Nocne granie
Różnica czasu pomiędzy Melbourne a Warszawą sprawia, ze chcąc być on-line z Australian Open, trzeba zarywać noce. Póki co warto, chociaż jeśli Ana Ivanović zagra z Agnieszką Radwańską tak jak ze swoją rodaczką Jeleną Janković, to może być różnie. Urodziwa mieszkanka Bazylei, przed laty numer jeden w kobiecym tenisie, od czasu triumfu w Paryżu u progu kariery, nie wygrała zbyt wiele.
Warto jednak pamiętać, że w wieku 25 lat nadal jest głodna sukcesu i jeśli utrzyma pierwsze podanie i serwis, a regularności jej nie brak – najdłuższa, wygrana, wymiana – liczyła 27 piłek, to Agnieszkę czeka nie lada wyzwanie.
Gdy piszę te słowa nasz enfante terrible, Jerzy Janowicz, który wbrew zapowiedziom organizatorów rozgrywa swój mecz z Hiszpanem Almagro na korcie, gdzie można prosić o tzw. challenge, wykorzystuje możliwość sędziowania ze zmiennym szczęściem. Pierwszego seta przegrał wprawdzie w tie-breaku, ale drugi wydaje się sprawą otwartą.
Nadekspresyjność, w połączeniu z ewidentną skłonnością do podważania decyzji arbitrów nie pozwalają skupić się na grze naszemu wielkoludowi, który zamiast wykorzystać swoje walory podejmuje ryzykowne rozwiązania oddając swój serwis regularnemu i zdeterminowanemu przeciwnikowi.
Bez względu na wynik tej potyczki nie wróżę przyszłości w meczach o stawkę z przeciwnikami wysokiej klasy, bez gruntownej zmiany, nie tyle zachowania, ile mentalności naszego zawodnika. Kto pamięta Radwańską sprzed kilku lat, ten wie, że tenisa nauczył Ją ojciec, ale to Tomasz Wiktorowski pozwolił obrażonej pannicy patrzącej w stopy stać się dojrzałą, walczącą o każdą piłkę, wyrachowaną, gdy trzeba i zdeterminowaną, w sytuacjach tzw. „ostatniej szansy” mistrzynią.
Ktoś pomyśli, że piszę o tenisie.. Czy, aby na pewno?