Nasze rozmowy: Wspólne dobro i wspólna odpowiedzialność
– Ćwierć wieku temu powstał Związek Banków Polskich. Jaki miał Pan wtedy plan i ofertę dla sektora bankowego? W jakim stopniu Pan i osoby współtworzące Związek miały świadomość, że uczestniczą w budowie nowego ładu gospodarczego? A może – co byłoby zrozumiałe – działaniom Państwa towarzyszyły raczej obawy i wątpliwości?
– Bardzo ważny jest kontekst polityczny i makroekonomiczny, w jakim na progu procesów transformacji znalazła się Polska i inne kraje. Ludzie, którzy w większości pracowali w reżimie starych regulacji poprzedniego systemu, nie bez obaw budowali sektor finansowy i polską gospodarkę najlepiej, jak tylko umieli sobie wyobrazić.. Polacy od lat jeździli poza granice kraju i mieli świadomość, że gospodarka może działać inaczej. Pewne było, że system płatniczo-rozliczeniowy musi zostać unowocześniony, a system bankowy – zmodernizowany. Wiedzieliśmy, że należy stosować więcej rozwiązań technologicznych, wprowadzić usługi na odległość… Oczywiście, nasze wyobrażenie sprzed 25 czy 27 lat różniło się od dzisiejszego stanu zaawansowania technologicznego, bo w tej dziedzinie postęp jest ogromny.
Wiedzieliśmy również, że prowadzenie biznesu bankowego nie może być oparte tylko o środki pozyskane od obywateli i firm. Gwarantem bezpieczeństwa depozytów na wypadek, gdyby doszło do „zepsucia się” części portfela kredytowego, są fundusze własne banku. Mieliśmy też świadomość, że polska gospodarka, polskie przedsiębiorstwa, wymagają restrukturyzacji. Trudno było sobie wyobrazić proces zmiany sposobu finansowania gospodarki i reguł. Doszło do dramatycznego dla wielu firm zerwania więzów kooperacyjnych z krajami Europy Środkowowschodniej, a jeszcze nie było szans, by eksportować polskie dobra na Zachód. Nasze produkty nie zawsze były najwyższej jakości, nie mieliśmy związków handlowych. Restrukturyzacja miała różne oblicza. Toczyły się bardzo ważne, nieraz ostre spory polityczne, pojawiały oskarżenia pod adresem władz, ale także banków, że doprowadza się do zniszczenia części polskiej gospodarki, że to celowe działanie, żeby konkurenci przejmowali polski rynek. Nie uświadamialiśmy sobie wówczas – nie tylko bankowcy, ale również obywatele, politycy – że procesy globalizacyjne nabrały ogromnego przyspieszenia. Działalność produkcyjna podlegała przemieszczeniu, dyslokacji. To, co kiedyś wytwarzano w Niemczech czy Stanach Zjednoczonych, przenoszone było do Chin, albo w inne miejsca. Na te rynki, także do nas, zaczęły napływać towary znacznie tańsze, choć często o niższej jakości.
Reasumując, mieliśmy ogólne wyobrażenie, co chcemy uzyskać i jak powinien działać system bankowy, ale musieliśmy zdobyć wiedzę, jak to zrobić, potrzebowaliśmy ekspertyz. Trudno było opisać, w oparciu o jaki model chcielibyśmy budować polską bankowość, czy na którym się wzorować. Były próby, żeby przeszczepić wzorzec francuski czy niemiecki, żeby importować pewne pomysły z rynku brytyjskiego lub amerykańskiego. W rezultacie wielkim osiągnięciem polskiej bankowości jest to, że staraliśmy się – a dotyczy to i władz regulacyjnych, i nadzorczych, i samych bankowców – dokonywać pierwszych najlepszych wyborów i korzystać z najlepszych doświadczeń różnych systemów bankowych. Z tego powodu nasz system jest w pewnej mierze trochę eklektyczny. Gdy pojawili się inwestorzy z różnych krajów, z różnych kultur, władze naszego kraju, ale także Związek Banków Polskich, musiały zadbać nie tylko o to, żeby były w Polsce dobre banki, ale żeby powstał zhomogenizowany system. Myślę, że to się w dużej mierze udało. Wszystkie konkretne działania, jak wyznaczenie standardów kwalifikacyjnych, kształcenie kadr, stworzenie Krajowej Izby Rozliczeniowej, Biura Informacji Kredytowej, szeregu baz danych ZBP, to środki służące realizacji tych strategicznych celów.
– Polski system bankowy jest uważany za nowoczesny i stabilny. Nie o wszystkich dziedzinach gospodarki można tak powiedzieć. Jak Pan sądzi, dlaczego to się udało?
– Myślę, że liderzy polskiej bankowości, ale także regulatorzy i nadzorcy, byli po prostu odpowiedzialnymi i światłymi, dostatecznie doświadczonymi ludźmi. Obserwowali, co się wydarzyło na świecie. Pamiętajmy, że po II wojnie światowej mieliśmy już do czynienia z kilkudziesięcioma kryzysami finansowymi w różnych krajach. W związku z tym w znaczącej mierze uczyliśmy się na błędach innych. Nie żałowaliśmy też środków na kształcenie na uniwersytetach oraz pozyskanie pewnej grupy osób, które miały doświadczenie w różnych instytucjach finansowych, bankowych, poza granicami naszego kraju. To współdziałanie, nie bez sporów przecież, bo czasami trzeba było rozstrzygać trudne kwestie, dało bardzo dobre rezultaty. Aby to było możliwe, w regulacjach i w postępowaniu władz nadzorczych musiała być stworzona pewna przestrzeń na różne inicjatywy i podejmowanie nieco większego ryzyka. Z kolei w samej bankowości, poza chęcią zdobywania, budowania rynku, bo to były przecież początki nowej formacji bankowej, najważniejsza była ogromna odpowiedzialność za powierzone depozyty. W tym okresie udało się skupiać, konsolidować sektor bankowy, bo taka była obiektywna potrzeba, bez utraty zaufania obywateli do banków, a przede wszystkim do bezpieczeństwa gromadzonych tam środków. Z liczby blisko 1850 banków znajdujemy się obecnie w fazie, w której jest ich ok. 640. To nasz wielki sukces. Jednocześnie istotne znaczenie miały śmiałe decyzje dotyczące nie tylko wspomnianego kształcenia kadr, ale także wdrażania nowych technologii, budowania nowych modeli biznesowych i stosowania na wielką skalę nowych metod zarządzania ryzykiem w działalności bankowej. To wszystko zadecydowało, że udało się nam stworzyć konkurencyjny, efektywny sektor bankowy, który dotarł do ponad 80 proc. polskich obywateli. I z tego możemy się cieszyć.
– Które momenty w 25-letniej historii ZBP uważa Pan za szczególnie ważne, może przełomowe i decydujące o kształcie sektora bankowego?
– Było kilka przełomowych kwestii. Związek Banków Polskich odegrał poważną rolę, kiedy toczyła się debata nad Konstytucją naszego kraju. Przedstawiliśmy propozycję, aby przy sporach i konfliktach, jakie miały miejsce w Parlamencie, konstytucyjnie zagwarantować autonomię naszego banku centralnego, utworzyć Radę Polityki Pieniężnej i powołać Komisję Nadzoru Bankowego.
– Dziś to brzmi jak coś oczywistego.
– Od chwili, gdy te rozwiązania zgłosiliśmy, do faktycznego zapisania ich w Konstytucji i ustawie o Narodowym Banku Polskim, minęły mniej więcej ...
Artykuł jest płatny. Aby uzyskać dostęp można:
- zalogować się na swoje konto, jeśli wcześniej dokonano zakupu (w tym prenumeraty),
- wykupić dostęp do pojedynczego artykułu: SMS, cena 5 zł netto (6,15 zł brutto) - kup artykuł
- wykupić dostęp do całego wydania pisma, w którym jest ten artykuł: SMS, cena 19 zł netto (23,37 zł brutto) - kup całe wydanie,
- zaprenumerować pismo, aby uzyskać dostęp do wydań bieżących i wszystkich archiwalnych: wejdź na BANK.pl/sklep.
Uwaga:
- zalogowanym użytkownikom, podczas wpisywania kodu, zakup zostanie przypisany i zapamiętany do wykorzystania w przyszłości,
- wpisanie kodu bez zalogowania spowoduje przyznanie uprawnień dostępu do artykułu/wydania na 24 godziny (lub krócej w przypadku wyczyszczenia plików Cookies).
Komunikat dla uczestników Programu Wiedza online:
- bezpłatny dostęp do artykułu wymaga zalogowania się na konto typu BANKOWIEC, STUDENT lub NAUCZYCIEL AKADEMICKI