Paolo Gentiloni nowym komisarzem d/s spraw ekonomicznych, finansowych, podatków i ceł
Włochy mają nowy rząd: żółtozielonych zastąpili żółtoczerwoni (dla niewtajemniczonych chodzi o koalicje Ruchu 5 Gwiazd najpierw z Ligą, a obecnie z Demokratami), ale tak naprawdę rewolucyjna zmiana nastąpiła nie w Rzymie, lecz w Brukseli.
Włochy wracają do Europy
Nowym komisarzem do spraw ekonomicznych i finansowych, podatków i ceł został Paolo Gentiloni. Były premier Włoch zastąpił na tym stanowisku Francuza Pierre Moscoviciego, który w ostatnich latach był postrachem kolejnych włoskich rządów, grzebał im bowiem w rachunkach, kontrolował je, a pod jego dyktando ubiegłej zimy Włosi pisali projekt ustawy budżetowej na rok bieżący. To się więc wszystko diametralnie zmieniło, że prasa mówi o „powrocie Włoch do Europy”.
Oczywiście poprzedni włoski gabinet, po zaledwie czternastu miesiącach od ostatnich wyborów, upadł nie tylko z powodu pomyłki w księgowości; złożyły się na to zarówno różnice charakteru koalicjantów, odmienne temperamenty, jak i cele.
Kiedy 8 sierpnia wicepremier i minister spraw wewnętrznych Matteo Salvini zgłosił wotum nieufności pod adresem premiera Giuseppe Contego nie myślał, że tym samy wydaje wyrok na samego siebie, bo choć z wniosku wycofał się w ostatnim momencie, Conte skorzystał z okazji, by na jego konto zapisać niepowodzenia swego pierwszego rządu, przypieczętowując wszystko poważnym zarzutem braku kultury politycznej i dobrych manier.
Jak uniknąć podwyżki VAT?
Conte, który jak sam przyznał rozsmakował się w pełnieniu swego urzędu, rozejrzał się natychmiast za nowym sojusznikiem i bez większego trudu znalazł go w demokratach: co prawda potomkowie – czy pogrobowcy, jak kto woli – dawnej partii komunistycznej byli głównym celem ataków pięciogwiazdkowców w kampanii przed wyborami w marcu 2018 roku, szybko się jednak otrząsnęli ze złych wspomnień i wyrazili gotowość do współrządzenia (stąd koalicja w kolorach żółtym i czerwonym).
Cel tej decyzji, wskazany przez byłego premiera Matteo Renziego, był jednak, oficjalnie przynajmniej, niezwykle szlachetny. Dotychczas rządzący nie mieli pomysłu, jak uniknąć podwyżki VAT – z 22 do 25 procent – koniecznej dla ratowania publicznych finansów. I pod tym hasłem demokraci, zatykając nos, jak nie kryli, zgodzili się współrządzić z dawnymi nieprzyjaciółmi.
Bezpłatne żłobki i przedszkola
W swoim expose, które wygłosił w poniedziałek w Izbie Deputowanych, a następnego dnia powtórzył w Senacie, Giuseppe Conte – którego natychmiast nazwano Conte bis, albo dla uproszczenia Bisconte – wątek spraw gospodarczych i finansowych rozpoczął od obietnicy likwidacji opłat za publiczne żłobki i przedszkola, co będzie elementem walko z nieustępującym niżem demograficznym.
Wytłumaczył to jednak inaczej: „To strategiczna inwestycja w przyszłość naszego społeczeństwa, ponieważ zniweluje nierówności społeczne, ujawniające się w pierwszych latach życia”. Dodał, że będzie to także ukłon w stronę pracujących kobiet, podobnie jak zapowiedź wyrównania płac, co zainteresowane odebrały jako koncesję ze strony władz, a nie coś, co im się sprawiedliwie należy.
Premier nie ujawnił, skąd państwo weźmie środki na bezpłatne żłobki i przedszkola.
Straszenie opuszczeniem UE lub strefy euro to droższy włoski dług
„Każde euro zaoszczędzone przy okazji najbliższych emisji naszych obligacji skarbu państwa ograniczy natychmiast i automatycznie wzrost wydatków na cele bezproduktywne, uwalniając środki na inwestycje w dziedzinie infrastruktury, oświaty, służby zdrowia oraz zmniejszenie podatków”, oświadczył Conte w parlamencie.
Jego zdaniem, chodzi o niebagatelną kwotę60 miliardów euro rocznie, dlatego ograniczenie tej sumy będzie „prawdziwą reformą strukturalną” w dziedzinie finansów państwa. Jak zasugerował szef rządu, rozwianie obaw, że Włochy zamierzają wyjść z Unii czy choćby jedynie opuścić strefę euro, rzutujących na wskaźnik wiarygodności ich sytuacji finansowej, wyrażane wysokością tzw. spreadu, czyli różnicy dochodowości włoskich Btp i niemieckich Bundów, będzie podstawowym kryterium zerwania z niedawną jeszcze przeszłością rządów suwereniestów i populistów.
Ze swej strony zrzeszenie przedsiębiorców Confindustria jest przekonane, że jeszcze w tym roku uda się zaoszczędzić trzy miliardy euro, a przyszłym blisko siedem miliardów. Rząd zaś twierdzi, że w budżecie na rok przyszły wystarczy mu suma w wysokości od 30 do 35 miliardów euro.
Znaczy to, zauważają analitycy, że należy i to szybko znaleźć brakujące dwadzieścia miliardów. Nie będzie to łatwe, przyznał Conte.
Zapowiedział, że nowy minister finansów i skarbu Roberto Gualtieri, z wykształcenia nie ekonomista, lecz historyk, który był w ostatnich kadencjach PE przewodniczącym komisji do spraw gospodarczych, położy główny nacisk na rewizję wydatków państwa (spending review) i uporządkowanie systemu ulg podatkowych, na których poprzedni rząd zamierzał zaoszczędzić sześć miliardów.
W swoim expose Giuseppe Conte nieco nieśmiało przypomniał, że „wszyscy powinni płacić podatki”. Nie było natomiast jeszcze mowy, jak zrealizowane zostaną plany uzyskania osiemnastu miliardów euro ze sprzedaży publicznych nieruchomości i przedsiębiorstw, które w grudniu omawiano z Brukselą.
W tej chwili wiadomo, że są szanse na zainkasowanie z tego tytułu zaledwie 700-800 milionów. Włosi się z tym nie spieszą, ponieważ sprawa dotyczy odwiecznej ich bolączki, jaką jest zadłużenie państwa, wynoszące już 132,6% PKB.