Nie ma strachu, to nie ma oszczędności
Jedynie strach i atrakcyjne zakupy są w stanie skłonić Polaków do oszczędzania na większą skalę. Nie ma jednak mowy o odkładaniu na czarną godzinę. Na nic zdały się również zeszłoroczne akcje przekonujące do oszczędzania na emeryturę i do systematycznego oszczędzania choćby niewielkich kwot - wynika z międzynarodowego badania "Finansowy barometr ING".
W ciągu minionego roku odsetek Polaków posiadających jakiekolwiek oszczędności gwałtownie się obniżył. Polska zanotowała największy spadek osób z zaskórniakami wśród 13 badanych dla Grupy ING krajów (Austria, Belgia, Czechy, Francja, Hiszpania, Holandia, Luksemburg, Niemcy, Polska, Rumunia, Turcja, Wielka Brytania i Włochy). Z 72 proc. pozostało 56 proc. osób z oszczędnościami. Dorównujemy Turcji i plasujemy się na przedostatnim miejscu tuż przed Rumunią. Tam oszczędności ma nieco mniej niż połowa ankietowanych. Liderzy to Luksemburg, Holandia i Austria, gdzie poduszkę finansową ma od 74 do 84 proc. osób.
W opinii Grzegorza Ogonka, ekonomisty ING Banku Śląskiego przed rokiem mieliśmy do czynienia w Polsce ze zdecydowanie większą skłonnością do oszczędzania niż obecnie. W sytuacji gdy istniało spore ryzyko, że po utracie pracy trzeba będzie się oprzeć na tym co udało się odłożyć, Polacy odczuwali spory dyskomfort co do wartości zgromadzonych pieniędzy i to mobilizowało – mówi Ogonek. Teraz już rynek pracy się ustabilizował. Wygląda na to, że zmalał strach, a z nim również chęci do oszczędzania.
Polska wyróżnia się nie tylko małym gronem osób z pieniędzmi na koncie czy w skarpecie, ale też innymi priorytetami, które potrafią skłonić do wyrzeczeń. Jeśli już odejmować sobie od ust, to w imię domu z ogródkiem, ślicznego M, nowego samochodu, wesela lub niezapomnianych wakacji. Bynajmniej nie ze względu na czarną godzinę, czy emeryturę.
Najwięcej osób w tym roku jako przyczynę oszczędzania podało właśnie dom (30 proc.) co poza planowanym zakupem czy remontem nieruchomości, może się też wiązać z wprowadzonym przez nadzór finansowy wymogiem posiadania wkładu własnego przy zaciąganiu kredytu mieszkaniowego. Fundusz bezpieczeństwa na niespodziewane wydatki, czyli przysłowiowa czarna godzina, który dominuje we wszystkich ankietowanych krajach poza Polską, u nas jest na drugim miejscu. Ma 27 proc. wskazań. Na trzeciej pozycji znalazły się kosztowne nabytki np. zakup samochodu czy elektronika (24 proc.) dalej urlop i dzieci (po 23 proc.), a za nimi opłacenie bieżących rachunków oraz spłata długów. Badanie bezwzględnie pokazało, że na nic zdały się trwające niemal cały zeszły rok debaty o niepewności państwowych emerytur. Na 13 ankietowanych krajów Polacy znaleźli się na szarym końcu, jeśli chodzi o zapał do odkładania na jesień życia. Tylko co 20 badany oszczędza na (wcześniejszą) emeryturę. Przy średniej wynoszącej 11 proc. wypadamy wyjątkowo mizernie. We Francji z myślą o standardzie życia po zakończeniu pracy odkłada pieniądze 16 proc. osób, w Niemczech i Hiszpanii po 15 proc. Nie tłumaczy nas w tym względzie nawet postkomunistyczna mentalność, bo w Czechach na emeryturę oszczędza 12 proc. ankietowanych. Niewiele lepiej niż Polacy, prezentują się jedynie Rumuni i Włosi. Tam z myślą o emeryturze odkłada 6 proc. ankietowanych.
Nic nie dały również namowy do regularnego oszczędzania, choćby niewielkich kwot. A to w minionym roku postawiły sobie za punkt honoru liczne instytucje finansowe i media. Wśród rodaków z oszczędnościami, twierdząco na pytanie o regularne odkładanie odpowiedziało 20 proc. i było to o 1 pkt. proc. mniej niż pod koniec 2012 r.
Rok mieszanych nastrojów z przewagą obaw o sytuację gospodarczą, ale też pewnymi symptomami poprawy, w różnych krajach zdecydowanie inaczej przełożył się na zapał do systematycznego oszczędzania.
Badania pokazują, że nie tylko u Polaków chęć do oszczędzania, szczególnie regularnego stoi jednak na strachu. Okazuje się, że im większa przewaga zamartwiających się swoją sytuacją finansową nad grupą osób już znajdujących się w kłopotach, tam większe szanse na przyrost grupy systematycznie oszczędzających. Na Płw. Iberyjskim na 44 proc. osób z kłopotami w opłacaniu wydatków przypada niemal dwa razy więcej zamartwiających się o swój budżet. Identyczne proporcje występują w Czechach oraz w Holandii. Podobnie sytuacja wygląda w Belgii. Efekt? W Czechach, Hiszpanii, Holandii oraz Belgii grupa oszczędzających regularnie w 2013 r. gwałtownie wzrosła.
Polacy na tle Hiszpanów czy Czechów wychodzą na optymistów. Na 44 proc. odsetek badanych regulujących wydatki z kłopotami przypada 65 proc. zamartwiających się o finanse.
Malejące obawy o sytuację finansową to nie jedyne „niebezpieczeństwo” jakie czyha na oszczędności. Zdaniem Ogonka, ekonomisty ING BSK widać, że odżywa skłonność Polaków do konsumpcji. Wiele wskazuje na to, że w pierwszej kolejności będzie zaspokajana właśnie z zaskórniaków. Na pytanie: „Czy od globalnego kryzysu finansowego czuję większą niechęć do wydawania pieniędzy?” rodacy odpowiedzieli (52 proc.) jak Luksemburczycy czy Niemcy, gdzie kryzys ten był najmniej odczuwalny. Na drugim krańcu znaleźli się Hiszpanie i Włosi, gdzie swoistą blokadę do wydawania pieniędzy ma niemal czterech na pięciu pytanych. Sytuacja przedstawia się diametralnie inaczej, gdy przyjdzie płacić za zakupy pożyczonymi pieniędzmi. Wówczas to Polska trafia do czołówki niechętnych wydatkom (74 proc.). Niewiele bardzie radykalni są jeszcze Rumuni, Hiszpanie i Czesi. Otwarte pozostaje pytanie: jak długo po poprawie koniunktury gospodarczej, Polacy pozostaną wierni tej zasadzie?
Halina Kochalska,
Open Finance