Nie brak chętnych na małe oferty
Strach przed ryzykiem zdaje się nie dotyczyć inwestorów z New Connect, gdzie zadebiutowało ponad 140 firm od początku roku. W tym samym czasie inwestorzy na GPW unikali ofert publicznych akcji.
W ciągu ostatnich czterech miesięcy na głównym parkiecie warszawskiej giełdy zadebiutowało jedynie dziewięć spółek. Tylko lipcową publiczną ofertę sprzedaży akcji Jastrzębskiej Spółki Węglowej można zaliczyć do większych wydarzeń. Inwestorzy na zakup papierów wydali ponad 5 mld zł. Druga pod tym względem oferta, ukraińskiej spółki Coal Energy, miała wartość 225 mln zł. Pozostałych siedem spółek oferowało walory o wartości od kilkunastu do 144 mln zł. Kiepsko było również z zyskami w trakcie debiutów. Poza JSW strat nie przyniosły jedynie cztery podmioty. Do końca drugiej dekady października, w porównaniu z ceną debiutu, na plusie notowane są papiery jedynie trzech. Akcje JSW przynoszą inwestorom ponad 30-proc stratę.
Dekoniunktura na giełdowym rynku zupełnie nie przeszkadza natomiast graczom działającym na New Connect. W ciągu pierwszych dziesięciu miesięcy tego roku alternatywny parkiet może poszczycić się rekordową w swej historii liczbą 142 debiutujących spółek. Co więcej, w kolejnych kwartałach było ich coraz więcej. Widać więc, że ani spółki, ani inwestorzy, nie zrazili się spadkami na parkietach. W trzecim kwartale na New Connect przybyło 54 nowych firm (w pierwszym kwartale było ich 38, a w drugim 42).
Oczywiście alternatywny rynek ma swoją specyfikę i choć porównywanie go do głównego parkietu może wydawać się z wielu względów nieuprawnione, to jednak różnica między nimi w aktywności zarówno spółek poszukujących kapitału, jak i inwestorów gotowych do jego zaangażowania, wydaje się zastanawiająca. Przede wszystkim może zastanawiać z jednej strony wyraźna niechęć do ryzyka, widoczna na rynku ofert publicznych większych spółek, z drugiej zaś, inwestorom działającym na New Connect, ryzyko typowe dla tego rynku wydaje się niestraszne. Trzeba tu zwrócić uwagę na dwie kwestie. Po pierwsze, w przypadku większych ofert publicznych główną rolę po stronie popytu grają inwestorzy instytucjonalni. Bez nich trudno byłoby marzyć o powodzeniu oferty większej niż kilkadziesiąt milionów złotych. A właśnie ta grupa inwestorów albo nie ma ochoty na podejmowanie ryzyka, albo nie ma zbyt dużo pieniędzy. To drugie ograniczenie dotyczy szczególnie funduszy inwestycyjnych, które borykają się z odpływem pieniędzy do klientów. Na rynku ofert prywatnych (taka forma oferty sprzedaży akcji, skierowana do mniej niż 100 podmiotów, dominuje wśród spółek wchodzących na New Connect), zdecydowanie przeważają gracze indywidualni.
Sposób poszukiwania inwestorów przez doradców, obsługujących spółki oraz wysokość angażowanych przez nich kwot, w połączeniu z ryzykiem, jednoznacznie wskazuje, że są to inwestorzy o sporym doświadczeniu i niemałych zasobach finansowych. Choć często wartość transakcji na rynku pierwotnym sięga w przypadku jednego inwestora kilkadziesiąt tysięcy złotych, trudno podejrzewać, by angażował on w jedną transakcję więcej niż kilka, kilkanaście procent swojego kapitału. Z kolei ryzyko, oceniane na rynku alternatywnym jako bardzo wysokie, obecnie może nie wydawać się aż tak duże, patrząc na to, co dzieje się na dojrzałych parkietach, nie tylko w Polsce. Oczywiście, gdzie duże ryzyka, tam są też szanse i duże zyski. Tu niewiele się zmieniło. W ostatnich miesiącach debiuty spółek na New Connect cieszyły zyskami, sięgającymi od kilkudziesięciu do 100 proc., ale nie brakowało też rozczarowań. Nieliczne były za to przypadki zawrotnie wysokich stóp zwrotu. Widać więc, że pod tym względem rynek alternatywny stał się zdecydowanie bardziej cywilizowany.
Warto też zwrócić uwagę, że zarówno liczba, jak i wartość rynku pierwotnego ofert prywatnych w tych dość trudnych przecież czasach wskazuje, że nie brakuje ani spółek, poszukujących kapitału na rozwój, ani inwestorów, chętnych do jego angażowania. W ciągu niecałych dziesięciu miesięcy tego roku spółki wchodzące na New Connect pozyskały tą drogą prawie 430 mln zł. Można przypuszczać, że spora część z nich spożytkuje pieniądze z korzyścią i dla siebie i dla inwestorów.
Roman Przasnyski, Open Finance