Obligacje korporacyjne: czas na fundusze private bonds
Od kilkunastu miesięcy fundusze papierów dłużnych osiągają słabe wyniki i notują odpływ klientów. Część inwestorów przenosi kapitał do funduszy obligacji korporacyjnych, przynoszących wyższe stopy zwrotu. Nie trafia on jednak do mniejszych, często innowacyjnych firm o dużym potencjale, oferujących atrakcyjne oprocentowanie, ale charakteryzujących się też większym ryzykiem. Być może dobrym pomysłem w tym przypadku byłoby powielenie modelu private equity na rynku obligacji.
W skali ostatnich dwunastu miesięcy niemal trzy czwarte funduszy polskich papierów skarbowych przyniosły swym klientom straty. W przypadku pozostałych wzrost wartości jednostek uczestnictwa był symboliczny. Niewiele lepiej przedstawia się sytuacja w segmencie funduszy dłużnych o strategii uniwersalnej, gdzie dwie trzecie podmiotów jest pod kreską. Erozja zysków nasiliła się w pierwszej połowie ubiegłego roku, gdy ceny obligacji o stałym oprocentowaniu dynamicznie spadały. Od czerwca z kolei nie ulegają większym zmianom, a prawdopodobna stabilizacja stóp procentowych nie daje wielkich szans na zarobek także w kolejnych miesiącach. Według danych firmy Analizy Online, w ciągu ostatnich dwunastu miesięcy klienci detaliczni wycofali z obu rodzajów funduszy 3,3 mld zł i tendencja ta nadal jest kontynuowana.
Jednocześnie o 2 mld zł powiększyły się środki zarządzane przez fundusze obligacji korporacyjnych. W tym segmencie koniunktura jest zdecydowanie lepsza. W skali ostatniego roku niemal trzy czwarte z nich wypracowało zyski. W przypadku najlepszych sięgają one 2,5-3 proc. Choć wydaje się, że nie są to wyniki mogące satysfakcjonować bardziej ambitnych inwestorów, warto patrzeć na nie w kontekście warunków panujących na rynkach, w tym także giełdowym oraz dostrzec fakt, że są one osiągane regularnie. W perspektywie ostatnich trzech lat liderzy byli w stanie zarobić dla klientów 12-15 proc. Pamiętać trzeba także o ryzyku. Choć w tym czasie głośno było o kilku przypadkach niewypłacalności emitentów, nie odbiło się to negatywnie na wynikach funduszy, czego nie zawsze dało się uniknąć w przeszłości. Świadczy to o dojrzewaniu zarówno rynku obligacji firm, jak i działających na nim funduszy.
Poszukiwanie wyższych zysków wiąże się ze zwiększonym ryzykiem, niezależnie od tego, czy odbywa się to w formie inwestowania indywidualnego, czy za pośrednictwem funduszu. Receptą jest dywersyfikacja portfela oraz staranny dobór papierów emitentów, minimalizujący ryzyko niewypłacalności. W przypadku inwestorów indywidualnych wymaga to posiadania sporej wiedzy, pozwalającej na ocenę wiarygodności emitenta. Dywersyfikacja wiąże się zaś z koniecznością dysponowania odpowiednim kapitałem, szczególnie, że większość emisji odbywa się w trybie niepublicznym, co powoduje, że pojedynczy zapis na obligacje wymaga zaangażowania dość wysokich kwot, od kilkudziesięciu tysięcy złotych. W przypadku klasycznego funduszu inwestycyjnego obligacji korporacyjnych, problemy z dywersyfikacją i doborem papierów do portfela mają nieco innych charakter. Głównym czynnikiem ograniczającym możliwości zwiększania stopy zwrotu jest zbyt mała wartość wielu atrakcyjnych emisji obligacji oraz trudności i koszty związane z oceną i doborem papierów oraz zarządzaniem portfelem składającym się ze zbyt wielu tego typu niewielkich wartościowo inwestycji. W efekcie fundusze ograniczają się do budowania portfela składającego się z niezbyt wysoko oprocentowanych papierów emitentów o największej wiarygodności finansowej, co przy konieczności dbania o odpowiednią płynność portfela, powoduje, że możliwości osiągania ponadprzeciętnych stóp zwrotu przy akceptowalnym poziomie ryzyka, są mocno ograniczone.
Taki stan rzeczy ma konsekwencje zarówno dla inwestorów, w tym korzystających z funduszy obligacji korporacyjnych, emitentów, szczególnie niewielkich i mniej znanych firm, jak i całego rynku papierów dłużnych. Powoduje bowiem, że mniejsze emisje, często oferowane przez firmy o wyższym poziomie ryzyka, także znajdujące się na wczesnym etapie rozwoju, trafiają głównie do inwestorów indywidualnych, nie zawsze odpowiednio przygotowanych do radzenia sobie z tym ryzykiem. Z drugiej strony, tego typu firmy, także innowacyjne i posiadające spory potencjał, mają ograniczony dostęp do zyskującego na znaczeniu kapitału, którym dysponują fundusze inwestycyjne.
Korzystając z analogii do działalności funduszy private equity, można by wyobrazić sobie podobny model w przypadku funduszy specjalizujących się w finansowaniu dłużnych małych i innowacyjnych firm, czyli swego rodzaju private bonds. Nic nie stoi na przeszkodzie, by w warunkach emisji, czy umowach inwestycyjnych znalazły się zapisy, umożliwiające zarówno większy zakres kontroli funduszu nad działalnością tych firm, jak i zapewniające im wsparcie w prowadzeniu biznesu. Tego typu fundusz byłby w stanie efektywnie zarządzać portfelem składającym się z emisji kilku lub maksimum kilkunastu niewielkich firm, a osiągając wysokie stopy zwrotu sam mógłby stać się atrakcyjny dla inwestorów zewnętrznych i pozyskiwać od nich kapitał.
Piotr Dziura
Członek Zarządu
Gerda Broker