Nowy dołek CPI w strefie euro, a rynek boi się inflacji?
Wyprzedaż aktywów wrażliwych na wzrost stóp procentowych w USA postępuje. Rynek zaczął wreszcie na poważnie obawiać się monetarnego zacieśnienia. Tracą obligacje oraz waluty emerging markets. Zyskuje dolar. Złoty jest najsłabszy od miesięcy i póki co nie zanosi się, by wzrosty kursów szybko się zatrzymały.
Według wstępnych wyliczeń Eurostat, inflacja konsumencka w strefie euro spadła w lipcu do nowego, cyklicznego minimum. Wskaźnik CPI wyniósł 0,4 proc. r/r, o 0,1 pp. mniej niż miesiąc wcześniej. Spodziewano się utrzymania dynamiki wzrostu na poziomie z czerwca. Inflacja bazowa, z wyłączeniem wrażliwych na wahania kategorii (żywność i energia) nie uległa zmianie (0,8 proc. r/r) i pozostaje nico wyżej niż cykliczne minimum (0,7 proc. r/r w grudniu, marcu i maju).
Rynek walutowy w niewielkim stopniu zareagował wczoraj na tę informację. Na rynku długu, paradoksalnie, wyprzedawano obligacje zarówno Niemiec i Francji, jak i, w mniejszym stopniu, peryferyjnych krajów regionu. Odczuwalny wzrost rentowności wzdłuż całej krzywej dochodowości zaliczyły również polskie papiery. Oprocentowanie 10-latek wzrosło o 0,2 pp. do 3,41 proc.
Takie zachowanie to pokłosie silnej wyprzedaży obligacji amerykańskich. Przyczyna wyprzedaży to efekt wzrostu obaw o przyspieszenie procesów inflacyjnych w największej gospodarce świata oraz przybliżająca się perspektywa podwyżek stóp procentowych za oceanem. Środowy raport o PKB dał wyraźne podstawy do niepokoju. Preferowany przez Fed jako najbardziej wiarygodny miernik procesów cenowych w gospodarce, bazowy wskaźnik cen oparty o wydatki gospodarstw domowych na spożycie (Personal Consumption Expenditure, PCE) wzrósł w II kw. z 1,2 do 2,0 proc. r/r. Jest to najwyższy poziom od 2 lat, a jednocześnie cel, do którego dąży Rezerwa Federalna.
Nasilają się w związku z tym oczekiwania na podwyżki stóp procentowych. Dokonują się więc procesy, o których wspominaliśmy przez ostatnie kilka miesięcy. Inwestorzy uświadamiają sobie, że okres ultra łagodnej polityki pieniężnej i historycznie niskich stóp procentowych dobiega końca. I to zarówno w Stanach Zjednoczonych, jak i w skali całego świata. Dlatego, pomimo słabych danych o inflacji w strefie euro za lipiec, licznie na wznowienie działań anty-deflacyjnych przez Europejski Bank Centralny (EBC) jest nieuzasadnione. EBC wykonał już w zasadzie wszystko, co mógł i może spokojnie czekać na rozwój wydarzeń i przyspieszenie dynamiki cen, co nastąpi jeszcze przed końcem 2014 r., a ujawni się szczególnie mocno w 2015 r.
Zwiększone obawy o podwyżki stóp w USA w naturalny sposób szkodzą aktywom gospodarek wschodzących (powrót kapitału do kraju pochodzenia). Na domiar złego w środę pojawiła się jeszcze informacja o formalnym bankructwie Argentyny. W tych warunkach wyprzedaż złotego i polskich obligacji nie powinna dziwić. Kluczowe pytanie to czy, i do jakiego stopnia proces będzie się nasilał.
EURPLN: Złoty słabnie i póki co nie widać końca tej wyprzedaży. Kurs trwale przełamał linię średnioterminowego trendu spadkowego rozpoczętego w marcu i zmaga się z 200-sesyjną średnią. Nie można wykluczyć, że pojawią się dalsze wzrosty, w tym do psychologicznej bariery 4,20. Dziś kolejna seria ważnych danych z gospodarek, co ponownie zapowiada dużą zmienność na walutach. W centrum uwagi również rynek długu, gdzie dalsza wyprzedaż przekreśli szanse na odzyskanie siły przez złotego.
EURUSD: Dolar systematycznie zyskuje na wartości poprawiając kolejne, 8-miesięczne szczyty w relacji do euro. Kluczową informacją na dziś jest kondycja rynku pracy w USA w czerwcu. Dobry wynik jest już w cenach, stąd istnieje duże zagrożenie, że publikacja zostanie wykorzystana do realizacji zysków i zamykania długich pozycji w dolarze. Korekta, jeśli się pojawi, ma szansę wynieść rynek nawet w okolice 1,3550.
Damian Rosiński
Dom Maklerski AFS