Obligacje dziesięcioletnie lepsze od funduszy obligacji

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

waszczyk.bernard.02.150x225Ten, kto przed dziewięcioma laty kupił debiutujące na rynku detaliczne obligacje dziesięcioletnie, za rok otrzyma 84,08 zł odsetek od każdego posiadanego papieru.

Mija właśnie dziewięć lat od przeprowadzenia przez Ministerstwo Finansów pierwszej emisji emerytalnych dziesięcioletnich oszczędnościowych obligacji skarbowych, o oznaczeniu literowym EDO. Do wykupu pierwszej serii – EDO1014 – pozostał co prawda jeszcze cały rok, jednak już teraz dokładnie wiadomo, ile odsetek otrzymają ich posiadacze. Wynika to z faktu, że ich oprocentowanie zmienia się w cyklu rocznym, a jest ustalane w oparciu o wskaźnik inflacji opublikowany przez GUS miesiąc wcześniej, powiększony dodatkowo o marżę, która w przypadku tej serii wynosi 3,5 p.p. Oprocentowanie najstarszej serii dziesięciolatek wynosi w ostatnim rocznym okresie odsetkowym 4,6 proc., na co, poza wspomnianą marżą, składa się wskaźnik inflacji opublikowany przez GUS we wrześniu br. (1,1 proc.).

Dzięki temu, że znane jest stawka oprocentowania w ostatnim okresie odsetkowym, każdy, kto posiada obligacje tej serii, wie, że za każdy papier wypłaconych zostanie mu 84,08 zł odsetek. Ponieważ wartość nominalna jednej obligacji wynosi 100 zł, można więc mówić o zysku w wysokości 84,08 proc. Niestety, jest to zysk brutto, czyli przed odliczeniem 19-proc. podatku od zysków kapitałowych. Po jego odjęciu zostaje 68,1 proc. – tyle w ciągu dziesięciu lat zarobią na czysto ci wszyscy, którzy przed dziewięciu laty skusili się na nowość wprowadzaną przez resort finansów.

Nie można też jednak zapominać o takim szczególe jak inflacja. Przez ostatnich dziewięć lat wyniosła w sumie blisko 28 proc. i jeśli utrzyma się na aktualnym poziomie, to za rok, podliczając okres dziesięciu lat, wyniesie ok. 30 proc. Po jej uwzględnieniu realny zysk wyniesie więc ok. 29,3 proc. Średnioroczna realna stopa zwrotu wyniesie zatem ok. 2,6 proc.

Dużo to czy mało? Zależy z czym porównywać. Oczywiście cechą obligacji EDO jest to, że znamy zysk jaki przyniesie w perspektywie najbliższego rocznego okresu odsetkowego. W przypadku funduszy, akcji, surowców czy innych aktywów inwestycyjnych, niemożliwe jest tak dokładne oszacowanie przyszłych zysków. Niemniej, nic nie stoi na przeszkodzie, żeby przedstawić, jakie przyniosły zyski w ostatnich dziewięciu latach.

Przykładowo złoto w ciągu dziewięciu lat przyniosło zysk w wysokości ok. 180 proc., co warto podkreślić, wolny od podatku. Jeśli więc ktoś zainwestował w złote sztabki czy monety, do tej pory realnie zyskał blisko 119 proc., zaś średnioroczna realna stopa zwrotu wyniosła 8 proc.

Fundusze inwestycyjne polskich akcji średnio zarobiły 81,1 proc. (indeks WIG wzrósł w tym czasie o 115,8 proc.). Po odliczeniu podatku i uwzględnieniu inflacji zysk wynosi 27,5 proc. (2,5 proc. średniorocznie). Fundusze polskich obligacji zarobiły średnio 67,3 proc. Realnie i po podatku 18,9 proc. i 1,7 proc. średniorocznie. O ile w przypadku funduszy akcji sytuacja w ciągu najbliższego roku może się zmienić radykalnie zarówno w jedną jak i w drugą stronę, tak w przypadku funduszy obligacji raczej nie można na to liczyć i śmiało można już dziś powiedzieć, że obligacje dziesięcioletnie były lepszą inwestycją niż większość funduszy obligacyjnych.

Słabiutko na tym tle wypadają lokaty. Posługując się danymi NBP odnośnie do średniego oprocentowania depozytów terminowych udzielanych przez banki gospodarstwom domowym. W takim przypadku zysk już po podatku wyniósł blisko 36,5 proc. Realnie wyniósł on zatem zaledwie 5 proc. (0,5 proc. średniorocznie). Oczywiście trzeba pamiętać, że dane NBP są średnimi, wyniki mógłby z pewnością być lepszy, gdyby za każdym kolejnym odnowieniem lokaty wybierać najlepszą w danym momencie ofertę rynkową.

W ostatnich miesiącach obligacje dziesięcioletnie nie cieszą się dużym zainteresowaniem. Znacznie lepiej sprzedają się obligacje dwuletnie, o stałym oprocentowaniu. Nie ma jednak czemu się dziwić, że ich popularność maleje. Aktualne warunki, na jakich sprzedawane są dziesięciolatki (1,5 p.p. marży począwszy od drugiego roku życia obligacji), są znacząco gorsze od tych, jakie były oferowane, gdy papiery te zaczęły być sprzedawane (3,5 p.p. marży). Obecna, mało atrakcyjna oferta sprawia, że klienci wolą inwestować na krótszy okres i ewentualnie poczekać na zmianę warunków sprzedaży długoterminowych obligacji o zmiennym oprocentowaniu, niż zamrażać pieniądze na dziesięć lat.

Bernard Waszczyk
Open Finance