Niedźwiedzie przyciskają, ale los byków nie jest przesądzony

Udostępnij Ikona facebook Ikona LinkedIn Ikona twitter

wykres.gielda.150xDziś handel toczyć się będzie bez świętujących Amerykanów. Trudno powiedzieć, którą stronę rynku ich absencja będzie premiowała. W Europie nastroje są złe. Wpływ na nie mogą mieć dane o dynamice sprzedaży detalicznej i aktywności w usługach.

W piątek na głównych giełdach europejskich niedźwiedzie czuły się jak ryby w wodzie jeszcze na długo przed publikacją fatalnych danych z amerykańskiego rynku pracy. DAX dwukrotnie spadał 3 proc. poniżej czwartkowego zamknięcia. Informacja o braku postępu w tworzeniu miejsc pracy w Stanach Zjednoczonych tylko przypieczętowała ten stan i nieco zwiększyła skalę spadku. Można się więc domyślać, że to nie Ameryka była winna silnym zniżkom na naszym kontynencie, ale czynniki lokalne. A w tym przypadku negatywnych bodźców nie brakuje. Działały wciąż czwartkowe dane o wskaźnikach aktywności gospodarczej, świadczące o narastającym spowolnieniu. Doszły do nich złe wieści o zawieszeniu rozmów w sprawie wypłaty kolejnej transzy pomocy dla Grecji oraz negatywne opinie o sytuacji i na rynkach i w gospodarce.

Spadki na Wall Street były znacznie mniejsze niż w Europie, co potwierdza tezę o wpływie lokalnych czynników na giełdy po naszej stronie globu. Ale zniżki Dow Jones o 2,2 proc., a Nasdaq i S&P500 po 2,5 proc. też robią wrażenie. Złe nastroje pojawiły się już w czwartek, mimo, że dane tego dnia opublikowane powinny sprzyjać bykom. Zostały one powstrzymane po dotarciu w okolice 1230 punktów. Poziom ten nie ma w sobie nic niezwykłego poza tym, że leży niemal równo w połowie dystansu między szczytem z 7 lipca i dołkiem z 8 sierpnia. I wszystko wskazuje na to, że najbardziej prawdopodobny kierunek ruchu wyznaczać będzie ten ostatni punkt. To jednak będzie zależało przede wszystkim od informacji makroekonomicznych, których w najbliższych dniach będzie pod dostatkiem. Najważniejsze to dynamika gospodarki strefy euro, indeks aktywności gospodarczej w amerykańskich usługach, publikacja Beżowej Księgi Fed, prognozy OECD oraz wystąpienia Bena Bernanke i Baracka Obamy.

Giełdy azjatyckie dziś także znalazły się w niedźwiedzim uścisku. Na godzinę przed końcem handlu Nikkei zniżkował o 2 proc., w Szanghaju spadki sięgały 1,8-1,9 proc. Indeksy w Hong Kongu i na Tajwanie traciły po ponad 2,5 proc., wskaźnik w Korei szedł w dół o prawie 4 proc. Spadające po 0,7-0,9 proc. kontrakty na amerykańskie indeksy wskazują na duże prawdopodobieństwo kontynuowania przeceny na giełdach. Parkietowi przy Wall Street dziś to nie grozi, bo Amerykanie obchodzą Święto Pracy. Nasz rynek poddał się jej z łatwością i niczym szczególnym się nie wyróżniał spośród pozostałych parkietów, poza próbą zmniejszenia skali przeceny w ostatnich minutach piątkowej sesji. Wyciągnięcie indeksu największych spółek z 3,5 proc. zniżki do 2,3 proc. spadku, czyli o 30 punktów, można uznać za spore osiągnięcie. Tyle, że nie niesie ono żadnych konsekwencji dla sytuacji na rynku w najbliższym czasie.

110905.kom.por.550x

Komentarz przygotował
Roman Przasnyski, Open Finance