Najwyższy czas na rozstrzygnięcia w Europie
W piątek po południu Narodowy Bank Polski i Ministerstwo Finansów dokonały wspólnej interwencji na rynku złotego. NBP poinformował o sprzedaży "pewnej ilości walut obcych na złote", natomiast BGK sprzedawał euro i dolary oraz dodatkowo skupował obligacje długoterminowe w celu stabilizacji rynku.
W efekcie eurozłoty spadł o ponad 13 groszy i na koniec dnia za euro płacono 4,38 zł. Choć o możliwości interwencji rynek plotkował od jakiegoś czasu, to jednak decyzja była dość zaskakująca. Ze strony banku centralnego kilkukrotnie pojawiały się komentarze wyrażające niechęć do bezpośredniej interwencji na rynku walutowym, z kolei ostatnia aktywność BGK była tak mała, że sugerowała wstrzymanie się instytucji z większą sprzedażą do końca roku, kiedy celem będzie ukształtowanie kursu pod wyliczenia zadłużenia zagranicznego.
Prezes NBP Marek Belka stwierdził w weekend, że interwencja nie miała na celu obrony kursu złotego, ale była odpowiedzią na widoczną spekulację na rynku. Miała za zadanie pokazać, że bank centralny nie będzie się biernie przyglądał takim praktykom. Jest to jeden z dwóch głównych czynników deprecjacji polskiej waluty razem z globalną ucieczką od ryzyka. Słabość złotego wynika z czynników zewnętrznych, przede wszystkim związanych z kryzysem zadłużenia w strefie euro, na które bank centralny nie ma wpływu. Oznacza to, iż w przypadku dalszego pogorszenia sytuacji rynkowej w Europie, złoty może ponownie tracić, a cały wysiłek NBP i BGK pójdzie na marne.
Scenariusz dla złotego może być jednak zgoła inny, jeśli interwencja zbiegnie się z czasem z poprawą nastrojów na rynkach finansowych, a nadchodzący tydzień może być kluczowy dla odwrócenia trendów na giełdach akcji i forexie. Weekendowy szczyt Międzynarodowego Funduszu Walutowego zakończył się (znów tylko) deklaracją podjęcia zdecydowanych działań w celu opanowania niebezpieczeństw grożących światowej gospodarce. Według komentarzy przedstawicieli Komisji Europejskiej i Europejskiego Banku Centralnego może to oznaczać wzmocnienie uprawnień Europejskiego Funduszu Stabilności Finansowej lub stworzenie programów na wzór wprowadzonych w latach 2007-2009 w USA TARP i TALF. Pierwszy z nich polegał na skupie aktywów od banków za gotówkę, drugi dostarczał płynność na rynek kredytowy. Wciąż jednak wszystko pozostaje w formie planów i domysłów, a rynki finansowe potrzebują twardych faktów. Być może działania zostaną podjęte w ciągu tygodnia, jednak na razie weekendowe spotkanie przynosi lekkie rozczarowanie w postaci osłabienia euro wobec głównych walut oraz wzrostu kursu EUR/PLN. Na uspokojenie nastrojów w ciągu tygodnia powinny wpłynąć głosowania nad ratyfikacją uprawnień EFSF. Na środę zaplanowane jest głosowanie w parlamencie Finlandii, w czwartek decyzje podejmuje niemiecki Bundestag. Możliwe też, że do końca tygodnia poznamy decyzje parlamentu austriackiego, estońskiego i słoweńskiego. Jeśli w żadnym przypadku nie dojdzie do komplikacji (z naciskiem na Niemcy), rynki finansowe powinny otrzymać dowód, że europejscy decydenci mają wolę do opanowania kryzysu zadłużenia.
Konrad Białas
Dom Maklerski AFS