Finance