Najsłabsze gospodarki padają jak muchy. Polska się obroni?
Republikę Południowej Afryki gnębi podwójny deficyt – budżetowy oraz na rachunku obrotów bieżących. W obu przypadkach sięga on blisko 4 proc. PKB, co sugeruje, że kraj potrzebuje sporo zewnętrznego finansowania i nie jest w stanie utrzymywać się w ryzach wydatków.
Zagraniczne finansowanie zasadniczo może przybrać formę inwestycji bezpośrednich (FDI) lub portfelowych. Te pierwsze są lepsze, gdyż zwykle bardziej wiążą inwestora z krajem, kreują miejsca pracy i zwiększają konkurencyjność. Te drugie natomiast praktycznie tylko odpowiadają na bieżące zapotrzebowanie na twarde waluty oraz kapitał i raczej są odpowiedzią na objawy problemów, niż leczą ich przyczynę.
Niestety, według danych MFW (2018 Article IV Consultations) w ostatnich czterech latach FDI w RPA były ujemne (w 2017 r. minus 1,5 proc. PKB). To oznacza, że deficyt był finansowany kapitałem portfelowym, który jest wrażliwy na koniunkturę.
Początkowo kapitał chętnie pożyczał kapitał RPA ze względu na pozytywne zmiany polityczne. Prezydentem został Cyril Ramaphosa, który zastąpił populistycznego i oskarżanego o kurupcję Jackoba Zumę. Inwestorzy jednak szybko zobaczyli, że zmiany gabinetu czy nowe twarze w spółkach skarbu państwa to kropla w morzu potrzeb niestabilnej południowoafrykańskiej gospodarki.
Tragiczny rynek pracy i poziom edukacji
Gospodarka RPA w znacznym stopniu zależy od wydobycia metali przemysłowych i szlachetnych oraz węgla (ok. 50 proc. eksportu). Kopalnie jednak są stosunkowo mało wydajne, chociażby ze względu na problemy z elektrycznością, a słabe warunki pracy i niskie płace generują często powtarzające się strajki. Kraj jest także w znacznym stopniu uzależniony od rolnictwa. I to właśnie słaba kondycja tego sektora wprowadziła RPA w recesję w drugim kwartale br.
Fatalnie w RPA wygląda także rynek pracy. Odsetek zatrudnionych w relacji do populacji w wieku produkcyjnym (15-64 lata) wynosi zaledwie 43,5 proc. i jest najniższym z ponad 40 krajów badanych przez OECD (średnia dla OECD to 68,2 proc, a w Polsce jest to 66,9 proc.). Prawie jedna trzecia młodych ludzi w RPA nie pracuje, nie uczy się, ani nie uczestniczy w szkoleniach.
Dramatycznie wyglądają również wyniki uczniów w RPA. Dane MFW pokazują, że wyniki z matematyki (TIMMS math score) poniżej 400 pkt osiąga aż 65 proc. badanych, podczas gdy w Korei czy Japonii praktycznie nikt nie zdobywa tak małej liczby punktów, a w Włoszech czy w Australii najniższe wyniki osiąga mniej niż 10 proc. badanej populacji.
Tragiczne wyniki w edukacji to nie tylko efekt przepełnionych klas czy braków infrastrukturalnych. „The Economist” w artykule „South Africa has one of the world’s worst education systems” zwracał uwagę, że dekadę temu 79 proc. nauczycieli osiągnęło w testach matematycznych wyniki poniżej oczekiwanego poziomu dla 11-12 latków.
Wraca sprawa sprzed ponad 100 lat
RPA przez ostatnie ćwierćwiecze (od upadku Apartheidu) nie była w stanie zbudować także odpowiednio silnych instytucji. Krajem co jakiś czas wstrząsają afery korupcyjne, a majątek w postaci spółek skarbu państwa jest źle zarządzany i generuje ryzyka wzrostu zadłużenia krajowego, gdyby doszło do jego faktycznej nacjonalizacji (spółki energetyczne, poczta itp.).
W ostatnich tygodniach ze zdwojoną siłą wróciła także sprawa własności gruntów w RPA. Nadal nie została do końca rozliczona kwestia kolonizatorów, którzy przejęli ziemię od rodowitych mieszkańców RPA w 1913 r. Chociaż od zakończenia Apartheidu zwrócono część terenów ich prawowitym właścicielom oraz wypłacono odszkodowania za zajęte ziemie, nadal kwestia ta wzbudza olbrzymie emocje.
Ostatnio trafiła ona na nagłówki zagranicznej prasy finansowej ze względu na plany wywłaszczenia właścicieli gruntów bez wypłaty odszkodowania. Chociaż ma to dotyczyć tylko tych ziem, które nie są uprawiane, to słabe instytucje i ryzyko powrotu do władzy bardziej populistycznego skrzydła ANC (Afrykański Kongres Narodowy, który formalnie sprawuje władzę od 1994 r. w RPA) znacznie zwiększyło obawy przedsiębiorców.
Gospodarki wschodzące na cenzurowanym
Biorąc pod uwagę strukturalne słabości RPA, nie jest zaskoczeniem, że ten kraj pierwszy wpadł w szpony recesji. Amerykę Łacińską również można oceniać jako odosobniony regiony ze szeregiem problemów. Kwestię Turcji także da się odbierać jako rezultat fatalnej polityki gospodarczej ekipy prezydenta Erdogana.
Z czasem jednak problemy kilkuset milionów ludzi z państw pogrążonych w kryzysie przełożą się na zmniejszenie konsumpcji i zysków globalnych przedsiębiorstw. Zmniejszy się apetyt na inwestycje również w innych, bardziej stabilnych krajach. Dodatkowo cały czas nad wieloma gospodarkami ciąży widmo wojny handlowej z USA (nie tylko bezpośrednio nad Chinami), co zwiększa ryzyka dla przedsiębiorstw.
Złudne byłoby więc myślenie, że rosnące turbulencje zewnętrzne nie wpłyną na koniunkturę w Polsce. Jedyną niewiadomą pozostaje skala wpływu tych problemów. Może chodzić jedynie o spadek rozwoju do potencjalnego poziomu – ok. 3,5 proc. w 2019 r. Ale może także zakończyć się znacznie głębszym zmniejszeniem tempa wzrostu, jeżeli przedsiębiorcy i konsumenci na świecie przestraszą się, w jakim tempie odpadają najsłabsze ogniwa.